korepetycje angielski korepetycje niemiecki
Nie jesteś zalogowany.
Nie masz konta?

GOETHE-INSTITUT: RIE YAMADA – WYWIAD. FOTOGRAFIE SĄ DOWODEM NASZEGO ISTNIENIA.
RIE YAMADA – WYWIAD

FOTOGRAFIE SĄ DOWODEM NASZEGO ISTNIENIA

Rie Yamada to japońska fotografka, która mieszka i pracuje w Berlinie. W ramach bydgoskiego Vintage Photo Festival pokazała swój nagradzany projekt „Familie Werden” – fotografie, na których wciela się w członków rodziny własnej i obcych, poznanych poprzez kupione lub znalezione albumy. „Dziś, poza pamiątkowymi fotografiami z takich wydarzeń jak na przykład śluby, fotografie są rzadko gromadzone w rodzinnym albumie. Zamiast tego zdjęcia są zapisywane na twardym dysku lub gdzieś na komputerze, gubione w czeluściach pamięci telefonu komórkowego. Opowieść o rodzinach stała się fragmentaryczna. Ale musimy kontynuować robienie zdjęć rodzinnych. Fotografie wzmacniają ciągłość i sojusz rodziny jako grupy, utrwalają ją za pomocą obrazu. Być może rodzina staje się rodziną poprzez fotografowanie. Fotografie są dowodem naszego istnienia” – mówi artystka w rozmowie z Anną Tatarską.

Anna Tatarska: Jak na Pani punkt widzenia wpłynęła przeprowadzka z Japonii do Niemiec?

Rie Yamada: Niemcy dały mi szansę spojrzeć na swój kraj z zewnątrz. To zawsze najlepszy sposób na zrozumienie własnych korzeni.

Czy ma pani ulubione, najcenniejsze zdjęcia z własnego albumu rodzinnego?

Mam albumy fotograficzne z czasów dzieciństwa mojej mamy i nowsze, ale niestety nie zachował się prawie żaden starszy album, ze zdjęciami członków rodziny, których nigdy nie spotkałam. Nasi krewni je wyrzucili. To był zresztą jeden z powodów, które skłoniły mnie do skupienia się na temacie rodziny i zdjęć rodzinnych. Nie jest to część serii, ale odtworzyłam moje ulubione zdjęcie rodziców na tle jesiennych gór, zrobione 37 lat temu. Jest na okładce mojego albumu fotograficznego.

Sposób, w jaki pozuje się do takich zdjęć, jest często zdeterminowany przez tak wiele rzeczy – czas, miejsce, rodzaj lokalnej tradycji. Jak różni się pozowanie „niemieckie” od pozowania „japońskiego” i co mówi o tych, którzy pozują?

Ponieważ zdjęcia rodzinne, które zebrałam, zostały zrobione przed erą aparatów cyfrowych i smartfonów, mogę założyć, że wiele z tych zdjęć zostało zrobionych przez mężczyzn. Jednocześnie zauważyłam, że członkowie rodziny fotografowali się najprawdopodobniej nawzajem, na zmianę, prawdopodobnie dzięki rozwojowi aparatów z automatycznym ustawianiem ostrości, który przypadł na lata siedemdziesiąte. Zamiast ról, jakie odgrywamy ze względu na płeć czy cech „niemieckich” w kontrze do „japońskich”, wyróżniała się indywidualność każdej z rodzin. Większość japońskich rodzin nie wyraża swoich uczuć w tak fizyczny sposób, jak niektóre rodziny w niektórych krajach europejskich. Dlatego na pierwszy rzut oka ich związki mogą wydawać się odległe i suche. Po tak długim i wnikliwym studiowaniu rodzinnych fotografii z Niemiec i Japonii mam wrażenie, że każda rodzina przede wszystkim wydaje się manifestować swoje wyobrażenie o tym, jak powinna wyglądać rodzina, gdy stoi przed aparatem.

Jak opisałaby pani swój związek z bohaterami oryginalnych zdjęć? Tworzyła pani wyimaginowane biografie, imiona?

Nie próbowałam nawiązać kontaktu z rodzinami. Wybrałam 10 albumów rodzinnych, warunkiem było, żeby zawierały one ponad sto zdjęć danej rodziny. Dzięki temu mogłam zrozumieć pochodzenie rodziny, jej strukturę, relację do czasu, w którym żyła, związek z otoczeniem. Nie czułam jednak, żeby same te zdjęcia były moimi własnymi portretami rodzinnymi. Za bardzo przejmowałam się tym, że poniekąd „wślizgnęłam się” w szeregi tych dziesięciu rodzin i zagrałam wybraną rolę. Na wystawach oryginalne zdjęcia są wyświetlane w stworzonych przeze mnie albumach, tuż pod moimi rekonstrukcjami. Te albumy zawierają też fikcyjne historie o rodzinach, oparte na okresie, w którym żyły. Historie, rekwizyty i zdjęcia tych rodzin to wpadają, to wypadają z pamięci wprost w zapomnienie, z fikcji w rzeczywistość. Goście wystawy mogą obejrzeć też album zza kulis, dokumentujący moja pracę nad projektem. Chciałam pokazać zwiedzającym, co robiłam, jakie były moje intencje.

Co było kluczem wyboru zdjęć, które pani odtwarzała?

Niezależnie od tego, czy patrzą na aparat fotograficzny, znajdują się w środku akcji, czy też ustawiają się w pozie, wybrałam fotografie, których bohaterowie mają świadomość, że są fotografowani. Ich intencja, świadomość sytuacji, mówi mi: „To jest rodzina, którą chcę, aby ludzie myśleli, że jesteśmy“ i „To jest osoba, jako która chcę być postrzegana“.

Czy od początku było jasne, że wystąpi pani w projekcie osobiście i sama wcieli się we wszystkie postaci?

Zdecydowałam się wystąpić w tym projekcie, ponieważ chciałam samodzielnie przeanalizować zdjęcia rodzinne, zrozumieć i następnie ucieleśnić rodziny i ich historie. Autoportrety mają długą historię: od XIV-wiecznych portretów, których powstanie umożliwiło wynalezienie luster, aż do popularyzacji selfies poprzez rozwój smartfonów. Choć czasy i konteksty są różne, portrety własne dają wgląd w kulturę i szanse na głębokie zrozumienie przedstawianej osoby. Chociaż, szczerze mówiąc, moja praca to nie tyle seria autoportretów, co raczej wślizgiwanie się w role członków rodziny ze zdjęć. Czułam się odpowiedzialna za ich portretowanie. Pomyślałem, że najlepszym sposobem by zrozumieć te rodziny i zdjęcia rodzinne z przeszłości będzie „stać się“ rodziną.

W moim kraju obecny, prawicowy rząd twierdzi, że „rodzina to dwoje heteroseksualnych dorosłych plus dzieci”. W Polsce żartujemy, że wbrew temu większość polskich rodzin to dwie kobiety (matka + babcia) i dziecko... Na ile ten projekt jest refleksją nad zmianą definicji rodziny?

Projekt „Familie werden” dotyczy tylko dawnych rodzin, więc w tej konkretnej przestrzeni nie odczułam wyraźnych zmian w definicjach rodziny. Na przykład podczas japońskiego cudu gospodarczego ludzie przeszli od samozatrudnienia, takiego jak rolnictwo i produkcja, do zatrudnienia w firmach. Doprowadziło to do zwiększenia podziału między domem i miejscem pracy. W gospodarstwach domowych zaczęły być widoczne podziały ze względu na płeć. Mężowie jako żywiciele rodziny pracowali poza domem, żony w nim zostawały, aby wykonywać swoje obowiązki i wychowywać dzieci. Podczas gdy u mężczyzn interakcje społeczne z sąsiadami i relacje z dziećmi uległy pogorszeniu, więź matek i potomstwa się wzmocniła. Forma rodziny ewoluuje w korelacji z czasem. XXI wiek, mam nadzieję, to czas, który pozwala nam na poszukiwanie takiej formy, która nam pasuje. Grając w tym projekcie wszystkie role, zarówno męskie jak i żeńskie, chciałam pokazać, że dzisiaj nie ma jednej poprawnej formy rodziny. Zgodnie z prawem, żyjemy w czasach, w których możemy wybierać własne rodziny.


https://www.goethe.de/ins/pl/pl/kul/mag/21678904.html