korepetycje angielski korepetycje niemiecki
Nie jesteś zalogowany.
Nie masz konta?

No popatrz Krysia, jacy oni są bezczelni!!! - bloguje Łukasz Kuciński (inteligencja pedagogiczna)


Ta historia jest autentyczna i wydarzyła się w jednym z warszawskich gimnazjów.

Lekcja matematyki rozpoczęła się w ciszy. Uczniowie wiedzieli co ich czeka i że nie będzie łatwo. Jak zwykle. Kiedy nauczycielka weszła do klasy zaległa cisza i wszyscy karnie zajęli swoje miejsca. Wszyscy nienawidzili tej baby, jak tylko mogli najmocniej. No bo za cą ją lubić, skoro nawet głośne oddychanie mogło się skończyć ironiczną uwagą lub wpisem do dzienniczka albo nakazem stawienia się w szkole rodziców. Lepiej już było robić, co chciała, żeby tylko dała święty spokój i odczepiła się raz na zawsze.

Nauczycielka wyczytała nazwiska z listy, wpisała obecności i kazała pochować wszystko, co leżało jeszcze na ławkach. Zostają tylko długopisy! - powiedziała. Uczniowie bez słowa wykonali polecenie, bo o ściąganiu i tak nie było mowy. Z walącymi sercami jeden po drugim odbierali od nauczycielki kserówki z zadaniami. Ale miały one zostać odwrócone do góry nogami dotąd, aż nie padnie sygnał "start".

Nagle skrzypnęły drzwi i w szparze pojawiła się twarz nauczycielki od historii, która porozumiewawczym spojrzeniem wywołała matematyczkę na korytarz. Ta jednak stanęła w drzwiach, żeby nie dać najmniejszej nawet szansy na podejrzenie zadań testowych. Co chwila spoglądała na historyczkę a zaraz potem na salę, śledząc swoim przenikliwym wzrokiem każdy, nawet najmniejszy ruch. Bo przecież wszędzie czaił się podstęp i jasne było, że jeżeli tylko odwróci wzrok, wszyscy uczniowie bedą próbowali ją oszukać, ściągnąć, sprawdzić, wyprowadzić w pole. Bo przecież uczniowie to zaraza ludzkości, to zwierzęta bez honoru i dobrego wychowania, a co najgorsze, nieuki bez ambicji.

Kuba, siedzący w pierwszej ławce przy drzwiach podsłuchał, że najprawdopodobniej następna lekcja (właśnie historia) nie odbędzie się, bo historyczka miała gdzieś wyjść i coś załatwić, więc taka informacja nie mogła przecież dłużej czekać. Rozeszła się w mgnieniu oka po całej klasie, wzbudzając radość i uśmiechy. Rewelacja! Nie ma historii! Szczęście niepojęte! Zaczęło się od szeptów, potem zaczęły się ciche komentarze, a potem normalne rozmowy i planowanie, co można zrobić w tak pięknym, wolnym czasie.

Matematyczka zagadała się trochę z historyczką, więc strach i cisza miały możliwość nieco odetchnąć. Na twarzach uczniów pojawiły się normalne uśmiechy, bo cenne minuty uciekały, a rozmowa trwała i trwała, więc powoli zaczęła nawet kiełkować w nich nadzieja, że może testu dzisiaj nie będzie. Kiedy informacja o odwołaniu lekcji historii się potwierdziła, uczniowie z uśmiechami dali wyraz swej radości.

Wtedy matematyczka odwróciła głowę w kierunku klasy. Jej twarz przybrała wyraz zmęczonego życiem PIT BULA i wykrzyknęła. Ciiiiszaaaa!!! Potem zwóciła się do koleżanki i powiedziała: No patrz Krysia, jacy oni są bezczelni. To ludzkie pojęcie przechodzi!

Zamknęła drzwi i z pogardą w oczach zwróciła się do jednego z uczniów: I co ci tak wesoło? W jednej sekundzie znów na sali zaległa grobowa cisza.

Ale spytany uczeń, nauczony dobrych manier i skoro ktoś pyta, należy odpowiedzieć, powiedział: A czy to źle, że mamy dobry humor? I na domiar złego dodał: Nie wolno nam się cieszyć albo śmiać?

Co się działo dalej, to można sobie wyobrazić. Zacytuję tylko panią nauczycielkę, która stwierdziła: Takiej bezczelności to ja już dawno nie widziałam. Następnie wezwała rodziców do szkoły i na przerwie zgłosiła sprawę do dyrektora. Pewnie wszystko rozeszłoby się po kościach, gdyby nie mama chłopca, która następnego dnia stawiła się w szkole, załatwiając sobie 2 godziny wolne u swojego szefa, mówiąc: "W zasadzie zgadzam się z moim synem, bo szkoła nie jest tylko po to, żeby sie uczyć, ale żeby miło spędzać czas. I nie rozumiem, gdzie właściwie jest problem."

Jeżeli ktoś w życiu nie widział prawdziwej furii, to mógł wtedy popatrzeć na matematyczkę, która się zagotowała, wykrzykując: Noooooo, teraz to ja już wiem, dlaczego Pani syn jest taki bezczelny, bo ma w domu dobry przykład i idealny wzór do naśladowania!!!

Oczywiście historia miała ciąg dalszy i o mały włos nie skończyła się wielką draką, wraz z usunięciem chłopaka ze szkoły, bo urażona duma matematyczki nie pozwalała jej zaakceptować poddania się w takiej sytuacji. Sprawę załagodził zmieszany dyrektor, który też zupełnie nie wiedział, w czym leży problem, ale nie powiedział tego głośno.

Udało się. Chłopak chodzi do klasy. Ma tylko przechlapane z matematyki, ale trudno. Jakoś zda do nastęnej klasy, chociaż zamknął się w sobie i w ogóle mało sie odzywa. Mama już nigdy nie poszła do szkoły wysłuchiwać skarg, bo stwierdziła, że z wariatką nie ma zamiaru rozmawiać i zastanawia się, czy nie iść z symen do psychologa, bo wydaje jej się, że syn na zawsze już znienawidził nie tylko tę szkołę, ale i wszystkie inne. Matematyczka kontaktuje się teraz wyłącznie z tatą chłopca, uważając że ta bezczelna matka nie będzie jej zarzucać złego postępowania. Dyrektor machnął ręką, bo nie zwolni matematyczki, której do emerytury zostały jeszcze tylko 2 lata.

A uczniowie boją sie dalej. Chociaż dobrze, że historii wtedy nie było, bo historyczka musiała iść coś załatwić.

Pozdrawiam



Łukasz Kuciński

www.inteligencja.edu.pl
http://lukaszkucinski.blox.pl/2009/12/No-popatrz-Krysia-jacy-oni -sa-bezczelni.html