korepetycje angielski korepetycje niemiecki
Nie jesteś zalogowany.
Nie masz konta?
Psychologiczne podstawy motywacji do nauki. Część 3 - kącik porad dydaktycznych Łukasza Kucińskiego
kącik porad dydaktycznych Łukasza Kucińskiego


Psychologiczne podstawy motywacji do nauki. Część 3.

Czy nauczycielowi powinno zależeć, aby uczniowie go lubili? Czy nauczyciel powinien okazywać uczniom miłość? Czy ważniejsze w nauczaniu są emocje, czy raczej kompetencja i treści merytoryczne? - To niezwykle ważne pytania, na które znajdziecie Państwo odpowiedź w trzeciej części psychologicznych podstaw motywacji. Warto się zastanowić chociaż przez chwilę, co uczeń odczuje jako większą zachętę do nauki.



Podstawa nr 3

Jak wspomniałem w poprzednim rozdziale, potrzeba bezpieczeństwa jest bardzo ważnym elementem, dającym każdemu człowiekowi - także uczniowi - możliwość efektywniejszej realizacji zadań lub celów.
Kolejną potrzebą każdego z nas jest potrzeba miłości i przynależności. Takie elementy tej potrzeby, jak: więzi, afiliacja, miłość i bycie kochanym są nierozerwalnie związane z dążeniem człowieka do posiadania wokół siebie ochrony w postaci innych ludzi. Każdy z nas czuje się pewniej i bezpieczniej, kiedy ma obok siebie przynajmniej jedną osobę. To właśnie poczucie bezpieczeństwa powoduje, że lubimy być wśród innych. Poniżej przedstawię jednak inne psychologiczne podłoże tej potrzeby według Maslowa w odniesieniu do uczniów i wpływ tych zagadnień na ich chęć do nauki oraz uczestnictwo w życiu szkoły.

Mój kolega Szymek wychowywał się na jednym z łódzkich osiedli. Jego rodzice byli bardzo biedni i nie zapewniali rodzinie wystarczających warunków godnego funkcjonowania w społeczeństwie, a w rezultacie uciekli w alkohol i stracili kontakt z otoczeniem. Szymek przysiągł sobie, że w przyszłości zrobi wszystko, aby zarobić jak najwięcej pieniędzy. Nigdy nie był dobrym uczniem, lecz w liceum nauka całkowicie straciła dla niego sens. Trafił do środowiska przestępczego i wtedy zaczęły się włamania, rozboje, kradzieże i bijatyki. Jedno mu się wtedy udało - zawsze miał przy sobie dużą ilość pieniędzy. Rodzina, dawni koledzy, nauczyciele odwrócili się od niego i prawdopodobnie skończyłby gdzieś w więzieniu, uwiązany do świata, z którym się związał, gdyby nie jedna osoba - jego dawna nauczycielka, która znała go wcześniej jako miłego i inteligentnego chłopca. Zapraszała Szymka do domu, kiedy tylko widziała, że snuje się bez celu po osiedlu i nie ma co robić. Razem z jej rodziną Szymek zaczął jadać obiady, podczas których kobieta ta roztaczała przed nim wizję miłej i mądrej przyszłości, z dala od przestępstw i alkoholu. Kiedy zaczęły się kłopoty w szkole i fatalne oceny, to ona pomagała mu w nauce. Szymek przeniósł się do CKU (Centrum Kształcenia Ustawicznego), w którym ukończył szkołę średnią i zdał maturę. Uwierzył w końcu w swoje umiejętności i możliwość innego życia. Chociaż nie ukończył studiów wyższych, jest dzisiaj zamożnym przedsiębiorcą, zbudował piękny dom, ma wspaniałą żonę i cudowną córkę. Zapytany o to, komu zawdzięcza wszystko co ma, odpowiada zawsze: - "Mojej nauczycielce od języka polskiego, która w pewnym momencie mojego życia zastąpiła mi matkę i ojca."
To przykład wzięty z życia, jak uczucie nauczyciela i chęć pomocy uczniowi zmieniły całą jego przyszłość. Czy to cud? Nie. Takie sytuacje zdarzają się często, jeżeli ktoś kiedyś poczuje się kochany.



Do potrzeby miłości i przynależności zaliczamy:

1.WIĘZI - bo każdy uczeń musi posiadać poczucie zależności od innych współuczniów i równocześnie możliwość wpływania na innych. Jest to podstawowy warunek, aby nawiązywać relacje interpersonalne i uczyć się budowania i podtrzymywania związków międzyludzkich, poza tym daje możliwość uczenia się komunikacji oraz podejmowania kompromisowych decyzji, bo istnienie w społeczeństwie, do którego ktoś nie może lub nie chce się dostosować, jest raczej niemożliwe. Budowanie więzi w grupie uczy też odpowiedzialności za siebie i innych, za decyzje, które się podejmuje; uczy stosowania nagród i kar w stosunku do innych osób oraz przyjmowania nagród i kar ze strony innych członków grupy. Dlatego funkcja szkoły w budowaniu grup społecznych już od najmłodszych lat jest niepodważalna i ma ogromne znaczenie dla prawidłowego rozwoju psychicznego każdego człowieka. Relacje interpersonalne, które odnoszą się do pozytywnych bądź negatywnych powiązań pomiędzy członkami grupy, mogą rodzić takie emocje i reakcje, jak: agresja, wrogość, nienawiść, obojętność, konflikt, dystans, przemoc, manipulacja, kontrolowanie i lekceważenie z jednej strony, z drugiej strony: miłość, atrakcyjność, uwielbienie, skupienie uwagi, intymność, otwartość, satysfakcja, duma, honor, prawdomówność, zaufanie i inne.
Trzeba wziąć pod uwagę, że psychologiczna warstwa relacji interpersonalnych jest wynikiem korelacji jakości emocjonalnej i psychicznej partnerów, okoliczności, w których zachodzą oraz predyspozycji psychofizycznych biorących w nich osób. Ma to ścisły związek z charakterem, czy (dzisiaj częściej używanym w psychologii pojęciem) osobowością uczestniczących w nim stron. To dlatego, jeżeli osobowość jest natury bardziej "wycofanej" i przybiera w sytuacji zagrożenia obronne kształty, może dojść nawet do izolacji społecznej, a relacje wyrażają wtedy nieufność, podejrzliwość, a nawet lęk. W innym wypadku, gdzie osobowość przybiera kształty otwarte i bardziej odważne, relacje interpersonalne mogą przyjmować charakter nastawiony na wspólne cele i zdecydowanie bardziej pozytywny. Charakter człowieka ma zatem ogromny wpływ na relacje interpersonalne, a my i całe środowisko, w którym przebywają uczniowie, mamy ogromny wpływ na ich charakter i kierunek jego rozwoju.
W tym wypadku należy jednak powiedzieć, że nie powinniśmy rozpatrywać powyżej opisanego podziału na działania pozytywne i negatywne, lecz na potrzebne i niepotrzebne. Dobrze wiemy, że każdy z nas miał, ma i będzie miał kontakt ze wszystkimi elementami relacji interpersonalnych i tylko od naszego doświadczenia i nabytych dzięki niemu umiejętności będzie zależało, jak będziemy sobie z nimi radzić. W takim samym położeniu znajdują się nasi uczniowie i muszą oni nauczyć się radzić sobie we wzystkich sytuacjach. W tym kontekście przytoczone przeze mnie negatywne reakcje (agresja, wrogość, nienawiść, obojętność, konflikt, dystans, przemoc, manipulacja, kontrolowanie i lekceważenie) są doświadczeniami potrzebnymi i dobrymi w odniesieniu do przyszłości i umiejętności radzenia sobie z nimi w przyszłości. W myśl zasady: "co nas nie zabije, to nas wzmocni", trzymanie dzieci i uczniów pod kloszem, zapobieganie konfliktom i chronienie uczniów przed kłopotliwymi sytuacjami spowoduje zanik poczucia bezpieczeństwa i doprowadzi do tego, że każdy konflikt, różnicę zdań, dyskusję uczeń będzie postrzegał w kategoriach porażki i odrzucenia, a nie problemu, który należy jak najszybciej rozwiązać, czy nawet wyzwania.
Jaka ma być zatem rola nauczyciela w przygotowaniu młodych ludzi do życia w społeczeństwie?
Wydaje się, że najważniejszą rzeczą, jaką możemy zrobić, jest opieka i kontrola. Dobry nauczyciel powinien wiedzieć, co uczniowie czują i jakich emocji doświadczają - sposoby pozyskiwania tych informacji będę opisywał w kolejnych częściach. Naszą rolę nazwałbym więc "przyjazną kontrolą". Kontrola ta nie ma jednak spełniać roli zapobiegania konfliktom bądź powstawaniu problemów. Nie ma też nic wspólnego z ostatnio modnym trendem instalowania w szkołach systemów monitoringu. To raczej pomoc w rozwiązywaniu problemów przez budowanie więzi nauczyciela z uczniem i uczniów między sobą. Jeżeli uczeń potrafi zaufać nauczycielowi, potrafi traktować go jako partnera (w odróżnieniu od kontrolera), będzie się uczył przy jego pomocy reagowania w różnych sytuacjach. Nauczy się więc, jak wyciągać wnioski z poprzednich doświadczeń, aby nie popełniać błędów w przyszłości, nauczy się, jakie są oczekiwania innych ludzi w stosunku do niego i uświadomi sobie, gdzie jest jego miejsce w społeczeństwie oraz jak i co robić, aby wykorzystywać maksymalnie wszystkie istniejące okoliczności, aby budować pozytywne relacje. To nauka wybaczania, przepraszania, pocieszania, motywowania, lecz również zaspokajania swoich ambicji i planów dzięki więziom i przyjaźni z innymi członkami grupy, a nie indywidualnie i bez nich. O te więzi trzeba dbać i pielęgnować je jak małe dziecko. Wiedzą to ci, którzy mieli kiedyś znajomych i z jakichś przyczyn znajomi zerwali z nimi kontakty lub odwrotnie. Mówi się wtedy: "on nie dzwoni, to ja też nie będę dzwonił" lub: "oni byli już u nas kilka razy, a sami nas nie zaprosili ani razu". Rzeczywiście nie można się nie zgodzić z takimi argumentami, bo każdy z nas lubi być doceniany i chwalony. Jeżeli ktoś zaniedbuje znajomość i nie wykazuje dążenia do budowania pozytywnych więzi, to chęci drugiej strony na tworzenie relacji również poważnie słabną, a z czasem nikną i jest to zupełnie naturalny efekt takiego postępowania. Jest jednak jedna podstawowa zasada uczenia, którą przy tej okazji, mówiąc o stawianiu innym ludziom pewnych wymagań, warto przytoczyć na podstawie opowieści o starym mistrzu.

W jednej z małych wiosek w Tybecie mieszkał stary, bardzo mądry mistrz. Codziennie przychodzili do niego ludzie z prośbą o pomoc w rozwiązywaniu problemów swoich i swoich bliskich. Pewnego dnia do starego mistrza, siedzącego w pozycji kwiatu lotosu, przyszła kobieta ze swoim 10-letnim synem, który był bardzo otyły i w dodatku żuł przez cały czas jakieś słodkie smakołyki. Kobieta poprosiła starego mistrza o pomoc, mówiąc:
- Mistrzu, mój syn jest bardzo otyły i grożą mu różne, związane z tym choroby. Ty jesteś jedynym człowiekiem, którego mój syn posłucha. Powiedz mu zatem, żeby nie jadł cukru.
Stary mistrz zastanowił się przez chwile i odpowiedział:
- Kobieto przyjdź z synem za dwa tygodnie ponownie.
Kobiecie nie wypadało dyskutować ze starym mistrzem, więc zastosowała się do polecenia.
Po dwóch tygodniach wróciła i ponowiła swoją prośbę. Stary mistrz spojrzał chłopcu głęboko w oczy i powiedział:
- Chłopcze, przestań jeść cukier.
Kobiecie wydało się to wszystko dziwne, wiec spytała starego mistrza, dlaczego kazał jej czekać aż dwa tygodnie, aby powiedzieć jej synowi tylko to jedno zdanie, na co stary mistrz odpowiedział:
- Widzisz, dobra kobieto. Nie mogłem przed dwoma tygodniami poradzić twojemu synowi, aby przestał jeść cukier, bo wtedy sam jeszcze jadłem cukier.

Ta opowieść zmieniła już życie niejednego człowieka, który ją usłyszał. Dlatego wyciągając z niej wnioski należy przyjąć, że pomoc w budowaniu więzi i rozwiązywaniu problemów będziemy mogli okazywać tylko wtedy, kiedy sami potrafimy to robić. Warto sobie zatem przeprowadzić swój prywatny rachunek sumienia i zobaczyć, czy jest się dobrym nauczycielem, czy ewentualnie w pewnego rodzaju kwestiach lepiej się nie wypowiadać i poczekać, dokąd samemu nie pozna się skutecznych metod rozwiązywania danych problemów.
Zakładam jednak, że wszystko jest z nami w porządku i możemy pomóc naszym uczniom tworzyć swoje charaktery. Jeżeli tak jest, to trzeba działać.


2.AFILIACJA - to kolejny element potrzeby miłości i przynależności. Już sama nazwa z języka łacińskiego affilatio - usynowienie, włączenie do rodziny, sugeruje, że mowa tu również o zachowaniu, polegającym na nawiązaniu i podtrzymywaniu pozytywnych kontaktów z grupą, której jest się członkiem. Pojęcie to nie różni się więc zasadniczo od pojęcia więzi, kładzie jednak nieco większy nacisk na budowanie konkretnych grup, a nie na tworzenie relacji interpersonalnych z otoczeniem. Ważnym źródłem kształtowania się afiliacji są standardy społeczne, wyznaczające jednostce i grupom społecznym wzorce zachowań, w tym dotyczące zwłaszcza grupowego interesu i bezpieczeństwa.
Niezależnie od teorii najważniejsza w tym wszystkim jest praktyka. Uczeń, który czuje się członkiem grupy (klasy) i jest bezpieczny wśród jej członków oraz akceptowany przez nich w całości ze swoimi zaletami i wadami, będzie w niej funkcjonował efektywnie, czerpiąc korzyści z bycia razem. Pamiętajmy, że siła grupy jest o wiele większa niż siła pojedynczego człowieka. Wystarczy, że przewodniczący klasy poprosi nauczyciela o przełożenie sprawdzianu na inny termin w imieniu klasy, a inaczej będziemy traktować tę prośbę niż prośbę jednego ucznia, prawda?
Nie w tym jednak siła grupy. Zastanówmy się przez chwilę:
Co się stanie, jeżeli uformujemy grupę w taki sposób, aby większa część jej członków wykazywała entuzjazm i chęć do pracy?
Druga część uczniów będzie starała się podążyć i dorównać większości. To oczywiście optymistyczny wariant, bo proces zachodzi w drugim kierunku z jeszcze większą łatwością - mniejsza część dobrych uczniów równa w dół do słabszych, aby czuć się nadal członkami grupy. Tak jest łatwiej i prościej. A najgorzej mają ci naprawdę zdolni i sumienni uczniowie, którzy nie chcą przyjąć reguł panujących w grupie. Zazwyczaj takie osoby są odrzucane i wyobcowane.
Tutaj doskonale widać chęć akceptacji i dążenia do tego, aby identyfikować się i być identyfikowanym z grupą. Jest jednak drugi motywator, niezwykle ważny i korzystny, który może nadać procesowi dobry kierunek ku rozwojowi i wydajniejszej nauce - to rywalizacja. Jeżeli umiejętnie wprowadzimy do grupy elementy rywalizacji pomiędzy jej członkami, to wygraną mamy w kieszeni. Chęć bycia członkiem grupy i zdrowa rywalizacja potrafią zdziałać cuda.
◦Dzielmy klasę na mniejsze grupy i zlecajmy wykonywanie zadań na czas lub według innych kryteriów.
◦Przydzielajmy zadania tak, aby nawet najsłabsi uczniowie czuli, że mogą wnieść coś do pracy grupy (rysunek, pomysł realizacji, zdolności manualne).
◦Za pracę grupową przydzielajmy nagrody, a nie oceny, aby każdy miał poczucie, że coś wygrał.
◦Sumujmy punkty po jednym lub dwóch miesiącach i dopiero za to, o ile to konieczne, każdemu uczniowi wystawmy ocenę - to o wiele sprawiedliwszy system.
◦Dzielmy klasę na grupy tak, aby za każdym razem grupa składała się z innych uczniów - tak spowodujemy współpracę wszystkich ze wszystkimi. Tworzenie zawsze takich samych zespołów powoduje czasem rozwarstwienie klasy i w sytuacji, kiedy któraś z grup jest wyraźnie słabsza od innych, może doprowadzić do trwałego osłabienia motywacji jej członków.


3.MIŁOŚĆ I BYCIE KOCHANYM - to trudny temat, ale wart omówienia.

Relację miłości między uczniem a nauczycielem w ujęciu szkolnym nazwałbym raczej chęcią bycia jak najczęściej w towarzystwie tej osoby. Kiedy uczyłem w gimnazjum, w klasie było wiele dziewcząt w wieku 13-15 lat. Cześć z nich oczywiście była zapatrzona w swoich nauczycieli, podobnie jak chłopcy w swoje nauczycielki - podział płci sugeruje tutaj raczej miłość heteroseksualną, czyli przyciąganie się płci przeciwnych, ale w tym wypadku nie chodzi tutaj w większości przypadków o seksualność i pociąg płciowy uczniów do ich nauczycieli, chociaż ten aspekt należy również brać pod uwagę i jeżeli tylko się pojawi natychmiast go zutylizować. Trudno tutaj mówić o tak silnym uczuciu, jakim jest miłość, lecz pewnie niektóre uczennice i niektórzy uczniowie tak to odbierali, bo tak jak wszyscy, młodzież w tym wieku ma również swoje uczucia i szuka obiektów, którymi mogłaby nimi obdarować. Abstrahując od tego typu przypadków mówimy raczej o fascynacji nauczycielem i ciekawości wzbudzanej autorytetem, rodzącej jednak pewnego rodzaju emocje i uczucia.
Jak to się objawia?
Oczywiście przerwy spędzałem wiecznie w otoczeniu tych uczennic i uczniów na rozmowach o wynikach sprawdzianów, kolejnych sprawdzianach, a niekiedy na tematach zupełnie niezwiązanych ze szkołą. Mam do dzisiaj w domu kartki walentynkowe z wielkimi sercami i podpisami uczennic. Ten typ uczucia, niezależnie od tego, jak je nazywać, jest niewiarygodnie silnym pomocnikiem w drodze do zdobywania wiedzy. To chyba naturalne, że zazwyczaj przeciętny nauczyciel trochę bardziej ceni uczniów, którzy lepiej się uczą od tych, którzy wiecznie mają problemy z nauką. Dzięki lepszej nauce istnieje szansa na "zbliżenie się" do nauczyciela, który imponuje uczniowi oraz na jego przychylniejsze spojrzenie. Często bywa tak, że uczniowie potrafią uczyć się tylko tego jednego, wybranego przedmiotu, którego ktoś fascynujący naucza. Oczywiście staram się tutaj używać predykatów omijających słowo miłość i zakochanie, lecz przecież ja sam o niektórych moich nauczycielach mówię, że "kochałem go jak własnego ojca" albo "kochaliśmy ją jak naszą matkę". Jaki by nie był to rodzaj miłości, to jednak był i dzisiaj nie boję się używać tego słowa w tym kontekście, bo wiem, że nie byłem w tych uczuciach osamotniony. W szkole podstawowej startowałem w olimpiadach matematycznych tylko dlatego, że uwielbiałem moją nauczycielkę matematyki i robiłem wszystko, żeby zwrócić jej uwagę na siebie. Udawało się to dopóki przygotowywałem się do olimpiady, bo poświęcała mi ona więcej czasu niż innym uczniom, za co ja znów odwdzięczałem się poświęcając więcej czasu na naukę matematyki niż innych przedmiotów. Moja fascynacja matematyką skończyła się wraz z przejściem do szkoły średniej, gdzie zupełnie ktoś inny uczył tego przedmiotu.
Zapewne Państwo mają również w swoich wspomnieniach podobnych nauczycieli i sami jesteście określani słowami pełnymi miłości przez swoich uczniów, więc myślę, że jednak uczucie takie jest, podobnie jak uczucie nienawiści, nieodłącznym towarzyszem naszego zawodu. Lepiej być jednak kochanym niż nienawidzonym, bo w ten sposób buduje się lepszą, pozytywną motywację, na której powinno nam bardzo zależeć.

Miłość w relacji nauczyciel - uczeń, czyli poczucie bycia kochanym z punktu widzenia ucznia jest równie silnym motywatorem. Jeżeli uczeń będzie czuł, że nauczycielowi zależy na uczniu, darzy go ciepłym uczuciem i otacza opieką, odda to uczucie nauczycielowi w postaci lepszych wyników w nauce, bo jest to dla ucznia najprostszy sposób okazania wdzięczności. Pamiętajmy, że najprostsze sposoby są zazwyczaj najlepsze. Dajmy więc uczniom poczucie, że są dla nas kimś ważnym i że nasze życie bez nich nie byłoby takie piękne i nie dawałoby nam satysfakcji. Mówmy im o tym przy każdej okazji, bo tak, jak każdy z nas lubi, kiedy bliska mu osoba powie mu, że go kocha, tak każdy z naszych uczniów chciałby kiedyś usłyszeć, że jest dla nauczyciela kimś ważnym w jego życiu. Powiedzenie do całej klasy: "kocham was jak własne dzieci" nie wyrządzi zapewne nikomu krzywdy, a wprowadzi bardzo miły nastrój do spotkań, jakimi są lekcje. W ten sposób zatraca się poczucie bycia uczniem i nauczycielem, a powstaje wrażenie bycia w kręgu osób bliskich, związanych ze sobą emocjonalną więzią. To bardzo ważny element naszego życia i naszej pracy oraz życia naszych uczniów.
W tej chwili przypomniałem sobie moją nauczycielkę języka polskiego w technikum, która kochała nas właśnie jak swoje dzieci. Dawała nam tyle serca i ciepła oraz zrozumienia, że pamiętać o niej będziemy do końca życia. W klasie maturalnej spotykaliśmy się raz w tygodniu u niej w domu na prywatnych lekcjach, które miały nas przygotować do matury (oczywiście przychodzili tam tylko uczniowie, którzy wybrali studia humanistyczne i musieli otrzymać na maturze bardzo dobrą ocenę z języka polskiego). Nie płaciliśmy za to ani grosza. Przynosiliśmy tylko ciasto, a nasza pani profesor robiła herbatę i kilka godzin opowiadała nam o literaturze, teatrze i sztuce. To były niezapomniane, zaczarowane spotkania w teatralnym otoczeniu, z wiszącymi na ścianach zdjęciami aktorów, obrazami własnoręcznie przez nią malowanymi, srebrną zastawą stołową, szklankami ze srebrnymi uchwytami, porcelanowymi talerzykami i poczuciem przebywania w wyższych sferach. Po zdaniu matury - jak Państwo myślicie, jakie oceny otrzymałem na egzaminach? - i rozpoczęciu studiów wielokrotnie umawialiśmy się z kolegami i przynajmniej raz w roku odwiedzaliśmy naszą Panią Profesor. Jedząc ciasto i popijając herbatę ze szklanek ze srebrnymi uchwytami rozmawialiśmy o naszych studiach, o życiu prywatnym i wspominaliśmy stare czasy. To były bardzo piękne chwile, w których było czuć ogromną ilość miłości, którą czuję jeszcze dzisiaj pisząc te słowa. Czy warto dać uczniom miłość? Odpowiedź na to pytanie pozostawiam Państwu.

Miłość uczeń - uczeń to chyba uczucie dla nas zrozumiałe. Niezależnie od wieku i płci każdy uczeń (uczennica) ma w swoim otoczeniu innych uczniów ( uczennice), których obdarza sympatią większą niż innych.
To miło jest mieć taką bliską osobę z grupy czy klasy i obdarzać ją lub być przez nią obdarzonym ciepłym i miłym uczuciem. Oczywiście dobrze jest, kiedy takie uczucie ma pozytywne skutki.
Ja sam byłem podczas studiów jednym z najlepszych studentów na roku. Jestem jednak świadomy tego, że to nie za sprawą ponadprzeciętnych zdolności czy wiedzy. Razem ze mną na roku studiowała przepiękna dziewczyna. Była ona już na samym początku studiów uważana za najlepszą studentkę. Faktycznie poświęcała mnóstwo czasu na naukę i studiowanie literatury fachowej. Aby się do niej zbliżyć i w jakiś sposób móc jej zaimponować, zacząłem również bywać w bibliotece uniwersyteckiej, czytać te same książki i starannie przygotowywać się do egzaminów. Nie wypadało również dostawać gorszych ocen i mimo to, że ona skończyła jedno z najlepszych liceów, a ja zaledwie przeciętne technikum, nasze oceny były zazwyczaj bardzo podobne. Dzięki temu zdobyłem również uznanie wykładowców, zacząłem jeździć na stypendia zagraniczne, gdzie - razem z moją już wtedy dziewczyną - prowadziliśmy badania naukowe na potrzeby naszych profesorów z uczelni.
Skutek: dzięki temu, że spodobała mi się koleżanka z roku, skończyłem studia z wyróżnieniem jako jeden z najlepszych studentów i z propozycją zostania asystentem jednego z profesorów. Prawdopodobnie gdyby nie miłość, nigdy nie doszedłbym do tego wszystkiego. Tak jak dla wielkich pisarzy, poetów, malarzy miłość była natchnieniem i inspiracją do stworzenia najpiękniejszych dzieł, tak dla mnie stała się motywacją do osiągnięcia celów, o których wcześniej nawet nie myślałem. Dlatego uważam, że dobrze ulokowane uczucia mogą sprawiać cuda. Nauczyciel ma na co dzień do czynienia z uczuciami swoich uczniów. Jeżeli tylko potrafi ich słuchać i zrozumieć, często będzie mógł im doradzić korzystne rozwiązania i wskazać dobre kierunki, w których warto podążać. Musi on tylko obdarzyć uczniów miłością i traktować jak najkochańsze dzieci. A wszystko, co da, wróci do niego ze zdwojona siłą.
Nie powinniśmy więc mylić słowa miłość z zachowaniami, które w szkole prowadzą, na szczęście rzadko, do zakazanych romansów, traktowanych jak tabu i w związku z tym to piękne uczucie uznawane jest jak coś złego i kłopotliwego. Pamiętajmy, że istnieją różne rodzaje miłości, rozpoznawane już w starożytnej Grecji, takie jak:
◦agape - czyli zupełnie bezinteresowna miłość opierająca się jedynie na duchowej więzi;
◦philia - miłość platoniczna, wolna od seksu, opierająca się jedynie na przyjaźni, lojalności i wierności;
◦eros - która jest miłością twórczą, kreatywną i zarazem romantyczną, w której najistotniejszą rolę odgrywają sentyment, tęsknota, oczarowanie oraz pragnienie jeszcze większej pełni.

Nie ma więc się czego bać i czego unikać. Miłość wbrew przekonaniu wielu osób nie musi być niebezpieczna. Korzystajmy z tego, że naturalną potrzebą każdego normalnego człowieka jest potrzeba miłości i bycia kochanym. To daje nauczycielom oraz uczniom niezmierzone możliwości osiągania wspólnych celów.
Mam jednak wrażenie, że czasem ludzie boją się uczuć, boją się kochać i być kochanym, tracąc w ten sposób możliwość nadania swojemu życiu wyrazistych i ciepłych barw. Widzę to wyraźnie, kiedy niektóre osoby otrzymują kartki walentynkowe i zamiast się cieszyć, że jest ktoś, kto o nich pamięta i myśli, a w dodatku obdarza uczuciem, burzą się, że to nie wypada, że to żart, że kartka za późno doszła, że skoro ktoś popełnił jakiś błąd w przeszłości, to nie ma prawa wysyłać takich kartek, bo się ośmiesza itd. Mało w tym wszystkim wiary, ufności, zaufania i wybaczenia. Mało jest też nadziei, że ludzie, którzy nawet dotychczas popełniali błędy, a może nawet to nie oni zawinili, potrafią się zmienić, potrafią stawać się lepsi, potrafią wyrażać uczucia i mimo wszystko potrafią kochać, bo inni ludzie są dla nich ważni, niezależnie od zaistniałych okoliczności. To wszystko wynika z potrzeby miłości i przynależności, bo życie bez miłości i bez więzi międzyludzkich byłoby tylko marną egzystencją - i o tym należy zawsze pamiętać, budując dobre relacje w klasie, szkole i poza nią.
Oczywiście nie możemy opierać naszych działań w kierunku podniesienia efektywności tylko na jednej z omawianych tutaj potrzeb z hierarchii potrzeb Maslowa. Pamiętajmy, że najefektywniej działają mieszanki wszystkich potrzeb, bo tylko wtedy efekty stają się trwałe, a brak lub usunięcie jednego z czynników motywujących nie powoduje natychmiastowego zniknięcia całej motywacji. Wzbogacajmy więc stale nasz repertuar w zaspokajaniu omawianych tutaj elementów, aby nasze działania przynosiły długotrwały skutek i pozytywne rezultaty przez całe życie naszych wychowanków, a nie tylko w momencie wspólnych spotkań w szkole na danym etapie nauczania


http://www.wsipnet.pl/kluby/niemiecki_porady_dydaktyczne.php?id= 9182 2011-03-05

Aby nie widzieć poniższej reklamy:
zaloguj się jako lektor, jeżeli nie masz konta zarejestruj się.