korepetycje angielski korepetycje niemiecki
Nie jesteś zalogowany.
Nie masz konta?

Goethe-Institut: Myszy i ludzie – Nagrywanie muzyki jak badania naukowe

Myszy i ludzie

Świętowanie 20. albo 25. rocznicy działalności zespołu to przywilej weteranów. Członkowie Mouse on Mars wolą nietypowo obchodzić 21 urodziny duetu, ponieważ nie czują się staro i nie muszą odcinać kuponów od popularności. Wręcz przeciwnie – ich młodość nie ma końca!

„Jesteśmy jak dwa koty. Każdy z nas ma swoje terytorium, lubi chodzić własnymi drogami, ale również dobrze czujemy się razem w grupie – opowiada Jan St. Werner o współpracy z Andim Tomą – Nasza przyjaźń jest czymś wyjątkowym. Dajemy sobie dużo przestrzeni na życie prywatne i sprawy poza zespołem, choć w naturalny sposób wiele rzeczy nakłada się na siebie. A w studiu idealnie się dopełniamy. Ja tworzę szybko, od razu podejmuję decyzję, a Andi dba o brzmienie i dopracowuje utwory“. Po 21 latach grania wciąż są najciekawszym i najbardziej progresywnym zespołem w historii muzyki elektronicznej. W tym roku będą świętowali swój jubileusz specjalnym wydawnictwem 21 AGAIN oraz festiwalem, który odbędzie się na jesieni w Hau 1 i Hau 2 w Berlinie. „To będzie wspaniały dwudniowy rave dla naszych przyjaciół“ – zapowiada Werner.

W służbie awangardzie

W zeszłym roku grupa zagrała ponad 30 koncertów m.in. w Japonii, Ameryce i Kanadzie, a w tym roku Jan i Andi występowali głównie w Europie – we Francji, w Hiszpanii, we Włoszech, w Anglii, w Rosji, w Niemczech. Pod koniec sierpnia będą jeszcze gwiazdami festiwalu Tauron Nowa Muzyka w Katowicach. Werner wylicza, że będzie to trzynasty albo czternasty koncert w Polsce, ale zawsze lubią tutaj wracać, bo publiczność dobrze ich przyjmuje, mają przyjemne kontakty z ludźmi i cenią polskie poczucie humoru. Jednak czy nie czują się już trochę za starzy, żeby w wieku 44 lat grać obok modnych, młodych artystów albo dla jeszcze młodszej publiczności? „Nie wiem, kiedy jest się za starym na festiwale – tłumaczy Werner. – Natomiast wciąż jestem gościem, który nie lubi stać na scenie przed wielkim tłumem. Wolę schować się za sprzętem albo stać na backstage’u. Dlatego podoba mi się atmosfera klubowa, która jest bliższa, przyjazna i pozwala na kontakt ze słuchaczami. Chociaż nie ma dla mnie różnicy, czy gramy dla 20 tysięcy czy dla 20 osób. Ważne jest to, czy chcą oni zaangażować się w imprezę, a z tym ostatnio nie mamy problemu“.

Od początku kariery w latach 90. Mouse On Mars uznawani są za awangardę elektroniki. W porównaniu z innymi przedstawicielami niemieckiego post-rocka i post-techno, ich muzyka zawsze była najbardziej taneczna i ciągle ewoluowała. Pomimo upływu lat duet wciąż nie zwalnia tempa i na ostatnich wydawnictwach WOW i Spezmodia zaprezentował najświeższą i najbardziej przystępną wizję muzyki klubowej. „Nie jesteśmy producentami techno czy didżejami, raczej staramy się regularnie poszerzać nasze zainteresowania i szukać nowych brzmień. Według nas kluby są głównym miejscem rozwoju nowej muzyki, szczególnie podobają nam się gatunki footwork i juke – tłumaczy Werner. – Również rozwój oprogramowania i sprzętu pozwala nam korzystać na żywo z większej palety dźwięków, na dynamiczne operowanie nimi i bardziej intensywną grę. Dużo korzystamy z syntezatorów Massive i Razor oraz używamy nowych patchy w Max/MSP do wizualizacji“. Nowy etap kariery grupa rozpoczęła w barwach berlińskiej wytwórni Monkeytown Records obok Modeselektora, Moderata, Otto von Schiracha i Siriusmo.

Laboratorium dźwięku

Podsumowując historię Mouse on Mars, Werner wskazują na trzy okresy. Pierwszy obejmuje wydawnictwa dla brytyjskiego Too Pure: Vulvaland, Iaora Tahiti i Autoditacker. „Nie wiedzieliśmy jeszcze, czy to są albumy, czy jesteśmy zespołem i jak określić naszą muzykę“ – wspomina. Drugi etap to przełomowe płyty dla Sonig: Niun Niggung, Idiology i Radical Connector, które pozwoliły im się zaistnieć nawet w telewizji Viva. „To były trudne i wymagające wydawnictwa, muzyka była różnorodna, dopracowana i zawierała wariacje na temat popu“ - tłumaczy muzyk. Potem nastąpiła faz przejściowa – eksperymentalny album Varcharz dla Ipecac i Tromatic Reflexxions z Markiem E. Smithem (The Fall) jako Von Südenfed. „Zdaliśmy sobie sprawę, że nikt nie kupuje płyt i muzyka traci wartość. Podjęliśmy decyzję o nie wydawaniu już niczego, tylko skupieniu się na koncertach i badaniach muzycznych – tłumaczy Werner. – Dopiero po przeniesieniu się z Andim do Berlina sytuacja ustabilizowała się. W nowym studiu nagrywa nam się lepiej i szybciej niż kiedykolwiek“. Na razie efektem tego są płyty Parastrophics i WOW.

Obecnie bazą Mouse on Mars jest studio mieszczące się w Funkhaus Nalepastraße, w dawnym kompleksie budynków radia i telewizji DDR w dzielnicy Oberschöneweide. Muzycy określają je jako laboratorium albo warsztat – wokół stołu mikserskiego i głośników oraz między laptopami Mac i kablami porozstawiane są syntezatory Korg, automaty perkusyjne i sekwencery Roland, efekty Electro-Harmonix, różne urządzenia własnej produkcji oraz iPhone z ich własną aplikacją WretchUp. „Zmiany muzyczne zawsze szły w parze z rozwojem technologicznym. Pamiętam jeszcze pierwsze komputery Atari, samplery, magnetofony Tascam w naszym studiu w Düsseldorfie. Potem potrzebowaliśmy dłuższych sampli i więcej dźwięków do przerobienia, więc kupowaliśmy bardziej zaawansowane urządzenia i szybsze komputery. W pewnym momencie korzystaliśmy głównie ze sprzętu analogowego, syntezatorów Yamaha czy Rolanda, ale w końcu przerzuciliśmy się całkowicie na komputery i software m.in. Logic i Native Instruments – tłumaczy Werner. – Nasza działalność przypomina trochę badania naukowe, jesteśmy jak ekspedycja wysłana statkiem w kosmos“.

Czytaj cały artykuł:


http://www.goethe.de/ins/pl/lp/kul/dup/mus/pl13245147.htm