korepetycje angielski korepetycje niemiecki
Nie jesteś zalogowany.
Nie masz konta?

O podróżach i Warszawie – rozmowa z dyrektorem Goethe-Institut

"Warszawa bardzo zmieniła się w ciągu ostatnich 20 lat" - o swoim powrocie do Warszawy opowiada dyrektor Instytutu Goethego

Każdemu podróżnemu bez względu na cel jego podróży życzy się "Szczęśliwej podróży". My na spotkaniach pokazujemy podróże z bardzo różnych powodów - mówi dr Christoph Bartmann, nowy dyrektor Instytutu Goethego w Warszawie


Agata Piasecka: Pracował pan w Instytutach Goethego w Monachium, Pradze, Kopenhadze i Nowym Jorku. Każdy z nich różnił się od siebie?
Dr Christoph Bartmann: W Instytutach Goethego pracuję prawie od 30 lat, więc te różnice to nie tylko kwestia innych miejsc, ale i czasów. W Pradze byłem na początku lat 90., zaraz po upadku komunizmu. Tamta Praga była zupełnie inna niż teraz.

Praca w tych miejscach bardzo się od siebie różniła. Np. w Nowym Jorku mnóstwo się dzieje, swoje siedziby mają setki organizacji zajmujących się kulturą, dlatego Instytut Goethego nie odgrywa tam szczególnie ważnej roli. W Warszawie ludzie więcej wiedzą o Niemczech, a stosunki polityczne między naszymi krajami są ważnym i dyskutowanym tematem.

Miał pan jakieś wyobrażenie o Polsce przed objęciem stanowiska dyrektora Instytutu w Warszawie?
Ostatni raz byłem w Polsce w 1993 roku. Nie miałem więc poczucia, że jestem tu zupełnie obcy. Ale przyjechałem i zobaczyłem ogrom zmian, jakie zaszły w Warszawie od mojej ostatniej wizyty – jak rozwinęła się infrastruktura, zmienił się krajobraz. W pewnym sensie to, co zobaczyłem, odpowiadało moim wyobrażeniom, ale zaskoczyła mnie też skala zmian.

Po pół roku spędzonym w Warszawie ma pan już ulubione miejsca?
Mieszkam w Alei Przyjaciół, która bardzo mi się podoba. Bywam w okolicy na Koszykowej i na placu Zbawiciela, które wiem, że jest bardzo modnym miejscem. Przyjaciele polecili mi też wizytę na Pradze i Saskiej Kępie, żeby zobaczyć tę bardziej industrialną, surową stronę Warszawy, która też bardzo mi się spodobała.

Recenzuje pan książki dla niemieckich gazet. Co z polskiej literatury by pan polecił?
Byłem krytykiem literackim dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung” i „Süddeutsche Zeitung”. Teraz pisuję trochę mniej, bo czasy się zmieniły. W gazetach nie ma już tyle miejsca na recenzje, a o zlecenia ubiega się wielu freelancerów, dla których jest to główne źródło utrzymania.

Przez ostatnie 25 lat zrecenzowałem dużo polskich książek. Ogromne wrażenie zrobiły na mnie „Dzienniki” Gombrowicza. Recenzowałem też Stasiuka, Tokarczuk, Huelle. A przed przyjazdem przeczytałem Mickiewicza. Moją pierwszą polską książką było „Quo Vadis” Sienkiewicza, którą znalazłem w biblioteczce mojego ojca. To taka obowiązkowa pozycja, którą wszyscy mieli, bo Sienkiewicza nagrodzono za nią Noblem. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że czytam coś polskiego.

A co ze współczesnej niemieckiej literatury poleciłby pan Polakom?
Najlepsza książka, jaką przeczytałem w ostatnim czasie, to „Die Welt im Rücken” Thomasa Melle, która jest kroniką życia z depresją maniakalną. Bardzo lubię też powieści Brigitte Kronauer. Polecam ją, jeśli ma się ochotę na perfekcyjnie napisaną niemiecką powieść. Nawet nie chodzi o same historie, ale to, jak autorka sprawnie posługuje się językiem.


W Instytucie Goethego odbywa się właśnie cykl „Szczęśliwej podróży”. Tytuł nieco przewrotny, bo nie każda z podróży dobrze się kończy.
Każdemu podróżnemu bez względu na cel jego podróży życzy się „Szczęśliwej podróży”. My na spotkaniach pokazujemy podróże z bardzo różnych powodów. Obok historii przyjemnych, jak fotografia podróżnicza czy opowieść o podróżach, pokazywaliśmy film o niemieckich Żydach uciekających przed Holocaustem do Szanghaju, a w maju wyświetlimy film „Awaria” poruszający problem współczesnych uchodźców przedzierających się przez Morze Śródziemne.

„Awaria” to bardzo ważny film, zwłaszcza w Polsce, gdzie problemy uchodźców są nieraz traktowane wrogo. Jak do tematu podchodzą Niemcy?
Właśnie przeczytałem, że w zeszłym roku w Niemczech przyjęto 850 tys. uchodźców i osób starających się o azyl. Sytuacja w Berlinie jest zupełnie inna niż w Warszawie. W Berlinie w kulturze biorą udział wszyscy, także imigranci, uchodźcy, i to jest bardzo ciekawe i piękne. Z drugiej strony są jednak problemy, jak to, że w szkołach w niektórych dzielnicach Berlina 70 proc. dzieci nie mówi po niemiecku. Ta sytuacja prowadzi do powstania klasowości. Wcale nie jest dobra i z nią niemieckie władze muszą sobie jakoś poradzić.

W Niemczech nie sposób uniknąć dyskusji o uchodźcach, także w prywatnych rozmowach. Wiem, że w Polsce społeczeństwo jest bardzo podzielone, na tych, którzy chcą robić więcej dla uchodźców, i tych, którzy chcą, żeby nic nie robić.

Zastanawiam się, czy wypracujemy jakieś wspólne europejskie stanowisko w tej sprawie.

W piątek w ramach „Szczęśliwej podróży” poprowadzi pan spotkanie z Iliją Trojanowem, pisarzem, który urodził się w Bułgarii, przeniósł do Niemiec, a potem mieszkał też w Afryce.
Trojanow jest świetnym przykładem pisarza podróżnika. W swojej książce „Kolekcjoner światów” opisuje on wędrówkę, jaką po Indiach, Bliskim Wschodzie i Afryce odbył brytyjski oficer Richard Francis Burton. Z kolei w jego książce „Moja olimpiada. 1 amator, 4 lata, 80 konkurencji” opowiada o swoich doświadczeniach z ćwiczeń i treningów olimpijskich dyscyplin, które zebrał w ciągu czterech lat.

Czy dla niemieckich czytelników ważne jest, że Trojanow sam jest synem uchodźców z Bułgarii?
Jeśli przyjrzeć się współczesnej niemieckiej literaturze, to wielu naszych pisarzy urodziło się w Afryce, Rosji czy Rumunii, ale pisze po niemiecku i ma wkład w rozwój niemieckiej literatury. Trojanow jest jednak jednym z pierwszych przedstawicieli tego pokolenia i ma wyjątkowo barwną biografię. Jest też bardzo znany z powodu swojej działalności politycznej. Pamiętam, jak w 2013 r. zaprosiliśmy go do Instytutu Goethego w Nowym Jorku. Nie został jednak wpuszczony do USA, bo chwilę wcześniej podpisał list otwarty sprzeciwiający się szpiegostwu USA. Nie podano oficjalnego powodu zakazu wyjazdu, ale gdy spotkanie odbyło się parę miesięcy później, oczywiście dotyczyło w całości szpiegostwa.

Czytaj cały artykuł:

http://www.cojestgrane24.wyborcza.pl/cjg24/1,13,21567628,147812, Cykl-spotkan--Szczesliwej-podrozy--w-Instytucie-Go.html