korepetycje angielski korepetycje niemiecki
Nie jesteś zalogowany.
Nie masz konta?
Goethe-Institut: RENE WAWRZKIEWICZ- PARASOLE, KTÓRE ZARAZ ODRZUCIMY

RENE WAWRZKIEWICZ- PARASOLE, KTÓRE ZARAZ ODRZUCIMY

„Polska grafika“, „polski design“, „polska ilustracja“ – co to właściwie jest? I z czym to się je? Rene Wawrzkiewicz, grafik-projektant, promotor dobrego projektowania, współzałożyciel polskiego Stowarzyszenia Twórców Grafiki Użytkowej i Pracowni Krytyki Dizajnu opowiada o tym, czy design ma narodowość.

Anna Theiss: Podczas ostatniej edycji międzynarodowej konferencji poświęconej projektowaniu – TYPO Berlin – występowałeś jako kurator „polskiej sekcji“ obejmującej autoprezentacje wybitnych polskich grafików. Była jeszcze „sekcja rosyjska“. Ze zdumieniem odkryłam, że to pierwszy raz w 18-letniej historii imprezy, kiedy przy układaniu programu sięgnięto po taki „narodowościowy klucz“. Jak do tego doszło?

Rene Wawrzkiewicz: Poznałem organizatorów TypoTalks ponad półtora rok temu. Przez jakis czas prowadziliśmy rozmowy, aby coś wspólnie zrobić w Polsce lub Niemczech. Organizuję już od kilku lat w Polsce i za granicą sporo różnego rodzaju wydarzeń związanych z dizajnem. Znam dobrze środowisko i potencjał polskich projektantów. Jednocześnie wiem dość dobrze jak wyglądają zagraniczne festiwale czy konferencje i jakie panują na nich zasady i reguły. Rozpoczeliśmy w Berlinie wspólną prace na listą polskich prelegentów, a równocześnie w tym samym czasie z propozycją współpracy do TypoTalks zwróciła się rosyjska kuratorka dizajnu Helena Dell-Kolaschnik. Nagle okazało się, że możemy zrobić dwie mocne sceny narodowe. Nigdy wcześniej w ramach TypoBerlin nie było takiej praktyki, ponieważ organizatorzy – i słusznie – nie postrzegają projektowania za coś narodowego. Jednocześnie ta formuła była dla organizatorów nowa i kusząca, więc postanowiliśmy spróbować i udało się!

Czyli z jednej strony nie ma czegoś takiego, jak projektowanie narodowe, ale z drugiej – to wygodnie prezentować projektowanie w szufladkach z nazwami państw?

Wiemy, że sekcje narodowe na dłuższą metę nie są efektowne ani sensowne. Ograniczają i zamykają rozumienie danej dziedziny. Zawsze oczywiście mają jakiś sens promocyjny, większy lub mnijszy. Jednak kiedy pokazujemy coś pierwszy raz i nie mam wielu odniesień, są dobrym rozwiązaniem. Prosta analogia – wyobraźmy sobie hipotetyczną wystawę „Nowy dizjan ze Śląska“. Można się na niej dowiedzieć jak wygląda ta konkretna scena projektowa, jacy są główni twórcy, narzędzia, obszary tematyczne. To ciekawa formuła i pewnie przyciągnie publiczność na przykład w Warszawie. Ale już ta sama publiczność nie przyjedzie, aż tak licznie, na na wystawę „Nowy dizjan ze Śląska 2“, „Nowy dizjan ze Śląska 3“ - bo wie, albo podejrzewa że wie, czego może się spodziewać. Każde działanie powinno mieć głębszy sens i określoną celowość zależnie do sytuacji.

Czyli sekcje narodowe nie mają potencjału, nazwijmy to – krytycznego, dyskursywnego?

Tak. Potraktowaliśmy te sekcje narzędziowo, po to, by nakreślić pewien obraz i charakter projektowania w Polsce i Rosji i różnice pomiędzy nimi a zachodnim projektowaniem. W obraz sekcji narodowych na TypoTalks wkrada się jeszcze jeden wymiar – fakt, że akurat projektowanie polskie i rosyjskie kojarzy się ze „sztuką ze wschodniego obozu“. Co zaskakujące, wydaje mi się, że ciągle jesteśmy tak postrzegani. Minęło już prawie 25 lat, ale cały czas jesteśmy „stamtąd“. Jakbyśmy się z tym nie kłócili, jakbyśmy tego nie negowali, jakbyśmy zaprzeczali – cały czas jesteśmy postrzegani w ten sposób. Mimo, że powoli postrzeganie nas się zmienia, stereotypy są wciąż bardzo silne.

Muszę więc zapytać – jest coś takiego jak polskie projektowanie?

I tak, i nie. Nie – ponieważ my, projektanci, używamy pewnego globalnego języka projektowego, używamy podobnych narzędzi i podobnych rozwiązań technicznych. Z drugiej strony tak – ponieważ ten globalny język dizajnu jednak się różnicuje, na przykład dlatego, że w Polsce jesteśmy na innym etapie technologicznym niż reszta Europy.

O, serio? Słabiej znamy Photoshopa?

Raczej nie chodzi o pojedyncze umiejętności, ale o zestaw procesów zazębiajacych się pomiędzy gospodarką, edukacja czy badaniami. Na przykład przedsiębiorcy i fabryki dysponują różnymi zaawansowanymi technologiami kupionymi z środków europejskich, o których projektanci mają niewielką wiedzę, bo nikt ich tego nie uczył w szkole, a które zostały wymyślone przez zagranicznych naukowców i inżynierów, na których powstają wzory czy produkty kupione gdzieś za granicą i tak dalej. Dizajn wynika z sytuacji ludzi z danego miejsca czy rejonu. Upraszczając dizjan jest taki jacy my jesteśmy sami. Jeśli większość dziajnerów pracuje w agencjach i produkuje reklamy to widocznie jesteśmy na takim etapie. Choć to oczywiście nie cały obraz polskiego dizajnu dziś.

W ramach festiwalu Illustrative, który właśnie zakończył się w Berlinie, też pokazana została polska sekcja.

Tak, ta sekcja była z kolei pomysłem Agaty Endo Nowickiej i moim. Agata organizowała w Polsce kilka bardzo udanych przeglądów polskiej ilustracji i to będzie ich twórcze rozwinięcie. Co ciekawe – dziś ilustratorzy to jedna z najmocnijszych fal młodego projektowania, może dlatego, że ilustrowanie jest stosunkowo proste organizacyjnie i technicznie. Potrzebna jest tylko kilka rzeczy: papier, ołówek, farby, skaner i komputer oraz oczywiście talen, upór i umiejętności. W przypadku architektury czy form użytkowych o skonczoną realizacje jest dużo trudniej. Z drugiej strony polscy ilustratorzy szybko dochodzą do sufitu – jest ograniczona ilość gazet, zamówienia są często banalne i stereotypowe, eksperymenty nie są do końca oczekiwane, a stawki finansowe niestety niewielkie.

I tę falę zdecydowaliście się pokazać w Berlinie?
Mamy naprawdę rzesze niezmiernie utalentowanych, zdolnych i orginalnych ilustratorów, których ciężkim grzechem byłoby nie pokazywać i nie promować za granicą, Pomyśleliśmy nie o Japonii czy o Nowym Jorku, ale o znacznie bliższym miejscu – Berlinie. To jest kwestia zasypania pewnych podziałów, dystansów pomiędzy polskimi projektantami a ważnym obiegiem europejskim. Berlin wydawał się naturalnym, najbliższym adresem. Trzeba dodać, że wystawa na festiwalu Illustrativa była – po TypoBerlin i DMY – trzecią duża polską prezentacją na poważnych i liczących sie w Europie wydarzeniach dizajnerskich w Berlinie, więc wpisujemy się w mocny cykl.

Czyli próbujecie dostać się do europejskiego obiegu pod parasolem „polskie projektowanie“ na kilku frontach. Ale jak już się polscy projektanci tam wejdą, to parasole zostaną odrzucone?

Zdecydowanie tak. Bardzo świadomie odrzuciłem propozycję kontynuacji „polskiego dnia“ na TypoBerlin. W zamian co roku, kilku wybranych dizajnerów z Polski będzie wystepować na takich samych zasadach jak prelegenci z Holandii czy Anglii. Zależy mi na tym, żeby polscy projektanci pojawiali się na takich imprezach dzięki swoim realizacja, a nie narodowości. W tym roku na TypoBerlin2013 wyraźnie wszyscy zobaczyli, że nie potrzebujemy żadnej taryfy ulgowej czy specjalnego traktowania, ponieważ nasze projektowanie jest na poziomie europejskim.

https://www.goethe.de/ins/pl/pl/kul/mag/20606654.html 2015-11-23

Aby nie widzieć poniższej reklamy:
zaloguj się jako lektor, jeżeli nie masz konta zarejestruj się.