korepetycje angielski korepetycje niemiecki
Nie jesteś zalogowany.
Nie masz konta?

Z HOMESCHOOL24.PL: Should I stay or should I go?



Should I stay or should I go? - to dla mnie piosenka kultowa. Na tyle kultowa, że uwielbiam ją śpiewać. Publicznie. Choć śpiewanie jest jednym z tych nielicznych talentów, których nie posiadam ;) , zdarzało mi się ją wykonywać na karaoke i zdarza mi się, znacznie częściej, w klasie. W obu przypadkach jest to źródłem nieustającej radości publiczności. W drugim – ma chyba o wiele głębsze znaczenie.

Should I stay or should I go? - to pytanie, z którym od czasu do czasu zmaga się większość z nas. I chyba nie należy się go ani bać ani wstydzić. Świadczy ono o tym, że podchodzimy do swojej pracy refleksyjnie, że nie staliśmy się na tyle przekonani o własnej wyjątkowości i nieomylności, by stanąć w miejscu i przestać się rozwijać. A że czasem mamy wątpliwości? No cóż, o motywacji pisałam już tutaj.

Ale pytanie Should I stay or should I go? stawiają sobie również nasi studenci. Z przeróżnych powodów, na które nie zawsze mamy wpływ. Za niektórymi, oby było ich jak najmniej, susami goni kryzys, depcząc im po piętach i zmuszając do przewartościowania priorytetów finansowych. Niektórzy mają typowo słomiany zapał: naraz zaczynają uczyć się angielskiego, niemieckiego, tańca towarzyskiego, jednocześnie zapisują na piłkę nożną, karate oraz kurs garncarstwa. Niestety, pomimo licznych prób nikomu, oprócz Hermiony, przyjaciółki Harrego Pottera, nie udało się doby wydłużyć. Jeszcze inni, mają po prostu wątpliwości, czy "się nadają". Bo mają problem z "przełamaniem się". Bo nie mają czasu na regularne odrabianie pracy domowej. Bo wydaje im się, że robią za wolny postęp. Bo za mało/za dużo gramatyki, ewentualnie słuchania, czytania, pisania. Bo ich poprzedni nauczyciel uczył w inny sposób.

Wydaje mi się, że pomimo oczywistego faktu, iż wszystkich oczekiwań spełnić w 100% po prostu się nie da, dobry nauczyciel potrafi przekonać studentów należących do tej ostatniej grupy, że jednak warto zostać. Niemniej jednak nie da się tego osiągnąć, gdy koncentrujemy się tylko na nauczanym przedmiocie w oderwaniu od konkretnych ludzi, których mamy go nauczać. Stąd oprócz wytłumaczenia różnicy pomiędzy Present Perfect i Past Simple, zaprezentowaniu nowych idiomów, przedstawienia modelu listu formalnego, i tysiąca innych spraw, trzeba jeszcze zadbać o tak zwaną "atmosferę". Co więcej, to właśnie ta sławetna atmosfera wydaje mi się kluczowa. Studenci, którzy dobrze się znają, czują swobodnie i bezpiecznie w swojej grupie i ze swoim nauczycielem o wiele rzadziej zadają sobie tytułowe pytanie i o wiele częściej zostają, aby kontynuować swoją przygodę z angielskim.

Mówiąc o atmosferze myślę tak naprawdę o dwóch rzeczach. Po pierwsze o relacjach pomiędzy nauczycielem i grupą oraz pomiędzy członkami grupy. Rola nauczyciela w budowaniu tego typu kontaktów międzyludzkich jest nie do przecenienia. Powinniśmy więc posiadać duży repertuar środków, służących ich kreowaniu. Czas poświęcony na lekcji na wszelkie warm-upy, ice-breakery, przypominanie sobie informacji dotyczących siebie nawzajem, personalizowanie struktur gramatycznych czy słownictwa nigdy nie jest czasem straconym.

Przykład takiego ćwiczenia? Dość często zaczynam lekcję bardzo prostym poleceniem: "Macie 5 minut na powiedzenie czegoś miłego jak największej ilości osób w grupie". Na początku, są to najczęściej komplementy typu "Masz fajne spodnie". Z czasem, gdy wszyscy poznają się lepiej, pozytywne komentarze robią się bardziej osobiste, np. "Bardzo lubię twoje poczucie humoru, bez ciebie na zajęciach nie jest tak zabawnie", czy "Podziwiam, że zawsze masz zrobioną pracę domową". Zdumiewające, jak wiele widzą inni ludzie i jak bardzo się do siebie zbliżają dzięki wyartykułowaniu tego. Przyznaję, że na początku niektórzy reagują ze zdziwieniem; z czasem, jednak, staje się to ten moment lekcji, na który najbardziej czekają, i który najmilej z perspektywy czasu wspominają. Mi jako, lektorce, daje to możliwość pozytywnego nieformalnego skomentowania postępów poszczególnych studentów. A poza tym nic nie nastraja tak pozytywnie do pracy, jak usłyszenie komplementu na temat swojej fryzury, jeansów, czy sposobu prowadzenia zajęć :)

Po drugie, wspominając o atmosferze, myślę o stworzeniu takich warunków do nauki, by każdy czuł się w nich dobrze. A więc zadbanie o potrzeby wzrokowców, słuchowców, kinestetyków, indywidualistów, "grupowców", itd. Poznanie swoich studentów na tyle, by widzieć ich indywidualne potrzeby, budować ich autonomię, wskazywać kierunek rozwoju. Jednym słowem nauczyciel niekoniecznie musi być alfą i omegą, czy chodzącym słownikiem, lecz raczej przewodnikiem, któremu uczniowie ufają i za którym chcą podążać.

Niewątpliwe wiąże się z tym kwestia naszego autorytetu wśród studentów. Czasem tak bardzo chcemy tym autorytetem zostać, że stajemy się kimś w rodzaju nieomylnego dyktatora, ślepo wierzącego w swoje umiejętności i techniki nauczania. W efekcie przestajemy eksperymentować, bo po co? Przecież to ćwiczenie sprawdziło się już tyle razy, przecież mamy już doświadczenie, przecież wiemy, że to "wychodzi". I tu nasuwa mi się pytanie, kogo możemy nazwać doświadczonym nauczycielem. Ile lat należy przepracować by zasłużyć na to miano? A może nie chodzi o lata? Może nauczyciel, który od 10-u lat prowadzi zajęcia w praktycznie nie zmieniony sposób nie jest wcale ekspertem lecz rutyniarzem? Z drugiej strony, nauczyciele, dopiero rozpoczynający karierę, również bywają "nieomylni". Chyba dlatego, że tą autorytarnością próbują przykryć niepewność związaną np. z faktem, że są młodsi od swoich studentów, albo niewiele starsi. No bo jak tu przejść na ty z kimś, kto jest od nas starszy lub młodszy o 10 lat? Wątpliwości mogą również wynikać z faktu, że czują się "niedoświadczeni"... Błędne koło. A przecież nie jest tak, że osoba posiadająca autorytet nie może mieć żadnych słabości. Przecież tak naprawdę łatwiej nam identyfikować się z kimś, kto nie jest tak do końca ideałem.

W końcu doszliśmy do momentu, w ktorym wyjawię dlaczego z lubością wcielam się w skórę Joe'go Strummera i nie posiadając talentu wokalnego zdarza mi się na lekcjach, fałszując niemiłosiernie, śpiewać z moimi uczniami Should I stay or should I go?. Otóż po pierwsze, uczy mnie to pokory i przypomina, że nie wszystko wiem i nie wszystko potrafię. Po drugie, pozwala mi to lepiej wczuć się w sytuację moich studentów, uświadamiając jak ciężko tak naprawdę jest się przełamać i robić to w czym nie jesteśmy dobrzy. W moim przypadku śpiewać, w ich mówić w obcym języku. A po trzecie, zawsze jest to swoistym katalizatorem, pomagającym ludziom się otworzyć. Bo skoro ona nie umie śpiewać, a jednak to robi, to może ja w końcu przestanę się bać i wyrażę swoją opinię na forum klasy...

autor: Sylwia Borowska-Szerszun
http://www.homeschool24.pl/index.php/home/Should-I-stay-or-shoul d-I-go-.html