korepetycje angielski korepetycje niemiecki
Nie jesteś zalogowany.
Nie masz konta?

EDUNEWS.PL: ZAMKNIĘTY PROGRAM - OTWARTY UMYSŁ



Anna Raczyńska: Program, który Pani stworzyła i od lat stosuje, ma swój rodowód w koncepcji Lwa Wygotskiego. Dlaczego mówi się o niej dopiero po upływie niemal stu lat?

Galina Dolya-Higgins: Może właśnie tyle czasu potrzebuje społeczeństwo, żeby dojrzeć do zrozumienia tej idei. Wygotski niewątpliwie wyprzedzał swoją epokę. Jego kulturowo-historyczna teoria była przełomem w badaniu psychologii rozwojowej i inspiracją dla wielu psychologów. Można nawet powiedzieć, że mieliśmy do czynienia z eksplozją wielu oryginalnych badań. Ale nie bez znaczenia jest również moment, w jakim znalazł się świat. Żyjemy dziś w globalnej gospodarce, która wymaga od nas innych cech. Wymaga kreatywności oraz innowacyjności, które musimy w młodych ludziach rozwijać, żeby przygotować ich do wyzwań stawianych przez rzeczywistość.

AR: Komunizm nie potrzebował ludzi kreatywnych, a jedynie posłusznych wykonawców. Może dlatego Wygotski nie mógł przebić się do świadomości społecznej jemu współczesnych, a i dziś jego myśl nie jest powszechnie znana i stosowana w krajach Europy Środkowej i Wschodniej.

GDH: Wygotski chciał zmienić mentalność społeczeństwa radzieckiego. Chciał, aby kreatywność wyparła bierność. W stalinowskiej Rosji propagowanie takiej koncepcji nauczania było nie do przyjęcia. Stąd jeszcze dwadzieścia lat po jego śmierci istniał zakaz omawiania i rozpowszechniania pism, które po sobie pozostawił. Były one dostępne w jednej tylko bibliotece w Moskwie i to pod warunkiem zgody udzielonej przez NKWD. Myśl Wygotskiego była więc tak naprawdę odkryta dopiero w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, ale wtedy została przyjęta przez środowiska akademickie z entuzjazmem. Amerykanie mówili o nim „Mozart psychologii” i twierdzili, że jego teoria rozwoju jest jednocześnie teorią edukacji.

AR: Czy to znaczy, że Lew Wygotski od nowa zdefiniował pojęcie edukacji?

GDH: Odpowiedzią mogą być słowa psychologa Aleksieja Leontiwa, ucznia Wygotskiego, który powiedział: „Zachodni badacze poszukują odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób dziecko stało się tym, kim jest. My w Rosji, staramy się dociec jak może się stać tym, kim jeszcze nie jest”.

AR: Program oparty na teorii Wygotskiego nazwała Pani „Kluczem do uczenia się”. W samej jego nazwie istnieje więc sugestia, że dotyczy on tylko fragmentu procesu edukacji.

GDH: Nic bardziej mylnego. Lew Wygotski zakładał, że prawdziwa edukacja nie polega na przyswojeniu określonej wiedzy lub umiejętności, tylko na rozwoju umiejętności jasnego i kreatywnego myślenia, planowania oraz realizowania przyjętych planów, a także komunikowania otoczeniu swojego rozumienia świata. Innymi słowy, prawdziwa edukacja to umiejętność uczenia się i rozwój różnych zdolności tkwiących w każdym dziecku. Jeżeli będziemy rozwijać w dzieciach ich zróżnicowane zdolności i pokazywać im, że dany problem można rozwiązać na rozmaite sposoby, wówczas staną się one bardzo kreatywne. Szkoła nie może być przecież miejscem, w którym kształci się armię robotów. Kluczem przydatnym w rozwoju tych umiejętności są różnego rodzaju narzędzia kulturowe, które pozwolą dzieciom szybciej i skuteczniej rozpoznać oraz zrozumieć rzeczywistość.

AR: To bardzo trudny program, który powinien być kontynuowany później w czasie edukacji szkolnej, aby uczeń nie stracił nabytych umiejętności.

GDH: Nie do końca tak jest. Badania nad „Kluczem do uczenia się” dowodzą, że jeśli dziecko przejdzie przez cały program przedszkolny, będzie potrafiło rozwiązywać różne problemy. Przez trzy lata budowania pewnego rodzaju fundamentu stworzy umiejętności, które będą podstawą w wielu nowych obszarach - na przykład w fizyce, czy chemii.

AR: A jeśli to kreatywne dziecko nie znajdzie porozumienia z nauczycielem, a jego niestandardowe rozwiązanie zostanie odrzucone jako nieprawidłowe?

GDH: Nie rozumiem dlaczego nauczyciel miałby rezygnować z dostarczania narzędzi, które wzmocnią - nabyte wcześniej przez ucznia - umiejętności?

AR: Dziś, w czasie Pani prezentacji, jedna z nauczycielek stwierdziła, że nie warto wprowadzać czegoś, co zostało już wykreślone z podstawy programowej.

GDH: A zauważyła pani jak zareagowali pozostali uczestnicy zajęć? Powiedzieli: to nie ma znaczenia, że zostało wykreślone. Bo nie ma. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że dzieci rozwiązują problemy zbyt trudne na ich wiek. W programie nie występuje jednak przyspieszone nauczanie („Accelerated learning”). Nie jest tak, że bierzemy trzylatka i zmuszamy go w sposób przyspieszony do rozwiązywania zadań przewidzianych dla starszych wiekiem. Tutaj same dzieci znajdują ciekawe rozwiązania i pracują w wybranym przez siebie tempie. Na ogół pracują szybciej. 12 modułów programu dostarcza im po prostu narzędzi psychologicznych pomocnych do rozwiązania danej kwestii.

AR: Twierdzi Pani, podobnie jak Wygotski, że umiejętności małych dzieci nie są zdeterminowane przez biologię, lecz nabyte. Geny nie mają żadnego znaczenia?

GDH: Cechy wrodzone i nabyte są odpowiedzialne za sukces i umiejętności ucznia pół na pół. Wszystko zależy jednak od tego, jak dane cechy są rozwijane. Twierdzimy, że dzieci nabywają umiejętności ze społecznego, kulturowego i edukacyjnego kontekstu ich życia. Możliwe jest więc rozwijanie ich uzdolnień. Na konferencji poświęconej dzieciom uzdolnionym, która odbyła się w Kanadzie, swój referat oparłam na tej tezie i wzbudziłam tym duże zainteresowanie. Na ogół bowiem, nauczyciele w początkowym etapie nauczania wybierają dzieci szczególnie uzdolnione i pracują tylko z nimi. My natomiast, pracujemy ze wszystkimi dziećmi zgrupowanymi razem. Chcemy w każdym rozwijać jego szczególne predyspozycje i umiejętności poznawcze.

AR: Czy dzieci szczególnie uzdolnione nie będą się wówczas nudzić?

GDH: To jest niemożliwe, ponieważ program zawiera tak wiele wariantów odpowiedzi i rozwiązań, że każde dziecko może znaleźć swój własny sposób. W żadnym ze scenariuszy nie ma jednej zamkniętej odpowiedzi. Dzieci szczególnie uzdolnione znajdują po prostu odpowiedzi inne, może bardziej wyrafinowane.

AR: Edukacja dzieci zajmuje czołowe miejsce w domowych inwestycjach. Czy są badania, jak ta inwestycja jest realizowana?

GDH: Są prowadzone badania nad efektywnością programu „Klucz do uczenia się”. Wynika z nich, że dzieci, które przez 7 miesięczny uczestniczyły w zajęciach z dwóch modułów programu, uzyskały czterokrotny wzrost umiejętności opowiadania i dwukrotny wzrost zasobu słownictwa. Jednym z modułów był „Program literacki”…


AR: ...w którym uczestniczyły dzieci o szczególnych zainteresowaniach…

GDH: Nie stosujemy takich kryteriów doboru. Badaliśmy grupę poddaną programowi i grupę kontrolno-porównawczą. W ciągu siedmiu miesięcy, dzieci uczestniczące w programie osiągnęły średnio taki postęp, jaki osiągają dzieci edukowane tradycyjnie w ciągu trzech lat.

AR: W jakich krajach „Klucz do uczenia się” jest najbardziej akceptowany?

GDH: W Anglii wprowadzono go do około 200 szkół. Program jest popularny również w Walii i Szkocji. Próbujemy go również realizować we Włoszech, Norwegii i Malezji. Z coraz większym powodzeniem wprowadza się go także w Polsce.

AR: Czy w Polsce jest on ciągle w fazie eksperymentu?

GDH: W Polsce już 125 placówek pracuje naszym programem. Jego idea coraz wyraźniej przebija się do świadomości ludzi odpowiedzialnych za edukację, choć nie zyskał jeszcze takiej akceptacji jak w Wielkiej Brytanii, gdzie funkcjonuje od 15 lat. Wszędzie jednak, krąg zainteresowanych powiększa się, a program nadal rozwija. Fazę eksperymentu przeżywa jeszcze tylko w takich krajach jak Singapur, a zatem w krajach o odmiennej kulturze. Warto wiedzieć, że ten model edukacji był budowany przez 30 lat badań. Każda sesja, każdy moduł to rezultat kilkunastu lat prób i eliminowanych w ten sposób błędów. Zatem każda sesja ma swój sprawdzony i określony wcześniej cel; każdy krok jest dobrze przemyślany.

AR: Co bardziej hamuje rozpowszechnianie tego programu – mentalność Polaków, czy zachowawczość szkoły?

GDH: Jednym z powodów jest na pewno niechęć administracji oświatowej do zmian. Istnieje też obawa, że jeśli się je wprowadzi, a one nie będą w zgodzie z zamierzeniem rządu, to można ściągnąć na siebie jakieś kłopoty. Nie bez znaczenia są również koszty, z którymi należy się liczyć. Sama koncepcja rozwoju Lwa Wygotskiego jest w Polsce jeszcze mało znana. Należy więc poświęcić jej więcej uwagi i bardziej ją popularyzować. Jest to o tyle łatwe, że Polacy są bardziej podobni do Rosjan niż inne narody. Społeczności krajów Europy Zachodniej zdecydowanie trudniej jest przekonać do niej, a jednak się to udaje.

AR: W krajach Europy Zachodniej źródłem awansu jest na ogół właśnie kreatywność i innowacyjność, a u nas najczęściej poparcie polityczne. Zatem pytanie: na ile rzeczywistość jest gotowa na przyjęcie ludzi dobrze wyposażonych intelektualnie i psychologicznie do podejmowania jej wyzwań?

GDH: Nie należy więc oglądać się na polityków, tylko próbować zmienić nastawienie oddolnie. Należy wyrabiać u dzieci poczucie kreatywności. Kiedy rodzice zauważą, że dzieci myślą inaczej, i dostrzegą też skutki ich kreatywności, sami przekonają się, że jest to wartość, którą należy cenić. Jeśli społeczeństwo chce przetrwać i stawić czoła konkurencji, nie ma innego wyjścia. Musi promować ludzi, którzy mają nie tylko zdolności intelektualne do stosowania ustalonych rozwiązań, ale i zdolności do szukania alternatywy dla nich. Do szukania innych metod i sposobów, a czasami zgoła całkiem innej drogi. I to jest właśnie kreatywność. Program składa się z szeregu scenariuszy i w każdym z nich jest miejsce na kreatywne odpowiedzi i rozwiązania.

AR: Od czego należy zacząć popularyzację programu „Klucz do uczenia się”? Od edukacji nauczycieli?

GDH: Ten program jest rodzajem drabiny, po szczeblach której mogą się wspinać w górę i uczeń, i jego nauczyciel. Nie są tu konieczne dodatkowe szkolenia. Wystarczy sama gotowość do wejścia w system. I ona istnieje. Przynajmniej w deklaracjach. Kiedy rok temu przeprowadzono w Polsce ankietę, 99 procent nauczycieli zgłosiło gotowość realizacji programu, z uwagi na wyraźną różnicę między nim, a metodami tradycyjnymi. Co więcej, został też dostrzeżony prozaiczny fakt, że program ma wszystko, czego potrzeba w dydaktyce, a to oznacza koniec z przygotowywanymi metodą chałupniczą wycinankami. Oczywiście zdarza się, że po pierwszym zetknięciu z programem pojawia się lęk i reakcja typu: ja tego nie potrafię zrobić. Ale gdy tylko zaczyna się przerabiać sesja po sesji, nauczyciel sam staje się jego współtwórcą. A po roku – dwóch staje się zupełnie inny.

AR: A jak włączyć całe środowisko edukacyjne?

GDH: Są dwa rozwiązania. Pierwsze – systemowe, oznacza, że politycy lub samorządowcy uznają go za program, który może pomóc w strategicznym rozwoju regionu. I tak jest np. w województwie Kujawsko – Pomorskim, gdzie został on wpisany w taką trzyletnią strategię. Od lutego przyszłego roku 1200 nauczycieli przedszkolnych i szkolnych z 200 placówek przystępuje do jego realizacji. Tutaj więc samorządowcy wykazali się dużą dalekowzrocznością. Ale można też iść małymi kroczkami, zaczynając od dyrektora przedszkola, który przekona do „Klucza …” współpracowników i rodziców.

AR: Na początku mówiła Pani, że rozwinęła Pani ten program. Czy to oznacza, że rozwija go Pani dalej?

GDH: Mój zespół rozpoczął pracę nad programem w Moskwie. Dwanaście lat temu przeniosłam jego realizację do Wielkiej Brytanii i tam zaczęłam popularyzować dzieła Wygotskiego. Zaczęłam tłumaczyć jego prace na język angielski i rozszerzać oryginalne sesje. Niektóre z nich składały się z 2-3 akapitów, a ja rozszerzyłam je do 2-3 stron. Ten program nie przestanie więc żyć, ale nie będzie już dalej rozwijany w takim stopniu, jak dotychczas, ponieważ ma wszystkie dwanaście modułów, które były zaplanowane.

(Źródło: miesięcznik Edukacja i Dialog)


więcej na:
http://www.edunews.pl/index.php?option=com_content&task=view&id= 1107&Itemid=1