korepetycje angielski korepetycje niemiecki
Nie jesteś zalogowany.
Nie masz konta?

Janko Muzykant, czyli zabójczy talent młodego rolnika. Psychologiczne podstawy motywacji do nauki. 8



kącik porad dydaktycznych Łukasza Kucińskiego

Janko Muzykant, czyli zabójczy talent młodego rolnika. Psychologiczne podstawy motywacji do nauki. Część 8.

W poprzedniej części Psychologicznych podstaw motywacji do nauki zastanawialiśmy się, jak Janko Muzykant przy pomocy swojego talentu z wideł zrobił skrzypce.

Jeżeli ktoś czytał wspomniane przeze mnie opowiadanie Sienkiewicza, to wie, że wystarczyło wbić widły w kupę leżącego na polu obornika, a już instrument był gotowy.

"W polu grała mu bylica, w sadku pod chałupą ćwirkotały wróble, aż się wiśnie trzęsły! Wieczorami słuchiwał wszystkich głosów, jakie są na wsi, i pewno myślał sobie, że cała wieś gra. Jak posłali go do roboty, żeby gnój rozrzucał, to mu nawet wiatr grał w widłach."



Dzisiaj przyszła pora na prawdziwe wyzwanie i na odkrycie w sobie prawdziwego talentu, czyli zadanie dla uczniów: Jak ze skrzypiec zrobić widły.

Obecne zadanie wymaga znacznie większego zapału i zdolności, bo wykonanie z instrumentu muzycznego narzędzia rolniczego nie jest rzeczą prostą. Nie da się bowiem tak łatwo przystosować skrzypiec do rozrzucania nawozu jak wideł do grania, ale gdybyśmy jednak zrobili eksperyment i kazali uczniom zaproponować możliwe rozwiązania, to idę o zakład, że wymyśliliby kilka naprawdę fajnych i dowcipnych technologii. Jedno jest pewne, że często rzeczy, które wydają nam się niemożliwe do wykonania, bo filtrujemy nasze możliwości przez nasze własne doświadczenia (w tym sukcesy, ale przede wszystkim porażki), inna osoba może wykonać bez żadnego kłopotu. Dlaczego tak jest? – bo ta osoba nawet nie wie, że tego zadania nie da się wykonać, więc je wykonuje.

Tak samo jest z naszymi uczniami. My nawet nie wiemy, jakie mają zdolności i talenty, bo mierzymy ich naszą miarą, zakładając, że świat jest taki, jakim MY go widzimy. Dlatego przydzielamy im zadania na naszą miarę i udzielamy im wskazówki, jak mają je wykonać, bo wydaje nam się, że najlepiej znamy technologię. Gdybyśmy dali im jednak nieco więcej wolności i potrafili zapalić ich do (mierzonych ich miarą) ciekawych, niezwykłych i ambitnych przedsięwzięć, to okaże się, że ich talenty eksplodują i zamiast grupą przeciętnych uczniów dowodzimy zespołem utalentowanych wynalazców. Bo wolność, mili Państwo, to wszystko czego potrzeba talentowi, żeby rozkwitł.

Propozycja jest taka: Cokolwiek myślimy, myślmy odwrotnie. Wtedy rezultaty będą lepsze i zobaczymy wszystko w innym świetle. Talent muzykalnego Janka spowodował dosyć bolesne dla niego samego zakończenie. Ale takie historie zdarzają się tylko w opowiadaniach wielkich pisarzy dla podniesienia nakładów i lepszej sprzedawalności ich dzieł. W rzeczywistości życie jest o wiele prostsze i radośniejsze, a odkryty talent pomaga się rozwijać, osiągać szczęście i żyć pełnią życia, naprawdę.

Proponuję zatem krótką instrukcję, jak doprowadzić do tego, aby nasi uczniowie odkryli w sobie talenty i w ten sposób spełnili niezwykle ważny warunek, niezbędny do zaspokojenia potrzeby samorealizacji.



2.3. Rozbudzanie talentów

Z psychologicznego punktu widzenia przyjmuje się, że kształtowanie się charakteru i talentu ma miejsce we wczesnym dzieciństwie, czyli do około 4. i 5. roku naszego życia.

Fakt jest faktem, że odkąd człowiek przestaje być niemowlęciem i zaczyna już nieco bardziej świadomie spoglądać na świat, uwidaczniają się w jego zachowaniach dominujące cechy charakteru. Każdy rodzic może po normalnej, codziennej obserwacji w przybliżeniu określić cechy psychiczne swojego dziecka i zadatki na człowieka egoistycznego, niezłomnego - o silnym charakterze czy raczej szlachetnego lub uległego. W młodym wieku dosyć łatwo jest kształtować charakter człowieka, który opierając się na wzorcach ze swojego otoczenia i ogromnych autorytetach w postaci rodziców, z którymi ma nieprzerwany kontakt, dostosowuje się i wpasowuje w istniejącą rzeczywistość. Dzieci pozostawiane same sobie częściej będą wyrastać na osoby przebojowe i ambitne, radzące sobie w każdych okolicznościach niż dzieci otaczane troskliwą opieką i pozbawione wszelkich przykrych obowiązków, które są wykonywane zazwyczaj przez ich rodziców. Poszukajmy przykładów wśród znajomych rodzin, przekonajmy się, że faktycznie tak to działa i zastanówmy się, jak wykorzystać tę zasadę w naszej pracy.

Podobnie sprawa ma się z talentami. Odkryte we wczesnym dzieciństwie, rozwijane i stymulowane talenty towarzyszą nam przez całe nasze życie. Nie rozwijane zanikają z czasem i zatracają swoją pierwotną moc.

Często, prowadząc szkolenia motywacyjne dla ludzi myślących o zrobieniu kariery zawodowej czy w biznesie, cofam się do lat młodzieńczych uczestników i wspomnień, czym lubili się zajmować, kiedy byli małymi dziećmi. Taki powrót do dzieciństwa często uświadamia dorosłym ludziom, że stracili to, co mieli w życiu najcenniejszego - naturalną zdolność bawienia i cieszenia się życiem oraz naturalne talenty. Często okazuje się, że to co robią dzisiaj wcale nie zgadza się z ich zdolnościami i talentami, bo priorytetem stało się w międzyczasie zarobienie wystarczającej ilości pieniędzy na bieżące potrzeby lub zaspokojenie, często "chorych" ambicji swoich rodziców, którzy mieli wizję swojego dziecka, jako lekarza, prawnika czy księdza. To dlatego ich dzisiejsze życie pełne jest tak wielu kłopotów.

Życie zgodne z uzdolnieniami lub talentem w jakiejś dziedzinie jest zgodne z charakterem i osobowością człowieka i w rezultacie staje się jego pasją, a nie walką o byt i przetrwanie. Zamiast kłopotów i rozczarowań dostarcza ono satysfakcji i uśmiechu na co dzień.

Kwestia utalentowania w pewnym określonym kierunku jest więc niezwykle ważną cechą naszego przyszłego życia, bo tylko robienie czegoś, co się lubi i co się "czuje" może zakończyć się pełnym sukcesem. Nie jest jednak prawdą, że talenty ujawniają się tylko do piątego roku życia, a potem nie powstają już żadne nowe. Zazwyczaj nie wiemy, jakie mamy talenty i nie zdajemy sobie sprawy z tego, że je mamy, dopóki nie stworzymy im okazji do ujawnienia się.

Jak zatem odkrywać i rozbudzać talenty uczniów, aby dać im najcenniejszą rzecz, jaką mogą od nas otrzymać ­­- wiedzę, czym chcą się zajmować w przyszłości, a może nawet w dorosłym życiu.

Warto pamiętać, że zawód nauczyciela jest tym zawodem, w którym dana nam jest możliwość wpływania na charaktery i zdolności młodych ludzi. Pamiętajmy zatem, że możemy wzmacniać ich predyspozycje, możemy trenować zdobyte przez nich umiejętności i, co najważniejsze, możemy pomagać im odkrywać i rozwijać ich talenty.

Zastanówmy się, czy możemy pomóc naszym uczniom rozbudzić w sobie talent i jak to zrobić.

7 wskazówek, jak pomóc uczniom odkryć i rozwijać ich talenty

1.Zostaw uczniowi sporo wolnej przestrzeni - przestań mu ciągle mówić, co i jak ma robić.
2.Organizuj uczniom możliwości zdobycia jak największej liczby różnego typu umiejętności.
3.Sygnalizuj mu ciekawe wydarzenia i interesującą wiedzę, żeby sam chciał sięgnąć po informacje na ich temat.
4.Pokazuj mu na przykładzie swoim i innych osób, czym warto się zainteresować.
5.Pomóż mu podejmować obiektywne decyzje widząc jego problemy jego oczami, a nie oceniając wszystko tylko ze swojej perspektywy.
6.Zamiast krytykować, że zmarnował czas na niepotrzebne rzeczy, a nie na naukę, okaż mu zainteresowanie, pochwal go za jego talent i zastanów się, jak wykorzystać jego zapał w korzystnym dla Ciebie kierunku.
7.Zawsze nagradzaj wszystkie przejawy pasji i zdolności każdego ucznia, nawet wtedy, kiedy nie mają nic wspólnego z nauczanym przez Ciebie przedmiotem.

Przeanalizujmy teraz poszczególne wskazówki.

1. Zostaw uczniowi sporo wolnej przestrzeni - nie mów mu ciągle co i jak ma robić.

To niezwykle ważna zasada. Już wcześniej porównywaliśmy ze sobą dwoje dzieci, z których jedno, pozostawione bez opieki, samo musi zacząć wyznaczać i realizować swoje cele, staje się bardziej samodzielne i przebojowe, a drugie, otoczone nadmierną opieką, gdzie zawsze wszystko dostaje i inni troszczą się o jego czas, staje się całkowicie bezradne. Taki sam mechanizm działa w uczeniu i wychowaniu naszych uczniów. Traktowanie ich niezależnie od wieku jako dzieci, którymi trzeba kierować i myślenie, że nie są oni w stanie nic samemu zrobić powoduje, że zaczynają to wykorzystywać i w rezultacie nie wkładają w naukę żadnej pracy. Pozostawienie ich całkowicie bez opieki może doprowadzić do takiego samego rezultatu, dlatego tylko umiarkowane kontrolowanie wydaje się tutaj być najlepszym rozwiązaniem. Kontrolowanie rozumiane jednak nie jako krytyka i wytykanie błędów, lecz zachęcanie i motywowanie do podejmowania odpowiednich działań.

Tylko uczeń, który samodzielnie podejmie kroki w celu wykonania zadania i samodzielnie je wykona, jest w stanie polubić to, co robi.

2. Organizuj uczniom możliwości zdobycia jak największej liczby różnego typu umiejętności.

Przypomina mi to sytuację jednego z uczniów, który początkowo miał pretensje do swoich rodziców, że ani na chwilę nie pozwolą mu się nudzić, wymyślając coraz to nowsze zajęcia. Zapisywali go na kurs tańca, naukę gry na fortepianie, akordeonie i gitarze, następnie na języki obce i na grę w tenisa, zachęcali go również, żeby występował w kółku teatralnym, recytował wiersze na akademiach i konkursach recytatorskich, brał udział w olimpiadach przedmiotowych z matematyki i języka polskiego. Potem było jeszcze kółko elektroniczne i wreszcie harcerstwo oraz założony z kolegami klub brydżowy.

Efekt był mizerny, bo i samego ucznia, jak i jego rodziców kosztowało to sporo czasu i nerwów, a warto dodać, że to wszystko działo się w szkole podstawowej (wtedy 8-klasowej), czyli do 14 roku życia.

Kurs tańca nie nauczył go tańczyć, ale przynajmniej dał mu poczucie, że nie jest w tym najgorszy i ośmielił do tego stopnia, że przestał podpierać ściany na dyskotekach szkolnych, co wzbudzało zainteresowanie jego koleżanek.

Nauka gry na instrumentach skończyła się po trzech latach okropną draką z rodzicami, zaprzestaniem chodzenia na zajęcia z fortepianu, umyślnym i trwałym zarazem uszkodzeniem akordeonu i sprzedaniem gitary koledze. Jednak trzy lata gry pozostawiły w jego umyśle znajomość dźwięków, nut i zamiłowanie do muzyki. W późniejszym okresie już sam, bez wiedzy rodziców rozpoczął naukę gry na harmonijce ustnej i bambusowej samponii, a w rezultacie zaczął grać w studenckim zespole latynoamerykańskim. Do dzisiaj rozpoznaje nuty i wie, że w razie potrzeby jest w stanie przypomnieć sobie wszystko, czego się nauczył.

Nauka języków obcych w domu kultury, gdzie zajęcia były prowadzone w sposób alternatywny i dzieci mogły uczyć się jednocześnie 10 języków obcych, doprowadziła ostatecznie do sytuacji, że uczeń ten przestał odbierać naukę języków jako obowiązek, lecz potraktował ją jako wyśmienitą zabawę i zobaczył, że inne dzieci są w stanie nauczyć się nawet języka chińskiego. Wtedy nauka angielskiego wydała mu się śmiesznie łatwa i w rezultacie obecnie porozumiewa się w czterech językach, a naukę piątego właśnie rozpoczął.

Gra w tenisa ziemnego zakończyła się zupełnie niczym, chociaż sprawiał mu wtedy dużą przyjemność, a gdy po latach stanął na korcie, nie wcelował nawet w piłkę zaserwowaną przez koleżankę.

Występy w kółku teatralnym nie zrobiły z niego aktora, lecz dały mu coś niezwykle cennego - odwagę do stania przed publicznością i zarazem pozwoliły mu zdobyć odpowiednie umiejętności, aby przemawianie było odbierane z zainteresowaniem i przyciągało uwagę słuchaczy.

Konkursy recytatorskie, mimo że przynosiły uznanie i nagrody oraz lepsze oceny z języka polskiego, nie spowodowały, że stał się znanym poetą, lecz pokazały, jak wkładać ogromne emocje w to, co mówi.

Olimpiady z matematyki i języka polskiego, czyli dwóch skrajnych przedmiotów, zakończyły się już na pierwszym etapie szkolnym, przy czym warto nadmienić, że z języka polskiego start spowodowany był dosyć wysoką, jak na wiek, wiedzą, a z matematyki jedynie "miłością" dziecka do swojej nauczycielki i chęcią pokazania, że potrafi nauczyć się rzeczy według niego niewyuczalnych.

Kółko elektroniczne w miejskim domu kultury to kolejny "wymysł" rodziców, którzy zakładali, że zawód elektronika jest popłatny i dobrze będzie, jak ich syn nauczy się go wykonywać, zdając do technikum elektronicznego. Nie muszę mówić, że zupełnie nic z tego nie wyszło, bo zupełnie mijało się to z zainteresowaniami tego młodego człowieka, ale za to zdobyta wiedza podczas tych zajęć i później w innej szkole technicznej dzisiaj pozwala mu samemu naprawiać usterki lub awarie instalacji elektrycznej, a czasem nawet samemu je wykonywać.

Harcerstwo to było zupełnie nieporozumienie, bo związane z dyscypliną i podporządkowywaniem się innym ludziom wyższym stopniem już od młodych lat wydawało się temu młodemu człowiekowi zabójstwem człowieka przez człowieka, a klub brydżowy był miłą odmianą i przy okazji alibi w przypadku nieodrobionych lekcji. Jak w wielu innych przypadkach również i tutaj chłopiec ten nie osiągnął żadnych znaczących sukcesów, może poza nauczeniem się szybkiego i analitycznego myślenia oraz odczytywania emocji z mimiki i gestów współgrających osób.

Proszę zwrócić uwagę, że mimo tylu zajęć i obowiązków trudno tutaj jednoznacznie powiedzieć, co mogłoby być ocenione jako talent tego ucznia.

Zdecydowana większość tych działań nie przyniosła nic, poza nauczeniem się mniej lub bardziej przydatnych umiejętności. Wtedy ten młody człowiek nie zdawał sobie sprawy, że rozwijanie tylko jednej czy dwóch umiejętności, które przychodziły mu ze szczególną łatwością i sprawiały mu niezwykle dużą przyjemność stanie się jego sposobem na życie. A były to: języki obce i wystąpienia publiczne. A po wielu latach stał się on nauczycielem języka niemieckiego, który z wielką pasją potrafił nauczać swoich uczniów, hipnotyzując ich wypełnionym emocjami głosem, a potem menedżerem, negocjatorem, trenerem biznesu i wystąpień publicznych oraz trenerem Inteligencji Pedagogicznej, bo jak już się Państwo zorientowali, wszystko to, co napisałem, pisałem o sobie samym.

Dlatego wiem, jak ważne jest uczenie się wielu rzeczy nawet wtedy, jeżeli nie stają się one sposobem na przyszłe życie. A przecież nikt z nas - nauczycieli, nie jest w stanie przewidzieć, kim będą w przyszłości nasi uczniowie. Zachęcajmy ich zatem do uczenia się wszystkiego, na co mają ochotę, pokazujmy im to, o czym oni nie pomyśleli, wymyślajmy takie aktywności, które przynajmniej mogą się im spodobać i dadzą im pomysł na swoje życie. Być może w ten sposób dacie im coś więcej niż tylko wiedzę z matematyki, historii, fizyki, polskiego czy innego przedmiotu. Może odkryjecie w nich talent i szczególne zdolności do zupełnie niezwiązanych z waszym przedmiotem działań, a to dla tych ludzi o wiele więcej niż znajomość twierdzenia Pitagorasa, postulatów Bohra, Inwokacji, życiorysu Wyspiańskiego, przebiegu II Wojny Światowej czy trzynastu form czasowych w języku angielskim, bez czego naprawdę, uwierzcie mi, można doskonale funkcjonować w dzisiejszym świecie i odnosić ogromne sukcesy w życiu zawodowym, nie wspominając już o prywatnym.

Ponieważ nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jakie umiejętności będą potrzebne naszym uczniom w przyszłości, pomóżmy im zdobyć jak najwięcej doświadczeń. Każde doświadczenie da im poczucie, że są silni i są w stanie poradzić sobie zawsze i wszędzie.

Przecież każdy z nas potrafi robić coś ciekawego. Jeżeli każdy nauczyciel w szkole potrafiłby zainteresować uczniów swoim hobby lub pasją do tego stopnia, że przynajmniej część z nich zapragnęłaby tego spróbować, to każdy z nich mógłby wtedy znaleźć coś, co go interesuje.

Wtedy nawet ci uczniowie, którzy nie mają takich wzorców w domu, mogliby przy pomocy nauczyciela zdobyć odpowiednie i ciekawe doświadczenia, poczuć jak to jest móc robić coś ciekawego i stać się bogatym wewnętrznie człowiekiem. Nie mając jednak odpowiednich wzorców do naśladowania, korzystają z wzorców nieodpowiednich i często kończy się to w bardzo przykry sposób.

Niedawno oglądałem reportaż z warszawskiej Pragi, gdzie dzieciaki w wieku 7-12 lat opowiadały o tym, że jak dorosną będą złodziejami, bo to fajna praca i można sporo zarobić. Czy chcemy dopuszczać do naśladowania takich wzorców zachowań, dostarczanych im przez rodziców, czy może jednak sami pokażemy tym młodym ludziom, że można spróbować innego życia i robić zupełnie coś innego, co też jest fajne i dobrze płatne? Czy lepiej zrobić wszystko, żeby te dzieci zajęły się uczciwym zajęciem, czy doświadczyć, że któreś z nich ukradnie Ci kiedyś samochód - i czyja to będzie wina?

A swoją drogą, gdzie się podział nauczyciel, który przecież pracuje w praskiej szkole i dostaje pieniądze za to, żeby nauczyć te dzieci prawidłowego funkcjonowania w społeczeństwie a nie tylko kilku wierszyków i tabliczki mnożenia? Widocznie już machnął na to ręką, zirytowany brakiem sukcesów wychowawczych. Ale czy jest to zgodne z etyką naszego zawodu i misją, którą mamy? Czy staliśmy się nauczycielami, żeby się poddać zanim jeszcze cokolwiek zrobiliśmy?

Pamiętajmy, że nie wolno nam się poddawać, nawet jeżeli podjęliśmy już próby zmiany istniejącego stanu rzeczy i nie wyszło. Tylko słabi ludzie się poddają, a my często jesteśmy jedynymi osobami, które mogą pomóc.

Jeżeli robisz coś, co nie przynosi oczekiwanych rezultatów, to natychmiast przestań to robić i zrób coś innego, co przyniesie pozytywny efekt. Zmień sposób działania, metody, techniki i sposób komunikacji, i dostosuj je do swoich uczniów, a poprawisz jakość swoich działań.

3. Sygnalizuj mu ciekawe wydarzenia i interesującą wiedzę, żeby sam chciał sięgnąć po informacje na ich temat.

Wracając do wiedzy, którą przekazujecie uczniom, nigdy nie ma się pewności, że jest im ona potrzebna lub niepotrzebna.

Myślę, że wielu z moich dawnych uczniów, którzy przychodzili do szkoły, w której uczyłem, nie zakładało, że język obcy stanie się ich sposobem na życie i będą zarabiać pieniądze ucząc języka niemieckiego lub tłumacząc.

Pamiętajmy, że:

Wzbudzenie ciekawości wiedzą, której uczysz jest o wiele więcej warte niż samo wpojenie tej wiedzy uczniom.

Aby wzbudzić ich zainteresowanie trzeba być na bieżąco, zasypywać ich ciekawostkami z prasy i telewizji, dawać im możliwość skonfrontowania tego, czego dowiedzieli się na lekcji z tym, co widzą dookoła siebie na co dzień lub poznali na innych lekcjach. Rób więc wycieczki, chodź z nimi do kina lub teatru, odwiedzaj wystawy, zapraszaj do szkoły ciekawych ludzi, którzy są w stanie opowiedzieć im coś interesującego o świecie i pokazać, co można robić i czym się zajmować. Wielu uczniów może nie wiedzieć, że nawet kiedy będą mechanikami samochodowymi lub sprzedawcami w sklepie z używaną odzieżą, może im się przydać informacja z geografii, chemii lub języków obcych.

Pamiętasz może jeszcze serial Mac Gyver? Chociaż nie jest to arcydzieło sztuki filmowej, a wręcz przeciwnie - bardzo nędznej jakości produkcja, zawsze robiło na mnie wrażenie, że dzięki posiadanej wiedzy można zrobić coś z niczego i zawsze wybrnąć z najgorszych nawet opresji. Takie przekonanie towarzyszy mi zresztą do dzisiaj. Może na początku każdej lekcji nasi uczniowie powinni również oglądać fragment podobnego serialu, a może wystarczy, kiedy sami uświadomicie im, do czego Wasza wiedza może im się przydać?

Pokażmy naszym uczniom, jak dobrze jest wiedzieć dużo, jak ciekawa, różnorodna i przydatna jest wiedza. Niech szkoły opuszczą absolwenci, którzy wiedzą, gdzie szukać informacji i potrafią nauczyć się tego, co będzie im potrzebne w życiu. Wtedy poradzą sobie w każdych warunkach.

4. Pokazuj na przykładzie swoim i innych osób, czym warto się zainteresować.

Paradoksalnie zainteresowania pozaszkolne, niezwiązane z wykładanym przez nauczyciela przedmiotem, mogą mieć ogromny wpływ na wyniki w nauce i chęć pozyskiwania wiedzy przedmiotowej. Opowiadanie uczniom o swoich pasjach i o tym, co robi się w wolnym czasie, pomaga nawiązywać bliższe relacje z uczniami. Wciągnięcie niektórych z nich w podobne zainteresowania daje natychmiast okazję do dyskutowania, relacjonowania i opowiadania i stwarza lepszą atmosferę pokazując, że nauczyciel nie jest niedostępny i bardzo odległy, lecz wręcz przeciwnie - jest fajnym człowiekiem i w dodatku interesuje się takimi samymi rzeczami jak ja. Tego typu współpraca pomaga również budować autorytet, a z drugiej strony wzmaga u ucznia chęć uniknięcia opinii, że z nim nie warto się zadawać, co wpływa bezpośrednio na jego wyniki w nauce i podejście do przedmiotu.

Często na szkoleniach wspominam o mojej nauczycielce języka niemieckiego w technikum, która opowiadała nam o swoich eksperymentach w pieczeniu ciast i tortów orzechowych, i chociaż klasa składała się z 32 chłopaków, to większość z nich lubiła tego słuchać i na samą myśl wszystkim nam ciekła ślinka. Czasem nauczycielka przynosiła na lekcję jakieś ciasto do spróbowania, wtedy wszyscy zajadali się nim i chwalili. Czy uwierzysz, że z tej grupy 32 chłopaków, uczniów technikum energetycznego, dwóch trafiło później na filologię germańską?

Kolejny nauczyciel w tej samej szkole był dodatkowo rzeczoznawcą w PZMot (Polskim Związku Motorowym) i "wąchaczem perfum" w fabryce kosmetycznej. Często opowiadał o samochodach i wypadkach, które miał możliwość oglądać lub o nowych liniach kosmetyków, które były wprowadzane do produkcji, a których skład chemiczny on sam wcześniej pomagał opracowywać.

Niby związku z przedmiotem lekcji to nie miało, ale strasznie nam imponował fakt, że można robić tyle fajnych, ciekawych rzeczy, a już wąchanie perfum to był prawdziwy hit - bo praca lekka, przyjemna, a w dodatku jeszcze mu za to płacili. Bardzo to były fajne zajęcia i tego pana będę pamiętał do końca życia.

Potem na studiach miałem wykładowcę (asystenta), który imponował nam swoim talentem do języków. Studiował jednocześnie filologię germańską i angielską, będąc na obu kierunkach jednym z najlepszych studentów, a niezależnie od tego znał jeszcze kilka języków w tym holenderski, hiszpański, rosyjski i ukraiński.

Dzięki niemu pojechałem na stypendium do Holandii, gdzie sam nauczyłem się tego języka, ale prawdopodobnie nigdy nie poznam go w tak doskonały sposób jak on. Wielokrotnie byłem świadkiem, jak Holendrzy nie poznawali, że jest obcokrajowcem, kiedy z nimi rozmawiał, a dodam, że wymowa w języku holenderskim jest dosyć specyficzna. To dzięki niemu sam nauczyłem się holenderskiego i uznałem, że nauka języków nie jest wcale trudna. I co najważniejsze - muszę powiedzieć, że jako wykładowca nie był on najlepszy. Nie potrafił przekazać wiedzy, nie potrafił też specjalnie dotrzeć do umysłów studentów, ujawniając najprostsze metody uczenia się. Niemieckiego mnie nie nauczył, lecz mimo to, pokazując, że można nauczyć się innych języków, spowodował, że ja również dzisiaj jestem w stanie porozumieć się w kilku i w zupełności mi to wystarcza na moje potrzeby.

Wykorzystując tę zasadę pokazywania, że jestem ciekawym człowiekiem, na moich zajęciach odnosiłem duże sukcesy wychowawcze. Moim uczniom również opowiadałem o nauce holenderskiego, o moich podróżach i stypendiach naukowych, o tym jak fantastycznie jest poznawać nowych ludzi z całego świata i jak łatwo potem jest podróżować, odwiedzając ich w ich domach. Pokazywałem im, że potrafię grać na różnych instrumentach i recytować wiersze, pokazywałem im, że potrafię fotografować, o czym świadczyły nagrody zdobywane w konkursach fotograficznych, po czym sami organizowaliśmy konkursy fotograficzne w szkole. I robiłem to wszystko nie po to, żeby się chwalić i dowodzić, że jestem lepszy od innych nauczycieli i uczniów, lecz po to, żeby zainteresować tych młodych ludzi życiem i pokazać, jakie może być piękne, jeżeli tylko się tego chce. Życie nie zależy to od tego, czy ma się bogatych rodziców i mieszka się w wielkim mieście czy też ma się rodziców alkoholików i mieszka się na wsi, teoretycznie bez szansy na sukces. Najważniejsze w życiu jest bogactwo wewnętrzne i iskra, którą nosi się w sercu.

Zachęcam więc do bycia dobrym przykładem i zachęcania uczniów do robienia czegokolwiek, o czym potem można z nimi porozmawiać, bo być może jedna z tych rzeczy obudzi w nich prawdziwą pasję i talent, a jest to o wiele więcej warte niż garść wiedzy, na jakikolwiek temat, do której zbierania uczniowie są zmuszani.

5. Pomóż mu podejmować obiektywne decyzje widząc jego problemy jego oczami, a nie oceniając wszystko tylko ze swojej perspektywy.

Cechą ludzi dorosłych jest ocenianie działań innych ludzi. Co najśmieszniejsze, ocena zawsze jest subiektywna i zazwyczaj nie są w niej brane pod uwagę obiektywne kryteria ocenianego. Najprostszym przykładem może być odrabianie prac domowych. Jeżeli takie zadanie wyda się uczniowi nudne lub bezsensowne, a do wyboru będzie miał pokopanie piłki z chłopakami na boisku szkolnym, to jak myślisz, które działanie wybierze?

Niestety musimy wziąć pod uwagę, że młodzi ludzie nie analizują zysków i strat, korzyści lub wad danego postępowania. Młody wiek charakteryzuje się większą spontanicznością i chęcią robienia tego, co jest zabawne, wesołe i całkowicie bez sensu z punktu widzenia osoby dorosłej, która zazwyczaj stroni od tracenia energii na rzeczy głupie i nie przynoszące oczekiwanego efektu.

Dlatego:

Patrzmy na zadania domowe z punktu widzenia uczniów. Czy wykonanie ich jest w stanie konkurować z wyjściem na podwórko i grą w piłkę, lepieniem bałwana czy kąpielą w rzece. Jeżeli nie, to zakładanie, że 100% uczniów wykona to zadanie i zrealizuje postawiony im przez nauczyciela cel edukacyjny jest pozbawione jakichkolwiek podstaw.

Co więcej, karanie ich za niewykonanie zadania, to największy błąd nauczycieli, bo logicznie patrząc, to właśnie nauczyciel powinien zostać ukarany za to, że nie był w stanie wymyślić nic, co zachęciłoby ucznia do wykonania zadania.

Kolejnym paradoksem jest w moim mniemaniu lamentowanie z powodu uczniów z ADHD. Ciągle o tym słyszę i czytam. Gazety rozpisują się o problemie, a nauczyciele żalą się, że z takimi uczniami nie da się pracować. Czy zdajesz sobie sprawę, jakie konsekwencje ma takie narzekanie? Otóż wielu rodziców, zrozpaczonych wiecznymi skargami nauczycieli, ciągnie swoje dzieci do lekarzy psychologów, po czym zmusza je do przyjmowania lekarstw uspokajających, zabijając w dziecku to, co w nim najcenniejsze, a mianowicie energię do działania. Gwarantuję, że gdyby nauczyciele bardziej dbali o to, żeby lekcje łączyć z ruchem, robieniem ciekawych eksperymentów i doświadczeń, ciekawszymi niż zwykle zadaniami, które można rozwiązywać w grupach, nie mieliby tylu kłopotów z ADHD, bo w ten sposób naturalny potencjał energetyczny ucznia zostałby wykorzystany w ściśle określonym kierunku. Ubolewam tylko, że szpikuje się lekarstwami dzieci, zamiast nauczycieli - narzekaczy, bo gdyby dać im jakieś tabletki pobudzające i sztucznie wywołać u nich ADHD, to może lekcje przestałyby być nudne, a tryskająca z nich energia, radość działania i różnorodność podejmowanych działań edukacyjnych skupiłyby na sobie uwagę wszystkich uczniów, nawet tych zbyt pobudzonych.

Zapewne zgodzisz się ze mną, że proponowane przeze mnie rozwiązania, chociaż dosyć przewrotne, mają sens, bo z punktu widzenia ucznia tak to właśnie wygląda. Zadajmy więc sobie pytanie, czy gdyby ktoś poprosił Ciebie, drogi czytelniku o wykonanie standardowej czynności, na przykład zmycia podłogi w całym mieszkaniu, a okazałoby się, że w telewizji przez najbliższe trzy godziny są dwa najnowsze odcinki Twojego ulubionego serialu lub akurat zadzwoniła znajoma i zaprosiła Ciebie i Twoją rodzinę na grilla - jaka byłaby Twoja decyzja? Zapewne, podobnie jak ja, wielu z nas wybrałoby jednak telewizję lub grilla wiedząc, że podłoga (tak jak każda praca domowa) nie zając i nie ucieknie.

A gdyby okazało się, że wybrałeś się w wolnej chwili do kina na film akcji lub na nową, wesołą komedię romantyczną, ale po godzinie oglądania doszlibyście do wniosku, że to strasznie nudna produkcja, to czy mielibyście ochotę zostać dłużej i zmarnować kolejną godzinę siedząc na widowni i ziewając, czy też wolelibyście wyjść i przejść się po sklepach lub zrobić coś jeszcze ciekawszego?

Jak widzisz, są to dwie analogiczne do sytuacji szkolnych sytuacje, w których my wszyscy postąpilibyśmy zapewne tak samo, jak Wasi uczniowie podczas lekcji lub przystępując do odrabiania prac domowych. Dlaczego więc nie karcimy siebie za tego typu zachowania, a uczniom obrywa się przy każdej okazji? - Bo uznajemy, że w naszym wypadku takie postępowanie jest naturalne. No to uznajmy wreszcie, że w przypadku uczniów jest dokładnie tak samo.

Opisałem te przypadki po to, aby pokazać, jak ważne jest patrzenie na rzeczywistość oczami uczniów, bo tylko tak będziemy ich mogli zrozumieć. Zrozumienie tych współzależności pozwoli nam natomiast na znalezienie zupełnie innej drogi dotarcia do ich umysłów niż ta, którą być może wielu z nas podąża dotychczas.

Tego typu sytuacji zdarza się w praktyce nauczycielskiej każdego dnia bardzo wiele. Spójrzmy więc na nie oczami naszych uczniów i zanim zaczniemy ich karać lub na nich narzekać, zastanówmy się, co sami moglibyśmy zrobić lepiej, żeby w przyszłości takie wydarzenia nie miały miejsca. To na pewno bardziej zmotywuje uczniów do nauki i być może doprowadzi do tego, że ją polubią.

6. Zamiast krytykować, że zmarnował czas na "niepotrzebne" rzeczy, a nie na naukę, okaż mu zainteresowanie, pochwal go za jego talent i zastanów się, jak wykorzystać jego zapał w korzystnym dla Ciebie kierunku.

Ta zasada wiąże się z zasadą nr 6 (pomóż mu podejmować obiektywne decyzje widząc jego problemy jego oczami, a nie oceniając wszystko tylko ze swojej perspektywy). Tutaj również sugeruję spoglądanie na konkretne przypadki z perspektywy ucznia. To, co dla nas może wydawać się niepotrzebne, dla niego może być najważniejszą rzeczą pod słońcem. Wszystko da się wyjaśnić w sposób logiczny, a nie na zasadzie umiesz lub nie umiesz. Oczywiście zalecam tutaj bycie sprawiedliwym i pobłażanie byle jakim wybrykom może zdemotywować innych do nauki. Proponuję jednak rozpatrzyć każdy przypadek oddzielnie i podjąć jakąś rozsądną decyzję, która spowoduje, że w oczach ucznia nabierzemy wymiaru bardziej ludzkiego, a nie pozostaniemy tylko nauczycielem, wykonującym swoją robotę najlepiej jak potrafi lub nieco gorzej. Czasem odpuszczenie jakiegoś standardowego zadania na rzecz zrobienia czegoś, co było dla ucznia ciekawsze i przekucie tego na korzystnych zasadach w dobre relacje może dać o wiele lepszy efekt edukacyjny i wychowawczy. Najważniejsza w tym wszystkim jest rozmowa i wyjaśnienie sobie swojego punktu widzenia oraz zysków i strat płynących z takiego postępowania, lecz nie na zasadzie krytyki i uskarżania się na warunki, w których trzeba pracować, tylko w miłym i przyjaźnie nastawionym tonie.

Zrozumienie takiego postępowania i cieszenie się razem z uczniem, że zrobił w tym samym czasie coś naprawdę ciekawego, lecz niezwiązanego z lekcją, pochwalenie go za efekt, budzi w uczniach chęć dalszego działania i wyzwala energię. Nadmiar tej energii na pewno da się wykorzystać do nauki. O wiele gorzej jest, kiedy uczniowie nie mają energii na działania pozaszkolne, bo wtedy również i na działania szkolne trudno będzie z nich coś wykrzesać. Jeżeli więc mamy takich energetycznych uczniów, którzy działają na "różne fronty", to cieszmy się, bo mamy wielkie szczęście. Teraz nauczmy się tylko wykorzystywać to na naszą korzyść.

Ja w takiej sytuacji na przykład postawiłbym ucznia przed klasą, zaaranżowałbym sytuację, że jest w Niemczech na wymianie międzyszkolnej i ma używając języka niemieckiego i swojego ciała (gesty, mimika, itd.) opowiedzieć, czym się zajmował w tym czasie, kiedy miał robić pracę domową, co ostatecznie zrobił, jaki to dało efekt i jakie korzyści odniósł. Jednym słowem musiałby odpowiedzieć na pytanie - Po co nie odrobił pracy domowej? Proszę zwrócić uwagę, że odpowiedź na to pytanie nie jest łatwą sprawą, bo wymaga pokazania, że był jakiś cel takiego postępowania i pewnie był on ważniejszym celem od siedzenia w książkach. Wystąpienie przed klasą i improwizowanie w języku obcym może być dla niego wystarczającą karą, żeby chcieć takiej sytuacji uniknąć w przyszłości, ale będzie ona mniej dotkliwa niż zła ocena za brak pracy domowej. Ale na pewno, co gwarantuję, na lekcji będzie wesoło. Jeżeli takie karanie prowadzi się konsekwentnie, to jest naturalne, że uczeń idąc do szkoły i na lekcję już dużo wcześniej zastanawia się, co powie przed klasą i jakich słów po niemiecku użyje. Skutek edukacyjny zostaje w ten sposób również osiągnięty, bo improwizowanie w języku obcym przez pięć minut wymaga intelektualnego wysiłku i czasem, biorąc pod uwagę liczebność klas, jest jedną z niewielu okazji na wygłoszenie takiego monologu w języku obcym na lekcji. Co więcej, być może samo przygotowanie do takiego monologu zabierze uczniowi więcej czasu niż zrobienie zadania domowego, więc w przyszłości będzie tego unikał i zacznie systematycznie odrabiać prace domowe?

Oczywiście na innych przedmiotach można improwizować zupełnie inne "kary", które wykorzystają przy okazji energię i potencjał ucznia w kierunku wykorzystania i utrwalenia sobie wiedzy merytorycznej.

7. Zawsze nagradzaj wszystkie przejawy pasji i zdolności każdego ucznia, nawet wtedy, kiedy nie mają nic wspólnego z nauczanym przez Ciebie przedmiotem.

Nikt z nas nie był orłem we wszystkich przedmiotach szkolnych. Każdy człowiek ma prawo decydowania o tym, co mu się podoba i co uznaje za ciekawe. Jeżeli trafił Ci się uczeń zdolny i utalentowany w innym kierunku niż zakładałeś, to fantastycznie. Miło jest widzieć, jak młodzi ludzie pasjonują się różnymi rzeczami, o których my sami nie mamy zielonego pojęcia. Co zrobić jednak z uczniem zafascynowanym fizyką, który nie wykazuje zdolności do nauki języka polskiego lub historii albo odwrotnie.

Tutaj mamy ogromne pole do popisu, jak wykorzystać szeroko rozumiane ścieżki międzyprzedmiotowe, czyli wykorzystanie wiedzy ucznia, pochodzącej z zupełnie innych źródeł, na naszych lekcjach. Zawsze da się odnaleźć jakąś część wspólną kilku przedmiotów. Chociażby umiejscowienie wiedzy w czasie, poszukanie odniesień historycznych danej epoki i zastanowienie się dlaczego pewne osiągnięcia wielkich fizyków miały miejsce właśnie w tym czasie. Można znaleźć informacje na temat jakichś zagadnień i wykorzystać to na lekcji języka obcego. Jednym słowem, jeżeli tylko się chce, to można wszytko.

Kultywujmy pasje i zainteresowania młodzieży, bo nigdy nie wiemy, kiedy staną się nam pomocne w zachęceniu ucznia do nauki naszego przedmiotu.

Jeżeli jednak zobaczyłbym, że taki "wybitny" w jakimś kierunku uczeń zupełnie nie przejawia chęci nauki mojego przedmiotu mimo prób zmotywowania go do tego, to zostawiłbym mu możliwość zapracowania sobie na ocenę, jaką chciałby dostać. Może wystarczy mu jedynie dostateczny? A może nie przeszkadza mu, kiedy dostanie dopuszczający? Jeżeli tak, to w porozumieniu z rodzicami lepiej jest ustalić taki plan gry, zamiast zmuszać go do uczenia się, w jego mniemaniu, zupełnie niepotrzebnych rzeczy i odbierać mu radość życia i pasji w innej dziedzinie. Może to niepopularne, co teraz powiedziałem, ale jest to opinia wynikająca z mojego głębokiego przeświadczenia i doświadczenia, które zdobyłem w szkole. Proszę pomyśleć, że nie robimy w ten sposób nikomu krzywdy, bo nawet jeżeli nasz przedmiot jest przedmiotem obowiązkowym na egzaminie gimnazjalnym czy maturalnym, wystarczy jedynie 30% punktów, aby go zdać, a w dodatku kiedy z powodu cięć budżetowych na trzy lata CKE wprowadziło w egzaminie gimnazjalnym z języka obcego jedynie test wyboru, to nawet strzelając na oślep, bez żadnej wiedzy, uczniowie są w stanie dać sobie z tym radę i musieliby mieć zupełnego pecha, żeby przestrzelić więcej niż 60% odpowiedzi. Na maturze z kolei, wystarczy w zasadzie wykazać się bardziej inteligencją niż posiadaniem konkretnej wiedzy, więc szansa, że obleje się jakiś egzamin, jest raczej minimalna.

W ten sposób bez żadnej straty możemy pomóc uczniowi rozwinąć swoje talenty, zaoszczędzimy czas jemu i sobie i doprowadzimy do sytuacji, kiedy wszyscy są zadowoleni. Co więcej, pojawiają się w takiej sytuacji dodatkowe korzyści, bo zamiast za wszelką cenę i bez efektu przekonywać takich zafiksowanych na innym przedmiocie uczniów do zainteresowania się wiedzą, którą przekazujemy, możemy poświęcić więcej czasu uczniom, którzy tego potrzebują i chcą.

Czy takie rozwiązanie jest to do zaakceptowania przez nas samych, innych nauczycieli, dyrekcję i cały system edukacji, pozostawiam do dyskusji, lecz pamiętajmy, że człowiek nauczony samorealizacji w młodości dąży do niej również w starszym wieku. W ten sposób wkłada więcej serca w to, co robi i czym się zajmuje zawodowo, a jego życie jest przez to znacznie ciekawsze.

Obecnie pracodawcy poszukują na rynku pracy młodych, zdolnych ludzi, którzy posiadają wysokie poczucie własnej wartości, są samodzielni i niezależni - a to są cechy ludzi, którzy mają poczucie, że mogą się realizować w tym, co robią i czym się zajmują. Dlatego zaspokojenie potrzeby samorealizacji jest tak ważne dla dobra każdego społeczeństwa, a niestety Polska w sondażach badających poziom szczęścia wychodzi dosyć blado na tle innych krajów Europy i świata. Mimo, że samorealizacja nie jest dzisiaj w Polsce na szczycie niezbędnych warunków osiągania szczęścia, to jest ona doskonałym uzupełnieniem codziennych potrzeb polaków, a osoby samorealizujące się potrafią o wiele łatwiej zdobywać inne potrzebne im do szczęścia elementy.

Do potrzeb samorealizacji możemy zaliczyć: kupno domu i lepszego mieszkania czy chociażby remont mieszkania, aby poprawić w nim odczucia estetyczne, kupno nowego samochodu w celu polepszenia sobie standardu życia oraz szeroko rozumianą potrzebę rozwoju osobistego i wzbogacanie wykształcenia, dodając do katalogu umiejętności niezbędnych umiejętności sprawiające nam jedynie przyjemność, czyli na przykład studia podyplomowe, kursy i szkolenia z zakresu Inteligencji Pedagogicznej lub nawet nie związane bezpośrednio z wykonywanym zawodem lub odgrywaniem roli życiowej. Samorealizacją może być też realizowanie pasji lub posiadanie hobby jedynie w czasie wolnym, a nie zawodowo, albo rozwój kariery zawodowej i potrzebę awansu. W momencie, kiedy umysł ludzki koncentruje się na zaspokojeniu potrzeby samorealizacji, pod warunkiem oczywiście, że jest to dla człowieka działanie priorytetowe o dużej wadze, to uwaga zostaje skierowana na zupełnie inne obiekty niż te z listy podstawowych potrzeb. Wielokrotnie sam byłem tego najlepszym przykładem. Wczytując się w jakąś niezwykle ciekawą literaturę, czy zajmując się jakąś pochłaniająca bez reszty pracą zapominałem zazwyczaj o tym, że jestem głodny, że muszę się wyspać, że w pokoju jest za ciemno, itd. Paradoksem jest to, że im częściej zaczynamy myśleć o potrzebach wyższej natury, tym realizacja potrzeb niższego rzędu przychodzi nam z większą łatwością i staje się faktem niejako równolegle i bez naszego udziału. Warto zwrócić uwagę na tę zasadę, bo być może przeniesienie uwagi lub koncentracji z jednego obiektu na inny, położony wyżej w hierarchii potrzeb, zmieni całkowicie warunki narzucone uczniom przez środowisko. Nie szukając daleko wystarczy dać uczniowi pochodzącemu z niższych warstw społecznych motywację do ukończenia studiów i kształcenia się w kierunku wykonywania zawodu, o którym dotychczas nie mógł myśleć ze względu na bardzo słabe zaspokojenie potrzeb fizjologicznych i potrzeb bezpieczeństwa (zła sytuacja finansowa), a w jednym momencie przestanie on zatruwać swój umysł istniejącym stanem rzeczy i skoncentruje się na realizacji swojego planu. W większości takich przypadków okazuje się, że da się jednak sfinansować edukację dzięki pomocy innych osób lub instytucji i automatycznie obie potrzeby (fizjologiczna i samorealizacji) zostają zaspokojone. Tego typu przykładów można znaleźć wiele i sam znam wiele osób, które wyrwały się z blokujących je zależności rodzinnych i społecznych i dzisiaj są doskonałymi przykładami na doskonałe funkcjonowanie opisywanych przeze mnie strategii Inteligencji Pedagogicznej. Zapewne każdy z nas jest w stanie podać przynajmniej kilka takich przykładów. Może warto opowiedzieć o nich naszym uczniom?

Czasem już sama świadomość tego, że mimo niesprzyjających warunków istnieje szansa na realizacje swoich marzeń i planów wystarczy, żeby podjąć próbę ich realizacji.

Bez takiej wiedzy większość ludzi rezygnuje z realizacji swoich planów, zanim przystąpią do działania, obawiając się, że im się nie uda - przyjmuje się, że około 93% pomysłów właśnie z tego powodu nie zostaje zrealizowanych.

A ja życzę Państwu, żeby Wasi uczniowie odwrócili tę statystykę i stawiali czoła nawet najtrudniejszym wyzwaniom, odkrywając w sobie przy Waszej pomocy coraz to nowe zdolności i talenty. Wasze zadanie to stać się katalizatorem wylęgarni talentów, bo jak widzicie nie trzeba nic specjalnego robić, aby tak się stało.

A w następnej części zajmę się równie ważnym elementem potrzeby samorealizacji - potrzebą estetyki. To tylko pozornie błahy problem, a zaspokojenie tej potrzeby daje niesamowite rezultaty

http://www.wsipnet.pl/kluby/niemiecki_porady_dydaktyczne.php?id= 10125