korepetycje angielski korepetycje niemiecki
Nie jesteś zalogowany.
Nie masz konta?
Goethe-Institut: Będąc ciągle zawadą na drodze...Rozmowy z tłumaczami.
Goethe-Institut:

„Będąc ciągle zawadą na drodze, ze wszystkich sił stara się rozpłynąć w powietrzu“ – Rozmowy z tłumaczami



Czy Wisława Szymborska dostałaby Literacką Nagrodę Nobla, gdyby jej szwedzkim tłumaczem nie był Anders Bodegård? Pewnie nie – tak przynajmniej twierdzą niektórzy znawcy tematu. Rola, jaką przy wyborze szwedzkiej Akademii odegrał tłumacz, jest nie do przecenienia.

Na tę istotną okoliczność zwrócił uwagę portal goethe.de/polska w cyklu wywiadów „Rozmowy z tłumaczami”. Doszli w nim do głosu przedstawiciele tego zawodu – między innymi tłumacze kilku noblistów. W ciągu ostatnich trzech lat zapytano prawie czterdziestu polskich i niemieckich tłumaczy literatury o okoliczności wyboru tej profesji, o specyfikę pracy, świadomość własnej roli jako pośrednika między kulturami i stosunek do tłumaczonych autorów.

Na ten sam aspekt zwraca uwagę polska tłumaczka Małgorzata Łukasiewicz, która słusznie powątpiewa w to, że sukces Güntera Grassa w Polsce pojawił się sam z siebie: „Wyobraźmy sobie na przykład, że Günter Grass […] nie znalazłby w Polsce takiego tłumacza jak Sławomir Błaut. Mielibyśmy może po polsku jakiegoś Grassa, ale mógłby to być Grass nieciekawy, ciężki, nieurzekający językowym polotem. Nie chciałoby się go czytać, nikt by się jego książkami specjalnie nie przejmował.“

Te dwa przykłady pokazują, że osobowość tłumacza ma większe znaczenie, niż się powszechnie zakłada. We wspomnianym cyklu wywiadów zamieszczono portrety przedstawicieli gatunku, który na ogół egzystuje raczej w cieniu. W poszczególnych rozmowach wychodzi na jaw, że tłumacz to taki człowiek, od którego z reguły oczekuje się, iż szlachetnie wycofa się na dalszy plan, na pierwszym pozostawiając autora, a najlepiej od razu stanie się niewidzialny. Często można usłyszeć, że idealny tłumacz powinien być rodzajem medium, którego czytelnik w ogóle nie powinien dostrzec, ponieważ – jak się powszechnie uważa – odbiorca nie powinien uświadamiać sobie, że czyta przekład

Tłumacz – istota nieznana, pokorny robotnik w winnicy literatury? Czytając „Rozmowy“ szybko dochodzi się do przekonania, że mamy tu do czynienia ze świadomymi swojej wartości rzecznikami własnej sprawy, działającymi nie w afekcie, lecz doskonale wiedzącymi, co czynią. Często są to zapaleńcy, których nie zraża niedostateczny prestiż tego zawodu i mizerne warunki materialne.

Wielu rozmówców postrzega tłumaczenie jako powołanie, inni – jak na przykład Karl Dedecius – traktują je jako funkcję pełnioną honorowo („tłumaczenie wykonywałem […] nie licząc na honorarium”). Niektórzy składają nawet swoje „prywatne” wyznania wiary (Roswitha Matwin-Buschmann). Jeszcze inni są do tego stopnia zafascynowani obcą kulturą, że nie tylko dokonują „translacji“ z jednego języka na drugi, ale wręcz fizycznej „translokacji“, urządzając sobie w obcej kulturze nowy dom, swoje życie przekształcając w jedno wielkie tłumaczenie (Marlis Lami). Oprócz tego istnieje frakcja pisarska – pisarzy niedoszłych (Sława Lisiecka) lub wschodzących, którzy najpierw tłumaczyli, a dopiero potem sami zaczęli pisać (Jakub Ekier). Tłumacze identyfikują się raczej z tradycją Syzyfa niż Hieronima: „Zazwyczaj zapalam się do kolejnego autora, który mnie czymś urzeka, po czym jego pierwsza książka w Polsce robi spektakularną klapę – i rozpoczynam poszukiwania od nowa ...“ (Ryszard Wojnakowski).

Wypowiedzi portretowanych osób łączą się w sieć powiązań, skojarzeń, sprzeczności i odwołań. Ryszard Wojnakowski zazdrości swoim skandynawskim i niderlandzkim kolegom, którzy tłumacząc z niemieckiego niezbyt muszą się natrudzić ze względu na podobieństwo języków, natomiast Sven Sellmer, który tłumaczy również z sanskrytu, może takie porównania jedynie skwitować uśmiechem. Katarzyna Leszczyńska latami poszukiwała polskiego wydawcy biografii Rahel Varnhagen Hannah Arendt, Małgorzaty Łukasiewicz biografia nie zadowala – najchętniej osobiście porozmawiałaby z filozofką. Agnieszka Kowaluk argumentuje, dlaczego tłumaczenia nie należy postrzegać jako zajęcia przynoszącego wyłącznie straty i przytacza pojęcie „ekonomii tłumaczenia” zaproponowane przez Barańczaka. Maciej Ganczar mówi natomiast bardzo konkretnie o trudnościach w tłumaczeniu archaicznego już dziś języka ekonomicznego w dramatach Hermanna Brocha. Za obcy element w skądinąd dobrze znanej kulturze sąsiadów Jacek Buras uważa pruski nacjonalizm, zaś Ursula Kiermeier – polski mesjanizm. I tak można by wyliczać bez końca.

Dzięki tym rozmowom między tłumaczami nawiązuje się dialog. Tłumacz nie tylko jest tu osobliwą istotą, wyrwaną z izolacji i ukazaną w świetle opinii publicznej, ale sportretowany zostaje w różnorodnych wariantach i formach. To jest szczególna zasługa tego cyklu. Widoczne stają się różnorakie, całkiem odmienne doświadczenia i punkty widzenia, wciąż odkrywa się nowe aspekty i oblicza warsztatu tłumacza, o których wcześniej nawet nie miało się pojęcia.

Jedno tylko chciałoby się jeszcze wiedzieć – jak Jacek Buras w Komediancie Thomasa Bernharda przetłumaczył na polski „Blutwursttag”? Jakie rozwiązanie znalazł po długich zastanowieniach, kiedy był już niemalże gotowy wszystko rzucić? Może to właśnie z powodu niewystarczającej wytrwałości i pomysłowości szwedzkiego tłumacza Bernharda ten ważny niemieckojęzyczny autor nie dostał Nagrody Nobla za swój literacki dorobek? Interesująca myśl, która jednak prowadzi być może do zbyt daleko idących wniosków.

http://www.goethe.de/ins/pl/lp/kul/dup/uwe/pl11071134.htm 2013-06-08

Aby nie widzieć poniższej reklamy:
zaloguj się jako lektor, jeżeli nie masz konta zarejestruj się.