korepetycje angielski korepetycje niemiecki
Nie jesteś zalogowany.
Nie masz konta?

REKOLEKTYW DLA GOETHE-INSTITUT TRABI SAFARI
REKOLEKTYW DLA GOETHE-INSTITUT
TRABI SAFARI

Od upadku muru berlińskiego minęło 28 lat, ale Niemcy ze Wschodu wciąż czują się w Niemczech wyobcowani. Boleśnie ujawnił to kryzys migracyjny.

– Najbardziej denerwują mnie te całe muzea NRD. W telewizji pokazywali kiedyś takie jedno w Berlinie. Sadzają turystów za stołem pokrytym ceratą, podstawiają szklanki z cienką herbatą i każą im oglądać stare wiadomości. A ci śmieją się do rozpuku. Kryształowa cukiernica? Turyści w śmiech. Matrioszki na półkach? Zabawne. I jeszcze medal za zasługi, boki zrywać. Patrzcie, jakich jaskiniowców przyjęliśmy w swoje progi. Ossis, wschodniacy. A jak o uchodźcach mówią, to tylko o lekarzach i prawnikach. Tylko w dobrym świetle, inaczej nie wolno.

Uwe, emeryt koło siedemdziesiątki, rozgląda się nerwowo po pokoju, tak jakby sprawdzał, czy i jego mieszkanie nie kompromituje się jakimiś przedmiotami z poprzedniego ustroju. Mieszka w tym bloku od lat 80., więc byłoby to możliwe. Na pierwszy rzut oka nic takiego nie widać – mieszkanie zostało wyremontowane już w czasach IKEI. Do Uwego przyprowadził mnie jego wnuk, Max, z którym umówiłam się w centrum Frankfurtu nad Odrą. Od razu zaproponował odwiedziny u dziadka, który mieszka nieopodal, bo ten mi wszystko o problemach wschodnich Niemiec opowie najlepiej.

– Nie mówię, że nie było wtedy na świecie lepszych mebli. A samochody na pewno mieliśmy gorsze. Ale przynajmniej wiedzieliśmy – piekli się Uwe – że produkujemy je dla siebie. Dzisiaj nas wszystkich wykupili, zarabiają na naszej pracy. A w sklepach sprzedają importowane pomidory. Jaki to ma sens? Ktoś na tym musi korzystać. Kto? Na pewno nie my. Nic nie można powiedzieć, bo przecież wydali na nas biliony – Uwe rozpościera ręce tak, jakby chciał pokazać, jak wielką złowił rybę – biliony, biliony euro. A skoro już jesteśmy przy autach, to wiesz jak nazywają w Berlinie wycieczki starym trabantem? Trabi safari!!!

Max patrzy na dziadka z lekką kpiną, ale co jakiś czas kiwa głową. Ożywia się, kiedy Uwe wchodzi na tematy gospodarcze, ale wtrąca się dopiero wtedy, gdy dziadek wychodzi do toalety.
– Rząd ściąga uchodźców, żeby mieć tanią siłę roboczą – mówi ponuro. – Tylko że tutaj nie ma pracy, a jak jakaś była, to Polacy zabrali – Max chyba orientuje się, że mógł mi sprawić przykrość, bo przygryza wargę i milknie. Powiedziałam mu, dla kogo przygotowuję tekst – czy to podpada według niego pod imigrację ekonomiczną? – Ale Polacy przynajmniej się nie wysadzają…

– Tylko kradną samochody? – podpowiadam. Wiem, że Max bywa na skrajnie prawicowych demonstracjach przeciwko imigracji, które dopiero w ostatnich latach zdominowane zostały przez temat islamu.

Max uśmiecha się, ale milczy. Kiedy żegnamy się z dziadkiem i wracamy do miasta, przechodzi na angielski i zdawkowo odpowiada na pytania. Pracował na stacji benzynowej, ale szuka czegoś innego. Nie myślał o wyjeździe, chociaż ostatnio z tego powodu zostawiła go dziewczyna. Nie lubi fast foodów, Bożego Narodzenia i berlińczyków.

Brzydki, niedokończony deptak z lat 80. świeci pustkami. Frankfurt to studenckie miasto, ale większość studentów dojeżdża na uniwersytet z Berlina. Na dzikim wschodzie postudiować ciekawie, ale żeby tu zamieszkać – bez przesady. Jak wiele innych wschodnioniemieckich miast, Frankfurt stracił od 1989 roku niemal połowę mieszkańców. Kiedy z jednej z klatek wychodzą dwie roześmiane dziewczyny w chustach, Max taksuje je pogardliwym wzrokiem. Żegnamy się, nie patrząc sobie w oczy.

LICZBY
We wschodnich Niemczech zarabia się mniej więcej 75% tego, co w zachodnich (ok. 2 800 euro), a na konsumpcję przeznacza się o 79% mniej pieniędzy. Produktywność Niemca z byłego RFN wycenia się na 50 euro na godzinę, z NRD – na 35. Spośród 500 najbogatszych Niemców tylko 21 mieszka na Wschodzie, z czego 14 w Berlinie. Bezrobocie jest w tej części kraju niemal dwukrotnie wyższe (12%), podobnie jak ryzyko ubóstwa, które różni się od Zachodu o 25%. Żadna z 30 największych niemieckich spółek nie znajduje się we wschodnich landach, w których dominuje rolnictwo i usługi niskiego rzędu – call center i tym podobne. Tyle o różnicach mówi raport berliński Instytutu Demografii i Rozwoju z 2015 roku [1].

Od upadku muru na Zachód wyjechało ponad 2 miliony mieszkańców, a w opustoszałych miastach wyburzono nawet 300 000 mieszkań. Szacuje się, że na zjednoczenie Niemiec wydano ponad 2 biliony euro.

Liczby te najprawdopodobniej nie byłyby dyskutowane poza łamami ekonomicznych działów gazet, gdyby nie inna, rozgrzewająca niemiecką debatę publiczną liczba – procent osób głosujących na AfD. Prawicowo-populistyczna partia zgarnęła na Wschodzie we wrześniowych wyborach parlamentarnych średnio dwukrotnie więcej głosów (21,9%) niż na Zachodzie. Głosowali na nią głównie mężczyźni o niskich przychodach, mieszkający w okolicach, w których niemal nie ma cudzoziemców. Najwyższy wynik – 35,5% – AfD uzyskała w okręgu Sächsische Schweiz-Osterzgebirge, gdzie największe miasto ma niecałe 40 000 mieszkańców.

Żeby zrozumieć tę różnicę, mieli się teraz te statystyki na wszystkie strony.

Czytaj cały artykuł:

https://www.goethe.de/ins/pl/pl/kul/dos/rek/21128728.html