korepetycje angielski korepetycje niemiecki
Nie jesteś zalogowany.
Nie masz konta?

Rozejrzyj się! I co widzisz? - bloguje Łukasz Kuciński (inteligencja pedagogiczna)


W tym wypadku byli to przedstawiciele plemienia Himba, ale przecież sprawa dotyczy również innych ludzi. Oczywiście Himba nie mają do dyspozycji sklepów z kosmetykami najlepszych firm, nie mogą godzinami rozkoszować się wędrówkami po galeriach handlowych, czy rynkach odzieżowych, ale codziennie rano, od stóp do głów smarują swoje ciała masłem kokosowym z ochrą, która nadaje skórze czerwono-brązowego koloru. Ten specyficzny rodzaj estetyki powoduje, że „obcy”, którzy nie poddają się takim zabiegom, są natychmiast traktowani jako gorsi i utrzymuje się ich na dystans.

Muszę powiedzieć, że wystylizowana na kobietę Himba Martyna Wojciechowska, którą w całości wysmarowano ochrą, wyglądała nieco dziwnie, ale za to bardzo ciekawie i co za tym idzie oryginalnie. Co by nie mówić, to oryginalność przyciąga uwagę bardziej niż cokolwiek innego, bo widać ją już na pierwszy rzut oka.

Proszę zwrócić uwagę, że w czasach, kiedy nasi przodkowie skakali jeszcze po drzewach poczucie estetyki w ogóle nie występowało. Nadrzędną wartością było wtedy zdobycie pożywienia i zapewnienie przetrwania gatunkowi.

Potem nadeszły czasy, kiedy już nieco bardziej myślący ludzie zaczęli używać przedmiotów nie tylko po to, aby je mieć, ale po to, żeby było ładniej i żeby się wyróżnić. Stąd wzięła się tradycja malowania twarzy i całego ciała barwami wojennymi, która następnie przerodziła się w ozdabianie go innymi wzorami, a nawet tatuażami, które znane są już od 5000 lat, a które robiono nakłuwając ciało igłami z kości i wcierając w rany zwierzęcy tłuszcz wymieszany z sadzą z ogniska.

Człowiek już od dawna potrzebował piękna, o czym świadczą kolorowe malowidła naskalne, a potem stroje, buty, pudry, pomady i farby do twarzy, a nawet perfumy. Istotą piękna stały się również budynki i pomieszczenia mieszkalne, które odzwierciedlały charaktery mieszkających w nich ludzi, ale także ich rangę lub wartości, którymi się posługiwano w danym miejscu. Również miejsca pracy, sklepy, biura i miejsca sakralne zaczęto z czasem dostosowywać do mody i do potrzeb ludzi, którzy w nich przebywali. Po co byłby ludziom kapiący złotem barok i później rokoko, skoro uznalibyśmy, że piękno nie jest istotne i potrzebne i że nic nie znaczy? Po co, byłby ludziom wstrzemięźliwy modernizm i konstruktywizm, skoro nikt na to nie zwraca uwagi? Dlaczego dzisiaj w Polsce buduje się setki lub nawet tysiące chat staropolskich, krytych strzechą i z „chłopskim” wyposażeniem, jeżeli my jako naród nie chcielibyśmy propagować pewnych pięknych tradycji i związanej z nimi estetyki oraz pewnej oryginalności, rozpoznawalnej już w całej Europie, bo takie stylowe zajazdy i „Karczmy” można znaleźć tylko u nas.

Dzisiaj naprawdę piękne miejsca, których estetyka wykracza poza „normalność” są dostępne zwykłym ludziom jedynie na ilustracjach, w telewizji lub jako opowieści tych, którym dane było je zobaczyć. To znaczy, że estetyka jest drogocenna, motywuje, daje ogromne emocje i inspirację. To znaczy, że ktoś, kto otacza się estetyką ponadprzeciętną jest postrzegany jako człowiek sukcesu, ktoś ważniejszy, autorytet.

Dlatego niezwykle ważnym elementem życia każdego z nas jest to, czy estetyka w jego otoczeniu jest elementem stymulującym go do działania, czy też jedynie do przetrwania. Czy posługujemy się w życiu elementami estetyki użytkowej tylko ze względu na ich funkcjonalność, czy też dlatego, że posługiwanie się nimi na co dzień umila nam pracę i powoduje, że staje się ona przyjemna nie tylko dla nas samych, lecz także dla naszych współpracowników i uczniów?

Jeżeli nie potrafimy dostrzec brudu, który nas otacza, połamanych ławek, poobdrapywanych ścian, zafajdanych ubikacji, to oznacza, że jesteśmy daleko za Himba, którzy nie posiadając nic poza przedmiotami dostępnymi tylko w naturalnym środowisku i tak posługują się nimi do tego, aby upiększyć sobie życie i wywołać uśmiech na swoich wysmarowanych ochrą twarzach.

Kiedy wróciłem ze studiów w Holandii w roku 1992, przez trzy dni nie wychodziłem z domu, bo bałem się kontaktu z obskurnym otoczeniem, o którym tam, mając na co dzień kontakt z odmienną estetyką, zapomniałem.

Pierwsze doznania po wyjściu z domu były okropne i dostrzegłem wtedy, że przebywając non stop w środowisku, w którym estetyka nie jest czymś istotnym, przyzwyczajamy się do niej, sami o tym nie wiedząc, i tkwimy w brudzie i odrapanych murach przejmując jednocześnie cały nastrój i emocje, które są z tym związane – zniechęcenie, przygnębienie, smutek, brak nadziei, irytację, a nawet strach. W tym sensie jesteśmy przysłowiowe „50 lat za Murzynami” z programu Martyny Wojciechowskiej, bo oni wiedzą, jak estetyka i piękno wpływają na jakość życia, które przecież jest za krótkie, aby przeżyć je „brzydko”. A my często tkwimy w wołających o pomstę do nieba klasach, pomalowanych obrzydliwymi napisami budynkach szkolnych, zabrudzonych przez psy, koty i samych uczniów placami przyszkolnymi, nie zwracając uwagi, jak trudno w takich warunkach spowodować, że wszystkim nam zachce się robić cokolwiek, o nauce nie wspominając.

Spójrzmy więc na to, czym jesteśmy otoczeni w środowisku szkolnym i zastanówmy się, czy dla dobra nas wszystkich nie warto jest coś zmienić.

Rozejrzyj się teraz dookoła siebie. Zastanów się nad tym, co widzisz. I pomyśl chociaż przez chwilę, co możesz zrobić, żeby to miejsce stało się ładniejsze i milsze, bo każda taka zmiana spowoduje, że zwiększy się Twoja chęć do przebywania w nim - zwłaszcza, jeżeli jesteś teraz w szkole.

Łukasz Kuciński

więcej na:
http://www.inteligencja.edu.pl