Polska szkoła nie ma misji, nie ma też celu. Nie wiemy kogo chcemy wychować. Nie mamy wskaźników skuteczności. Nie wiemy również, jakie są długofalowe efekty wpływu szkoły na życie i sukces zawodowy jej absolwentów. O wpływie nauczyciela na szanse edukacyjne ucznia i rozwój społeczeństwa obywatelskiego z Iwoną Majewską–Opiełką rozmawia Jan Fazlagić.
JF: Pani Iwono, w Polsce jest około 600 tys. nauczycieli. Nauczyciele, jak w żadnym innym zawodzie, mają wpływ na przyszłość. Czy można posługiwać się stereotypami mówiąc o tej zbiorowości? Jeśli tak, to jakie cechy dominują w tej grupie? Jaki jest „typowy” polski nauczyciel?
IMO: Tak, nauczyciele są najbliżej przyszłości – bliżej niż elektronicy czy futuryści – kształtują ją ucząc i wychowując młodzież. Powtarzam to wszędzie tam, gdzie mogę i widzę, że przynajmniej dla twórców Edukacji i Dialogu, jest to już rodzajem mantry. Jestem przeciwniczką uogólnień, tym bardziej stereotypów. Nie lubię nawet, kiedy wnioski z badań przenosi się na całą populację. Jednak parę czynników jest pewnych: mamy wszyscy jako ludzie, te same dary – samoświadomość, wyobraźnię, sumienie i wolę, żyjemy w tym samym (naszym!) kraju. Zatem dotykają nas podobne warunki fizyczno–społeczne oraz to, że nauczyciele, podobnie jak ja i Pan, należą do grupy najbardziej wykształconych ludzi w Polsce i można oczekiwać, że również do tych najbardziej inteligentnych. Cała reszta jest bardzo zmienna – nauczyciele, jak wszyscy, mają różne charaktery, inną motywację do pracy, własny poziom kreatywności, a także różnią się odpowiedzialnością społeczną. Z tego wynika prosty wniosek – nie, nie ma typowej zbiorowości nauczycielskiej. Jest mnóstwo znakomitych, otwartych na nowości, odważnych i świadomych swojej odpowiedzialności nauczycieli, którzy kochają swoją prace i… dzieci. Są też nauczyciele leniwi, zamknięci, niechętni rozwijaniu się i wręcz nieszczęśliwi z powodu pracy, jaką wykonują. To oni budują stereotyp nauczyciela biednego, nieszczęśliwego, ograniczonego w sposobie myślenia czy działania. Dzielnie wtórują im związki zawodowe, których zachowanie rzutuje na obraz nauczycieli w społeczeństwie. Oprócz wymienionych wyżej negatywnych cech przypisuje się im również postawę roszczeniową i asekuranctwo. Jednak parafrazując Arkadego Fiedlera można powiedzieć: „Spotkałam szczęśliwych nauczycieli”.
JF: W Polsce jest wiele pomysłów na reformę edukacji. Co Pani sądzi o pomyśle, który polega na „tworzeniu nowej świadomości” wśród nauczycieli?
IMO: Sama staram się to robić od wielu lat. Taka idea przyświeca zarówno moim szkoleniom dla nauczycieli i dyrektorów szkół, jak i tekstom dla Edukacji i Dialogu. Uważam, że reforma oświaty powinna się w większym stopniu skoncentrować na „programach” dotyczących nauczycieli, niż programach dla uczniów. To kadrze trzeba pomagać w doskonaleniu własnego charakteru, uświadamiać siłę i faktyczne możliwości, a także zachęcać do pełniejszego życia. Nie wystarczy nakaz zdobywania kolejnych kwalifikacji i wprowadzenie komputerów do szkoły, by razem z nimi wszedł postęp w najlepszym tego słowa znaczeniu. Nauczycielom potrzebne są lepiej służące paradygmaty postrzegania rzeczywistości, czyli właśnie budowanie nowej świadomości. Muszą postrzegać siebie jako ważną grupę społeczną, czuć dumę i odpowiedzialność związaną z wykonywanym zawodem, a także siłę sprawczą pozwalającą im, na właściwe wychowywanie dzieci. Trzeba, żeby zapragnęli być liderami dla swoich wychowanków, żeby myśleli nie o olimpiadach, rankingach i pieniądzach, ale o pojedynczym życiu każdego ucznia i własnym wpływie na jego jakość.
Potrzebne są lepiej służące paradygmaty postrzegania rzeczywistości, czyli budowanie nowej świadomości.
To nauczyciele powinni ustalać standardy życia, pokazywać młodym ludziom wszystko, co piękne i wartościowe. Sami także powinni żyć według tych standardów. Ostatnio Witold Kołodziejczyk, redaktor naczelny tego pisma, mówi o konieczności skomasowanego wysiłku w kierunku zmiany tej świadomości, pod każdym względem, także wyobrażenia, kim jest nauczyciel. Proszę zobaczyć jakie mamy piękne pismo! Miesięcznik dla oświaty nie musi być siermiężny i utrzymany w tonie nudnych dydaktycznych tekstów. Konferencje dla tego środowiska, także mogą odbywać się w pięknych miejscach, zaś wiedza tam przekazywana, może być tą sama wiedzą, jaką dostają menedżerowie i liderzy biznesu. Dobrze byłoby, aby te dwa środowiska mogły się do siebie zbliżyć. Nauczyciele mogą i powinni interesować się szeroko pojętym życiem i czerpać z niego radość. Dlaczego na łamach E i D nie mielibyśmy mówić o dobrym winie, dobrej muzyce, sztuce, modzie czy… pobycie w SPA. To nieprawda, że nauczycieli na to „nie stać. To tylko kwestia mentalności, czy świadomości właśnie.
Wciąż mówię: polska szkoła nie ma misji. Nie ma zatem celu! Nie wiemy kogo chcemy wychować. Nie mamy wskaźników skuteczności.
JF: Jaki jest wpływ nauczyciela na szanse edukacyjne ucznia? Czy obcowanie z nauczycielem o silnym „kręgosłupie moralnym” jest w stanie zmienić na lepsze los wielu polskich młodych ludzi, którzy nie mają szansy zetknąć się z wzorcami pozytywnymi w domu lub na podwórku? Czy warto inwestować w edukację, skoro inercja ze strony rodziny i środowiska lokalnego może być zniechęcająca.
Zamieszczono dzięki EDUNEWS.pl
http://www.edunews.pl/index.php?option=com_content&task=view&id= 569&Itemid=1