korepetycje angielski korepetycje niemiecki
Nie jesteś zalogowany.
Nie masz konta?
Historia estetyki świata, czyli jak to się stało, że jesteśmy „50 lat za Murzynami. Część 9




kącik porad dydaktycznych Łukasza Kucińskiego


Historia estetyki świata, czyli jak to się stało, że jesteśmy „50 lat za Murzynami”. Psychologiczne podstawy motywacji do nauki. Część 9.

W niedzielę oglądałem w telewizji program Martyny Wojciechowskiej „Kobieta na krańcu świata” w którym pokazywano relację z Zanzibaru. Na marginesie powiem, że bardzo ciekawy to program, chociaż nie przepadam za jego autorką, i na pewno warto go oglądać.

Program ten zwrócił moją uwagę na fakt, jak wielkie znaczenie przykładają ludzie, bądź co bądź dosyć „prymitywni” do estetyki. W tym wypadku byli to przedstawiciele plemienia Himba, ale przecież sprawa dotyczy również innych ludzi. Oczywiście Himba nie mają do dyspozycji sklepów z kosmetykami najlepszych firm, nie mogą godzinami rozkoszować się wędrówkami po galeriach handlowych, czy rynkach odzieżowych, ale codziennie rano, od stóp do głów smarują swoje ciała masłem kokosowym z ochrą, która nadaje skórze czerwono-brązowego koloru. Ten specyficzny rodzaj estetyki powoduje, że „obcy”, którzy nie poddają się takim zabiegom, są natychmiast traktowani jako gorsi i utrzymuje się ich na dystans.

Muszę powiedzieć, że wystylizowana na kobietę Himba Martyna Wojciechowska, którą w całości wysmarowano ochrą, wyglądała nieco dziwnie, ale za to bardzo ciekawie i co za tym idzie oryginalnie. Co by nie mówić, to oryginalność przyciąga uwagę bardziej niż cokolwiek innego, bo widać ją już na pierwszy rzut oka.



Proszę zwrócić uwagę, że w czasach, kiedy nasi przodkowie skakali jeszcze po drzewach poczucie estetyki w ogóle nie występowało. Nadrzędną wartością było wtedy zdobycie pożywienia i zapewnienie przetrwania gatunkowi.

Potem nadeszły czasy, kiedy już nieco bardziej myślący ludzie zaczęli używać przedmiotów nie tylko po to, aby je mieć, ale po to, żeby było ładniej i żeby się wyróżnić. Stąd wzięła się tradycja malowania twarzy i całego ciała barwami wojennymi, która następnie przerodziła się w ozdabianie go innymi wzorami, a nawet tatuażami, które znane są już od 5000 lat, a które robiono nakłuwając ciało igłami z kości i wcierając w rany zwierzęcy tłuszcz wymieszany z sadzą z ogniska.

Człowiek już od dawna potrzebował piękna, o czym świadczą kolorowe malowidła naskalne, a potem stroje, buty, pudry, pomady i farby do twarzy, a nawet perfumy. Istotą piękna stały się również budynki i pomieszczenia mieszkalne, które odzwierciedlały charaktery mieszkających w nich ludzi, ale także ich rangę lub wartości, którymi się posługiwano w danym miejscu. Również miejsca pracy, sklepy, biura i inne oraz miejsca sakralne zaczęto z czasem dostosowywać do mody i do potrzeb ludzi, którzy w nich przebywali. Po co byłby ludziom kapiący złotem barok i później rokoko, skoro uznalibyśmy, że piękno nie jest istotne i potrzebne i że nic nie znaczy? Po co, byłby ludziom wstrzemięźliwy modernizm i konstruktywizm, skoro nikt na to nie zwraca uwagi? Dlaczego dzisiaj w Polsce buduje się setki lub nawet tysiące chat staropolskich, krytych strzechą i z „chłopskim” wyposażeniem, jeżeli my jako naród nie chcielibyśmy propagować pewnych pięknych tradycji i związanej z nimi estetyki oraz pewnej oryginalności, rozpoznawalnej już w całej Europie, bo takie stylowe zajazdy i „Karczmy” można znaleźć tylko u nas.

Dzisiaj naprawdę piękne miejsca, których estetyka wykracza poza „normalność” są dostępne zwykłym ludziom jedynie na ilustracjach, w telewizji lub jako opowieści tych, którym dane było je zobaczyć. To znaczy, że estetyka jest drogocenna, motywuje, daje ogromne emocje i inspirację. To znaczy, że ktoś, kto otacza się estetyką ponadprzeciętną jest postrzegany jako człowiek sukcesu, ktoś ważniejszy, autorytet.

Dlatego niezwykle ważnym elementem życia każdego z nas jest to, czy estetyka w jego otoczeniu jest elementem stymulującym go do działania, czy też jedynie do przetrwania. Czy posługujemy się w życiu elementami estetyki użytkowej tylko ze względu na ich funkcjonalność, czy też dlatego, że posługiwanie się nimi na co dzień umila nam pracę i powoduje, że staje się ona przyjemna nie tylko dla nas samych, lecz także dla naszych współpracowników i uczniów?

Jeżeli nie potrafimy dostrzec brudu, który nas otacza, połamanych ławek, poobdrapywanych ścian, zafajdanych ubikacji, to oznacza, że jesteśmy daleko za Himba, którzy nie posiadając nic poza przedmiotami dostępnymi tylko w naturalnym środowisku i tak posługują się nimi do tego, aby upiększyć sobie życie i wywołać uśmiech na swoich wysmarowanych ochrą twarzach.

Kiedy wróciłem ze studiów w Holandii w roku 1992, przez trzy dni nie wychodziłem z domu, bo bałem się kontaktu z obskurnym otoczeniem, o którym tam zapomniałem.

Pierwsze doznania były okropne i dostrzegłem wtedy, że przebywając non stop w środowisku, w którym estetyka nie jest czymś istotnym, przyzwyczajamy się do niej, sami o tym nie wiedząc, i tkwimy w brudzie i odrapanych murach przejmując jednocześnie cały nastrój i emocje, które są z tym związane – zniechęcenie, przygnębienie, smutek, brak nadziei, irytację, a nawet strach. W tym sensie jesteśmy przysłowiowe „50 lat za Murzynami” z programu Martyny Wojciechowskiej, bo oni wiedzą, jak estetyka i piękno wpływają na jakość życia, które przecież jest za krótkie, aby przeżyć je „brzydko”. A my często tkwimy w wołających o pomstę do nieba klasach, pomalowanych obrzydliwymi napisami budynkach szkolnych, zabrudzonych przez psy, koty i samych uczniów placami przyszkolnymi, nie zwracając uwagi, jak trudno w takich warunkach spowodować, że wszystkim nam zachce się robić cokolwiek, o nauce nie wspominając.

Spójrzmy więc na to, czym jesteśmy otoczeni w środowisku szkolnym i zastanówmy się, czy dla dobra nas wszystkich nie warto jest coś zmienić.

Poniżej do zastanowienia kilka aspektów, wiążących się z potrzebą estetyki i wpływem piękna na chęć do nauki. Jest to kolejny element potrzeby samorealizacji w strukturze hierarchii potrzeb Maslow’a i warto to przemyśleć.



3. Potrzeba samorealizacji – Poczucie estetyki

POCZUCIE ESTETYKI to kolejny element potrzeby samorealizacji. Już wcześniej wspominałem o tego typu zagadnieniach, jak podnoszenie sobie standardów życiowych w najprzeróżniejszych kontekstach życia. W taki sam sposób należy traktować zaspokajanie potrzeb estetycznych. Kupując nowe, większe i lepiej zaprojektowane mieszkanie, zlecając wykonanie remontu mieszkania czy domu, kupując lepszy, ładniejszy, szybszy samochód czy nawet dokonując zakupu nowych, ładniejszych i lepszych gatunkowo ubrań lub zamawiając wizytę u kosmetyczki podnosimy swoje odczuwanie estetyczne i jednocześnie polepszamy swoje samopoczucie.

Mając poczucie rozwoju estetycznego, doświadczamy ogromnie silnych doznań, związanych z silnymi emocjami. Proszę sobie przypomnieć kupno nowych, wymarzonych butów lub płaszcza, nie wspominając już o kupnie lepszego, wygodniejszego samochodu lub generalnego remontu mieszkania. Myślę, że wszyscy pamiętamy silne emocje i poczucie radości, szczęścia czy nawet dumy, które tym wydarzeniom towarzyszyły. Proszę zwrócić uwagę, że zabezpieczanie potrzeb fizjologicznych, czyli zapewnienie sobie dachu nad głową, na przykład: zdobycie pokoju w akademiku, wynajęcie mieszkania, czy chwilowe „zaczepienie” się u znajomych, kiedy nie ma się gdzie podziać, nie są w ogóle kojarzone z samorealizacją, a jedynie usuwaniem istniejących przeszkód i ułatwieniem normalnego funkcjonowania w społeczeństwie. Osoby wyłamujące się z takich standardów i nie posiadające zabezpieczenia swoich podstawowych potrzeb natychmiast są traktowane gorzej i społeczeństwo odrzuca je, jako słabszych przedstawicieli ludzkiego gatunku.

3.1. Estetyka szkoły

Czy da się zatem przełożyć chęć polepszania swoich odczuć estetycznych na szkolne podwórko?

Myślę, że tak i to w niezwykle prosty sposób.

Zastanówmy się znów przez chwilę nad wydajnością ludzkiego umysłu. Kiedy rozpoczynałem studia na wydziale germanistyki Uniwersytetu Łódzkiego, zajęcia odbywały się w starej kamienicy przy ulicy Piramowicza 6. Do kamienicy wchodziło się przez bramę, potem na podwórze, a stamtąd do klatki schodowej i na drugie lub trzecie piętro. To była bardzo stara kamienica, kamienne, wytarte od starości schody, drewniane, skrzypiące poręcze, na każdym piętrze drewniany pojemnik z węglem do palenia w ustawionych na korytarzach lub w salach wykładowych piecach kaflowych. Na samą myśl robi mi się smutno. Pamiętam też uczucie, które towarzyszyło mi za każdym razem, kiedy wchodziłem do środka tego budynku – strach i niepewność. Tylko estetyczna strona wnętrz powodowała, że znikała gdzieś chęć nauki, a do tego budynek ten nie zaspokajał żadnych potrzeb fizjologicznych, bo toalety wyglądały jak po wybuchu bomby atomowej, a w dodatku we wszystkich salach było przeraźliwie zimno.

Często podczas zajęć temperatura w zimie spadała do 15-16 stopni. Wtedy wezwany dozorca wchodził do sali, grzebał w piecu, dosypywał węgla, żeby znów po chwili i na chwilę zrobiło się nieco cieplej. Nie zapomnę obrazków tak śmiesznych, jak przerażających, kiedy studentki w kurtkach zimowych i rękawiczkach przytulały się do pieców na korytarzach, żeby chociaż podczas przerw się trochę ogrzać. Wszędzie było widać zaczerwienione nosy, wydobywającą się z ust parę, szczękające z zimna zęby i obrzydliwy widok za oknem, przez które było widać przeciwległy mur stojącej w odległości 10 metrów drugiej kamienicy, obskurnej, brunatno-szarej, z odpadającym tynkiem. Dozorca był miłym staruszkiem, który dwoił się i troił, aby rozgrzać te stare mury a potem jeszcze posprzątać walający się wszędzie czarny pył węglowy, lecz efektów jego działań nie było wcale widać. Podobnie jak nie było widać naszych efektów, bo nie w głowie nam było korzystanie z wiedzy wykładowców, którzy starali się mimo wszystko robić co do nich należało. Umysły studentów niestety były w tym samym czasie zajęte zupełnie czym innym.

Jak Państwo widzicie, doskonale pamiętam spartańskie warunki, w których przyszło mi studiować na pierwszym roku. Niestety niewiele jestem sobie w stanie przypomnieć z tego, co było w programie studiów. Mój umysł w takich warunkach nie pracował wydajnie i nie koncentrował się na przeżywaniu nauki i zdobywaniu wiedzy, czyli na samorealizacji, a trzeba powiedzieć, że kierunek ten wybrałem zgodnie z moimi zainteresowaniami i naprawdę chciałem jak najwięcej wynieść z edukacji uniwersyteckiej.

Na tym przykładzie, chociaż jest on ekstremalny i pewnie nie ma już dzisiaj tego typu budynków nawet w małych miejscowościach i na wsiach, wyraźnie widać, jak różnego rodzaju elementy zaburzające uwagę potrafią zniweczyć cele edukacyjne. Jednym z takich elementów jest poczucie estetyki. Coraz częściej widzę przepiękne szkoły, budowane przy współfinansowaniu z funduszy Unii Europejskiej, gdzie stworzono dzieciom i młodzieży doskonałe warunki do nauki, lecz równie często widzę szkoły, które swoim widokiem straszą i przygnębiają. Dlatego dbanie o pozytywne poczucie estetyki nadal pozostaje ważnym zadaniem nauczyciela.

Bardzo cenię nauczycieli pracujących w starszych szkołach, którzy starają się za wszelką cenę sprawić, żeby uczniowie czuli się w nich jak najlepiej. Wspólnie z uczniami malują swoje klasy i ławki, wieszają firanki w oknach, pielęgnują kwiaty i na ścianach wieszają plakaty, mapy lub inne kolorowe ozdoby, często wykonywane przez samych uczniów bądź ich rodziców. To bardzo dobre postępowanie, bo podnosi standardy nauki i zwiększa w uczniach pozytywne odczucia z tym związane.

3.2. Estetyka otoczenia szkolnego

Niezwykle ważne jest również otoczenie. Dbajmy więc o to, aby wyglądało przyzwoicie i czysto, a nasi uczniowie z większą przyjemnością będą przychodzić do szkoły.

Czasem zadbanie o teren szkolny nie wymaga ogromnego wysiłku. Wystarczy poprosić dozorcę, aby pozbierał śmieci, może dyrektor zgodzi się na kupno farby i pomalowanie krawężników, może da się skosić trawę i posadzić kilka drzewek lub kwiatów.

Wystarczy się rozejrzeć, a wszystko może się zmienić na lepsze. Czasem rodzice uczniów są w stanie pomóc. Grunt, żebyśmy zaczęli dostrzegać potrzebę ulepszeń estetycznych. Jeżeli jej nie odczuwamy, to znaczy, że nie przeszkadza nam fakt obdrapanych murów i smutek wszędobylskiej szarości, zaśmieconych chodników i zachwaszczonych trawników, które dodatkowo zanieczyszczają okoliczne psy i koty. To świadczy o rutynie i przyzwyczajeniu się umysłu do tego, co jest niepiękne. Oczywiście wszyscy ludzie są w stanie przyzwyczaić się do takiego widoku i „normalnie” funkcjonować, lecz ich umysł podświadomie zostaje zawładnięty smutkiem i szarością, co przekłada się na całe podejście do życia i obowiązków.

Czyż nie przyjemniej wraca się do domu, kiedy administracja właśnie odmalowała klatkę schodową i wszystko jeszcze pachnie świeżością?

Czy nie jest przyjemniej, kiedy trawnik pod blokiem jest skoszony, a słońce przenika przez liście drzew?

Czy nie wystarczy czasem zamieść chodnika przed blokiem, żeby cały budynek wydawał się ładniejszy i milszy?

A po co ci szczęśliwcy, którzy posiadają swoje własne domy co jakiś czas ulepszają otoczenie, zakładając kostkę brukową, sadząc kwiaty w ogrodzie, malując drewniane tarasy i dbając o czystość na podjeździe przed płotem? – Wszystko to z potrzeby estetyki otoczenia, żeby miło się mieszkało, wypoczywało i pracowało.

Tego samego potrzebują uczniowie przychodzący do szkoły. Czy Twoja szkoła zasługuje na miano estetycznej?


Estetyka otoczenia szkoły powoduje, że już w drodze na zajęcia uczniowie nastrajają się pozytywnie. Wtedy zadbana szkoła jako instytucja, wraz z nauczycielami kojarzy się uczniom o wiele lepiej, sprawia, że pobyt w jej wnętrzu staje się milszy i pozostawia milsze wspomnienia po jej opuszczeniu.


3.3. Estetyka materiałów dydaktycznych

Wiem, że czasy się zmieniają i my również, ale mam wrażenie, że często niektórzy nauczyciele zapominają, że najgorsze, co może im się przytrafić, to zatrzymać się w czasach ich świetności. Niestety, cały czas dochodzą do mnie informacje, że nawet niektórzy korzystają jeszcze, chociaż w zasadzie jest to niemożliwe, ze starych podręczników, które już dawno zostały wykreślone z listy podręczników zaaprobowanych przez MEN. Nie poruszam już kwestii programowych i metod dydaktycznych, zawartych w tych podręcznikach, lecz jedynie ich estetykę. Pamiętasz swoje stare podręczniki? Kiedy ja chodziłem do szkoły były one najczęściej czarno-białe, drukowane na offsetowym, szarym papierze, z wytartymi od starości okładkami.

A wiem, że są jeszcze nauczyciele, którzy korzystają ze starych publikacji z lat 80’ i 90’, bo raz na jakiś czas otrzymuję zapytania, czy nie wiem, gdzie można jeszcze dostać jakieś tytuły, których już dawno nie pamiętam, bo niestety kilku uczniom z klasy zabrakło, a już nie można ich nigdzie dostać. Często taka sytuacja kończy się uczeniem z odbitek ksero, za co moim zdaniem powinna przysługiwać kara śmierci albo przynajmniej dożywotniej banicji i zakaz wykonywania zawodu na kilka następnych wcieleń, bo rozsypujące się co chwilę kartki z estetyką nie mają nic wspólnego.

Dzisiaj podręcznik ma jeszcze jedno zadanie, którego nie miał wcześniej – samym wyglądem i estetyką powinien zachęcać do nauki. Jeżeli jest przeładowany i zbyt kolorowy, co często się zdarza w podręcznikach do języków obcych, to też jest niedobrze, bo umysł ucznia przyzwyczajony do popularnych dzisiaj „migawkowych” ujęć filmowych lub młodzieżowych programów, gdzie pojawia się na raz kilka różnych ujęć robionych z ruchomej kamery i informacji wizualnych, nie jest w stanie skoncentrować się na dłużej nad jednym tylko elementem, lecz przeskakuje z jednego fragmentu na drugi. Zbyt uboga szata graficzna lub ilustracje wykonane w starszej technice (kredki, ołówek, farby) są dla uczniów, z tego samego powodu, nudne i staromodne, co nie przyciąga w należyty sposób ich uwagi. Dlatego nad wyborem podręcznika należy się zastanowić dłuższą chwilę i spojrzeć na niego z perspektywy ucznia, a nie ze swojej lub, co nagminnie spotykam rozmawiając z nauczycielami, z powodu wartościowych pomocy dydaktycznych, które zaoferowało wydawnictwo w zamian za wybranie jego podręczników.

Na jednej z konferencji w Lublinie słyszałem dwie panie nauczycielki siedzące za mną, które opowiadały sobie o podręcznikach. Jedna z nich stwierdziła, że ten, z którego właśnie korzysta jest o wiele za trudny dla jej uczniów i ona sama też strasznie się z nim męczy, ale wybrała go na następny rok, bo wydawnictwo obiecało jej odtwarzacz DVD do pracowni i jeszcze inne prezenty.

Niestety taka rzeczywistość jest przerażająca, bo kiedy złoży się ze sobą złe zarobki nauczycieli, obskurne i zniszczone budynki szkolne, brak pomysłów na danie uczniom motywacji, sfrustrowanego nauczyciela i w dodatku da się im brzydkie lub nieodpowiednie podręczniki, to rzeczywiście z procesu dydaktycznego nie wyjdzie nic dobrego. Dlatego jak najszybciej zmieniajmy takie podejście, pomagajmy uczniom zaspokajać ich potrzeby, a przy okazji nam samym będzie się wtedy przyjemniej pracować. Potrzeba estetyki, być może nie jest najważniejszą z potrzeb, bo i w innych mniej atrakcyjnych miejscach można się nauczyć wszystkiego, jeżeli się tylko chce, lecz na pewno miłe, estetyczne otoczenie i ładne, atrakcyjne pomoce dydaktyczne ułatwiają proces motywacyjny i sprawiają, że umysł odbiera bodźce wzrokowe, jako pozytywne, a potem kojarzy je z nauką, która automatycznie również odbierana jest w sposób pozytywny.

Dla porównania podam przykład zielonkawo-żółtej breji, którą potocznie nazywamy szpinakiem. Proszę zwrócić uwagę, jak estetyka w tym wypadku determinuje zachowania ludzi, bo wszyscy znamy wiele osób, którym na samą myśl, że mogłyby coś tak ohydnie wyglądającego włożyć do ust, robi się niedobrze. I wiele osób nie lubi szpinaku, co więcej, są nawet tacy, którzy go nie lubią, a nigdy go nie próbowali. Tak samo dzieje się w przypadku nauki. Jeżeli nauka nie wygląda ładnie i nie jest odpowiednio estetycznie podana, to odpycha i odstrasza, bo kojarzy się z czymś negatywnym, nudnym i pracochłonnym. Wystarczy jednak położyć dwie łyżki szpinaku, przyprawionego czosnkiem i serem feta ze szczyptą pieprzu, na białym talerzu, obok niego dodać dwa lub trzy gotowane ziemniaczki polane kilkoma kroplami roztopionego masełka i położyć pięknie przysmażony, pachnący kotlet przybrany pietruszką i szczypiorkiem, a szpinak zaczyna wyglądać smakowicie i staje się wspaniałym uzupełnieniem całego posiłku. Uwielbiam szpinak i nie mogę wyjść z podziwu, jak wiele ludzi świadomie traci to doznanie smakowe, tylko dlatego, że jeszcze nigdy nikt im go nie podał dobrze przygotowanego i przyprawionego w estetyczny sposób.

Jeżeli podasz uczniom naukę tak, aby poczuli chęć jej spróbowania, to jej spróbują. Jest również szansa, że im zasmakuje i zawsze chętnie będą po nią sięgać, tak jak ja sięgam po szpinak, kiedy tylko mam taką okazję.

Polecam wszystkim zastanowienie się, w jaki sposób podać i przyprawić wiedzę, aby uczniowie mieli ochotę włożyć ją sobie do głowy.

3.4. Estetyka własna

Zanim jednak zadbamy o wszystko, co nas otacza, zaczynajmy zawsze od siebie. Pamiętam, kiedy pojechałem prowadzić konferencję na temat strategii uczenia do jednego z miast na południu Polski. Miasto wywarło na mnie tak przerażające wrażenie, że zrobiło mi się żal ludzi, którzy w nim mieszkają (to a propos estetyki otoczenia szkolnego). Atmosferę dopełnił jeszcze deszcz, który padał przez cały dzień, a ulicami płynęły brudne rzeki.

Konferencja odbywała się w ośrodku metodycznym, który z wierzchu wyglądał jeszcze jako- tako, ale już w środku robił wrażenie, jak by nikt się nie przejmował jego stanem od wielu lat.

Wyposażenie sal wołało o pomstę do nieba, a ławki i krzesła pamiętały pewnie jeszcze marszałka Piłsudskiego. Jednym słowem był to obraz nędzy i rozpaczy.

Ponieważ zawsze przed konferencją jest do zrobienia parę rzeczy i nie ma sensu występować przez cały dzień w garniturze, ubrany byłem w koszulę i spodnie dżinsowe. Wszystko czekało na przyjęcie nauczycieli, których miało przyjść nawet ponad stu, więc czekałem na gości w pokoju obok sali wykładowej.

Kiedy nauczyciele zaczęli już zajmować miejsca, postanowiłem, jak to zazwyczaj robię, przebrać się w garnitur.

Zerknąłem jednak przez uchylone drzwi na salę, gdzie było już kilkadziesiąt osób ubranych w swoje codzienne ubrania, bo wszyscy przyszli prosto ze szkoły. Nie wymagam od uczestników ubierania się w stroje galowe, lecz ten obraz wywołał u mnie dreszcze na plecach. Ci ludzie wyglądali fatalnie. Sprane, powyciągane T-shirty, powypychane kolanami spodnie, niekiedy brudne od zbyt długiego noszenia, wygniecione koszule i spódnice, a wszystkie ubrania na pierwszy rzut oka wydawały się szaro-czarno-buro-brudne. Proszę mi wierzyć, że zaskoczyło mnie to. Zazwyczaj na konferencje przychodzą ludzie ubrani bardziej elegancko, ale nigdy nie zwracałem uwagi, jeżeli ktoś nie miał wizytowego stroju i wyprasowanej koszuli lub świeżo wypastowanych butów, bo i tak niknął wśród innych. A wtedy takich „nieprzygotowanych” osób była zdecydowana większość.

Abstrahuję już od tego, że po raz pierwszy w życiu postanowiłem w związku z tym poprowadzić konferencję „naukową” w spodniach i zwykłej koszuli, a nie w garniturze, ale ważniejszy jest dla mnie inny wniosek: ci ludzie przyszli na konferencję po zajęciach w swoich szkołach, więc przyszli ubrani tak, jak chodzą ubrani do pracy. Jeżeli tak wyglądają w pracy, na co dzień, to niestety nie pozostaje mi nic innego, jak modlić się, żeby zmienili sposób ubierania tak szybko, jak to tylko jest możliwe. Współczuję ich uczniom, a przy okazji im samym, bo nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jaką krzywdę sobie i innym robią.

Strój nauczyciela jest bowiem jednym z elementów estetyzujących naukę. Proszę zwrócić uwagę, że we wszystkich strategiach budowania autorytetu zaczyna się zazwyczaj od pracy nad wizerunkiem. Nikt, kto jest ubrany niechlujnie, nie wzbudzi zaufania. Proszę zobaczyć, że już sam strój budzi autorytet w takich grupach zawodowych, jak policjanci, straż miejska, ochrona, lekarz, adwokat itd. Czy ktoś obdarzyłby zaufaniem policjanta lub lekarza w wyciągniętej koszulce, starych, wyciągniętych dżinsach i zabłoconych butach? Pewnie nie, więc dlaczego obdarzać zaufaniem nauczycieli, którzy nie dbają o swój wygląd i wyglądają jak zmęczeni życiem, dobici biedą i brakiem perspektyw, niezadowoleni z życia robotnicy. Przecież nauczyciel świadczy samym sobą o tym, czego uczy. Jeżeli uczeń skojarzy wiedzę z wyglądem, to nie dziwmy się, że nie będzie zainteresowany jej zdobyciem. Oczywiście nie wolno przesadzać również w drugą stronę, bo nauczyciel w garniturze i krawacie jest równie złym pomysłem, co poprzedni. W taki sposób tworzy się z kolei dystans między nim, a uczniami i wiedza również nie przepływa swobodnie. Trzeba tutaj zachować rozsądny umiar i dlatego zachęcam do przyjrzenia się swojej garderobie. Czasem jest to drobiazg, który potrafi skutecznie zniechęcić uczniów do przedmiotu.

Często słyszę pytanie: – A co zrobić, jeżeli dzieci, które uczę, pochodzą z biednych domów i same przychodzą na lekcje brudne i ubrane w stare, rozpadające się ubrania.

Pierwszą zasadą motywacji jest spowodowanie, żeby uczniowie starali się równać w górę, a nie akceptowanie sytuacji, że to nauczyciel równa w dół. Nic dobrego z tego nie wynika, że uczniowie czują się wtedy bezpiecznie i nie podlegają presji wydobycia się z takich warunków życiowych, bo tego rodzaju poczucie bezpieczeństwa nie daje żadnej motywacji. Nauczyciel jest wzorem do naśladowania, powinien właśnie pokazać swoim uczniom, że jest inne życie, do którego mogą oni dążyć chociażby przez naukę, że można to zmienić. Jeżeli uczeń nie dostanie lepszych wzorców od tych, jakie już posiada, to jak możemy wymagać od niego, żeby zmienił coś w swoim życiu?

Zdaję sobie sprawę, że są w Polsce biedniejsze miasta i szkoły, gdzie ten problem występuje i będzie występował jeszcze przez jakiś czas, ale zawsze możemy zrobić coś, żeby przyśpieszyć zmiany – zacznijmy od siebie i wciągnijmy potem do gry całą resztę.

Potrzeba piękna i odczuwania estetyki daje znać o sobie już w pierwszych momentach życia każdego człowieka. Jest wpisana w nasze życie i towarzyszy nam tak długo jak żyjemy. Pamiętajmy jednak, że każdy z nas odczuwa piękno na swój sposób, bo tego typu odczucia są sprawą indywidualną i bardzo subiektywną. Zachowując więc pewne standardy i starając się wyrabiać w uczniach poczucie piękna według naszego rozumienia, dajmy im możliwość decydowania o tym, co oni odczuwają jako piękne i pozwólmy im to odczuwać na ich własny sposób.

W przeżyciu estetycznym doniosłą rolę odgrywa nawet cząstkowe dopasowanie odbieranych wrażeń do właściwości indywidualnych odbiorcy, do jego potrzeb i aktualnej chłonności psychicznej. Zbytnie wtrącanie się w świat estetyki, narzucanie gotowych wzorów, dyskwalifikowanie, drwiny, ironia, lekceważenie przejawów poznawania i odczuwania piękna na własną rękę, są zabójcze dla potrzeby przeżyć estetycznych. Czy pamiętasz nie tak dawno wprowadzane nakazy noszenia mundurków w szkołach? Dlaczego ktoś uzurpuje sobie prawo do narzucania młodym ludziom stylu ubierania? W dzisiejszych czasach tego typu nakazy czy stanowcze zakazy powodują bunt i szukanie akceptacji w zupełnie innych środowiskach, które ze szkołą nie mają nic wspólnego i które przejmują rolę wychowawczą za nas, nauczycieli. Powodem wprowadzenia nakazu noszenia umundurowania była raczej chęć równania w dół przez uczniów i uczennice, którzy być może zbyt wiele uwagi przykładali do stroju, a zbyt mało do nauki. Umundurowanie zawsze kojarzy się z dyscypliną. Ludzi w mundurach łatwiej jest okiełznać i ustawić w szeregu, a poza tym teoretycznie mundur zobowiązuje. Przy tej reformie systemu szkolnictwa minister wyszedł z założenia, że w ten sposób zmniejszy się ilość agresji w szkole w myśl zasady, że „klient w krawacie jest mniej awanturujący się.” Być może tak jest, lecz wiem na pewno, że jest również inne oddziaływanie munduru na umysł tak młodego człowieka w dzisiejszych czasach. Mundur bowiem ogranicza umysł, krępuje ruchy, pozbawia kreatywności i wolności w działaniu. Nie da się bowiem z armii umundurowanych cyborgów zrobić wrażliwych na piękno, ambitnych i gotowych na przeżywanie nauki ludzi o wolnych umysłach. W ten sposób możemy jedynie stworzyć armię wykonujących rozkazy robotów, którym jest obojętne co sami myślą, i dla których zakaz i nakaz są jedynymi wytycznymi na budowanie sobie swojego własnego obrazu rzeczywistości.

Dyscyplina jest przydatna, ale w nadmiarze powoduje umysłowe ograniczenie w postaci podporządkowania się jedynie obowiązującym regułom i powoduje frustrację spowodowaną brakiem możliwości decydowania o sobie. Umysłowa wolność jest o wiele lepsza, bo daje umiejętność elastycznego dostosowywania się do bieżących warunków życia.


Potrzeba przeżyć estetycznych to również potrzeba obcowania z różnymi produktami kultury masowej: książką, muzyką, malarstwem, teatrem, kinem, itd.

Ułatwiajmy zatem uczniom nawet tym najmłodszym dostęp do dobrych wzorów, lecz odrzucajmy ogólnie przyjęte szablony estetyczne. Niektóre z nich potrafią na dobre zabić potrzebę obcowania z estetyką do której się nie dorosło. Na przykład pójście do opery na źle wybrany spektakl, potrafi zniechęcić młodego człowieka, nie gotowego jeszcze na odbiór tego typu doznań estetycznych, do częstszego odwiedzania tego miejsca. Pozwólmy więc uczniowi autonomicznie dokonywać wyborów i zamiast nakazywać lub zakazywać, pokazujmy mu raz jedną ładną rzecz, raz inną, bo być może w którejś z nich odkryje prawdziwe dla niego piękno i estetykę, która go zachwyci.

Bądźcie piękni, pracujcie i mieszkajcie w pięknych miejscach, bo o to da się zadbać nie inwestując ogromnych pieniędzy. Bo piękno daje chęć do życia


http://www.wsipnet.pl/kluby/niemiecki_porady_dydaktyczne.php?id= 10402 2011-04-01

Aby nie widzieć poniższej reklamy:
zaloguj się jako lektor, jeżeli nie masz konta zarejestruj się.