korepetycje angielski korepetycje niemiecki
Nie jesteś zalogowany.
Nie masz konta?

Goethe-Institut: NIEMCY DZIŚ – REPORTAŻE. WSPÓLNOTA LOKATOREK
NIEMCY DZIŚ – REPORTAŻE

WSPÓLNOTA LOKATOREK

Gdy na starość wizja domu seniora lub pozostawania pod opieką rodziny nie wydaje się kusząca, trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. I na przykład założyć własną komunę - w pięknym domu z ogrodem, z własnymi pokojami, ale też z wzajemną pomocą. Maciej Wasielewski z Rekolektywu przygląda się powstającym oddolnie alternatywom dla państwowych domów opieki.

Czyta wiersze Nazima Hikmeta i odnajduje w nich najpilniejsze pragnienia. Chciałaby starości bez podpory z zewnątrz, chciałaby też uniknąć samotności. Dorothea Hoffmeister podkreśla dwa wersety:
CHCEMY BYĆ SAMI, WOLNI JAK DRZEWO
CHCEMY BYĆ BRATERSCY JAK LAS.

Fantazjuje o nowej formie życia, o samowystarczalnej komunie starzejących się ludzi, gdzie bliskość drugiego człowieka jest wyborem, gdzie w zależności od samopoczucia albo kaprysu można od bliskości odpocząć. Dorothea kończy siedemdziesiąt lat. Nigdy nie wyszła za mąż, nie żyje w związku, nie urodziła dzieci. Uczyła się pielęgniarstwa, potem studiowała socjologię – interesuje ją, czy człowiek jest cokolwiek dłużny zbiorowości.

WOLNE JAK DRZEWO
Dorothea pracowała czterdzieści pięć lat w Szpitalu Północnym w Norymberdze. Podłączała kroplówki, obmywała i przewijała chorych, wstrzykiwała morfinę. Napatrzyła się na kruszejących ludzi, zdanych na łaskę rodzin i system opieki. Nasłuchała się, czego pacjenci żałowali przed śmiercią – wielu żyło pod dyktando innych, nie wiedzieli dlaczego.

Dorothea ćwiczy ciało i medytuje. Na zajęciach z jogi dla seniorek opowiada innym kobietom o starości na własny rachunek, o intymności, nietożsamej z samotnością, o wspólnym ogrodzie pod uprawę roślin. Znajduje zainteresowanie wdów, rozwódek, kobiet samotnych i singielek z wyboru. Jest ich dziewięć: Hildegard, Lisa, Märit, Renate, Christel, Erika, Karin, Ute i Dorothea wymieniają życzenia. Nie będą polegały na rodzinach, nie będą polegały na państwie. Pozostaną samowystarczalne tak długo, jak to możliwe, każda w osobnym mieszkaniu, ale we wspólnym budynku.
BRATERSKIE JAK LAS
Wynajmują trzykondygnacyjny dom przy Chemnitzer Straße w cichej części Norymbergi. W pobliżu są parki, restauracje, salony urody, gabinety lekarskie i szpital. W budynku znajduje się jedenaście mieszkań jedno- i dwupokojowych. W każdym oddzielna kuchnia i łazienka. Balkony wychodzą na martwiejący ogród. Dorothea i jej koleżanki planują remont – niskie progi, podjazdy dla wózków inwalidzkich, winda, maty antypoślizgowe i prysznice w miejsce wanien. Żeby żyć bez pomocy państwa, muszą najpierw pomoc państwa przyjąć – renowację finansuje Federalne Ministerstwo ds. Rodziny, Seniorów, Kobiet i Młodzieży. Dom przy Chemnitzer Straße ma być eksperymentem społecznym, innowacyjną formą życia, a w przyszłości alternatywą dla ośrodków opiekuńczych i domów spokojnej starości.

Póki co, kobiety zakładają spółkę cywilną, której kapitał stanowią czynsze – osiem euro za metr kwadratowy. Spisują umowę – warunki życia wspólnotowego: każda każdą wspiera, każda każdej pomaga. W ogrodzie pracują wspólnie. Raz w tygodniu omawiają plany i rozwiązują problemy. Gdy któraś umrze, pozostałe zdecydują, kto nowy wprowadzi się do mieszkania nieboszczki. Zapisują jeszcze jeden postulat: POMOC Z ZEWNĄTRZ JEST OSTATECZNOŚCIĄ.
WEWNĄTRZ
Sadzą byliny, białe, fioletowe, niebieskie. Byliny żyją długo, nawet jeśli pozostawić je bez opieki. Ogród ma pięćset metrów, od ulicy osłania go wysoki żywopłot. Panuje cisza, która pomaga uporządkować sprawy. Do wewnątrz nie przedostaje się życie z zewnątrz. Tu Dorothea i jej przyjaciółki nie czują się słabsze, żyją na własnych warunkach, każda śpi, ile potrafi. Nuda rozkładu dnia przestaje istnieć. Zakładają karmniki dla ptaków, uczą się odróżniać hortensje od forsycji, przypominają sobie żarty z młodości. Co skrywały, wydobywają na wierzch. Rozmawiają od serca, siadają nad kawą, stawiają tarota, grają na pianinie, klarnecie, wiolonczeli, rozwiązują łamigłówki i dzielą się gazetami. Jedna drugiej podpowie, co przeczytać. Jedna drugiej w razie potrzeby dobierze szminkę, doradzi fryzurę. Ręka wyręczy rękę. Nie trzeba zawracać z miasta, by sprawdzić, czy przekręciło się klucz w zamku. Wszystkie odbyły kurs pielęgniarski. Potrafią rozpoznać wiele chorób, rehabilitują się nawzajem, pobudzają mikrokrążenie w tkankach. W razie potrzeby pomogą usiąść, zjeść, umyć ciało, zmierzyć ciśnienie, w przyszłości pomogą założyć pieluchomajtki. Prowadzą dzienniczki przyjmowania leków. Każda wie, co której grozi, co której wolno. Życzą sobie stu lat w zdrowiu, w komunie i w niezależności od świata po drugiej stronie.
NA ZEWNĄTRZ
Zewnątrz przypomina im, że prawie każdy potrafi więcej. Zewnątrz to artykulik w Bildzie o pięćdziesięcioparolatku, który powiesił się z obawy przed demencją. Zewnątrz się rozrasta, wypycha je poza margines. Życie po tamtej stronie staje się pułapką, przeciwnością. Z każdym rokiem wydłużają się ulice. Starszy człowiek czuje, że pęta się między sprawniejszymi. Życie po tamtej stronie zmusza do czujności.

Dorothea słuchała pacjentów szpitala uważnie. Opowiadali, że stary człowiek nie nadaje się do życia i tylko czeka na złe wiadomości, które, czego nie wiedzieli wcześniej, uspokajają. Zmarła sąsiadka, pięć lat młodsza. – Więc wyrywam życiu już pięć lat więcej – starszy człowiek porównuje się ze zmarłymi. Mówi przy tym coraz mniej, jakby istniał limit słów do zużycia. Traci przydatność. Zaczyna żyć do wewnątrz.
ALTERNATYWA
Dorothea i jej koleżanki zdecydowały się na wspólne życie w 2003 roku. Wtedy powstała OLGA (Oldies Leben Gemeinsam Aktiv – Starzy ludzie aktywnie żyją razem), projekt mieszkaniowy, który stał alternatywą dla domów opieki – alternatywą, której Niemcy poszukują.

Według danych Banku Światowego, średnia długość życia w Niemczech wynosi ponad 81 lat i niewiele jest państw na świecie, gdzie żyje się dłużej. To rodzi wyzwania: obecnie 2,8 miliona Niemców wymaga stałej opieki. Szacuje się, że za pięć lat będzie ich ponad trzy miliony, jako że długość życia wydłuża się, a pokolenie wyżu demograficznego wchodzi w starość. Jednocześnie spada liczba narodzin – oczekuje się, że populacja Niemiec zmniejszy się do roku 2050 z prawie 82 milionów do około 69 milionów. To oznacza, że jedna na piętnaście osób będzie wymagała opieki geriatrycznej.

Obecnie siedmioro na dziesięcioro Niemców wymagających stałej opieki otrzymuje ją we własnym domu. Pozostali przebywają w ośrodkach stacjonarnych, w kraju i zagranicą. Coraz więcej Niemców spędza starość w Europie Środkowo-Wschodniej i w Azji. To zjawisko ma przede wszystkim wytłumaczenie ekonomiczne. Według niemieckiego Federalnego Biura Statystycznego, ponad 400 tysięcy emerytów nie stać na opiekę w Niemczech. Miesięczny pobyt w domu spokojnej starości kosztuje co najmniej 4 tysiące euro. W Czechach, w Polsce, na Słowacji i na Węgrzech – to najpopularniejsze kierunki niemieckich emerytów i rencistów – cena jest trzy, a czasem cztery razy niższa. Niemcy decydują się także na Hiszpanię, Tajlandię i Filipiny – tam ceny usług geriatrycznych nie odbiegają znacznie od oferty polskiej, czeskiej czy słowackiej. To znaczy nie rujnują portfela. Średnia emerytura w Niemczech wynosi około 820 euro, przy czym w zachodnich landach świadczenia te są statystycznie o 90 euro wyższe. W kraju, który jako pierwszy na świecie wprowadził publiczny system emerytalny – stało się to w 1889 roku za rządów kanclerza Ottona von Bismarcka – nie istnieje jednak emerytura minimalna, a 10 procent Niemców powyżej 65. roku żyje poniżej granicy ubóstwa.
DEPORTACJA CZY LEPSZA STAROŚĆ?
Według badania frankfurckiej filii PricewaterhouseCoopers, co drugi Niemiec deklaruje gotowość wysłania swoich rodziców do domu opieki zagranicą. Mniej chętni są sami seniorzy. Ośrodek badania opinii TNS Emnid wykazuje, że tylko co piąty Niemiec mógłby rozważyć wyjazd do domu opieki za granicę.

W niemieckich mediach pojawił się dwugłos. Krytycy migracji osób starszych piszą o „akcie desperacji“, o „eksporcie babć“, „geriatrycznym kolonializmie“, o „nieludzkiej deportacji“. Süddeutsche Zeitung porównała odsyłanie seniorów zagranicę do podrzucania śmieci. Zwolennicy migracji osób starszych mówią o rozsądnym wyborze, konieczności, lepszej starości.

Bo w Niemczech coraz głośniej mówi się o kryzysie systemu opieki. Na jednego lekarza geriatrę przypada 10 tysięcy Niemców powyżej 65. roku życia. Rosnące koszty utrzymania seniorów i niedobór wykwalifikowanego personelu rodzą obawy o jakość świadczonych usług. Christel Bienstein z Uniwersytetu Witten/Herdecke alarmuje, że wiele niemieckich domów opieki osiągnęło punkt krytyczny. Statystycznie, jeden pielęgniarz opiekuje się 40 osobami. W rezultacie każdy pensjonariusz może liczyć na zaledwie 53 minuty indywidualnej opieki, z czego większość czasu pochłania toaleta i karmienie.

Czytaj cały artykuł:

https://www.goethe.de/ins/pl/pl/kul/dos/rek/21208250.html