korepetycje angielski korepetycje niemiecki
Nie jesteś zalogowany.
Nie masz konta?
EDUNEWS.PL: OCENIANIE KSZTAŁTUJĄCE W BRYTYJSKICH SZKOŁACH (2)



Kilka danych o szkole
1300 uczniów, dwa budynki odległe od siebie o 1 km, jeden z l. 60, drugi z l. 30 XX wieku. Do tej pory w nowszym budynku uczyli się uczniowie młodsi, a w starszym – starsi. Ma się to zmienić, powstaną dwie szkoły. Szkoła rozbudowuje się, ma mieć docelowo 2500 uczniów, a już jest jedną z większych szkół w Londynie. Uczniowie pochodzą z różnych krajów, mówią 15 językami, 1/3 to Brytyjczycy, reszta – imigranci. 30% uczniów otrzymuje bezpłatny lunch, co świadczy o kiepskiej sytuacji materialnej rodzin. Różnorodność reprezentowanych ras jest ogromna. Zatrudnionych jest 107,8 nauczycieli, liczba nie jest całkowita, gdyż część nie pracuje na cały etat. Oprócz nauczycieli jest 100 osób tzw. obsługi. Szkołą kieruje 10 osób. Budżet wynosi 9,5 mln. funtów, z czego 75% to płace. Pani dyrektor uważa, że płace nie mogą przekroczyć 80%. Przy tak dużej liczbie uczniów nie da rady znać ich osobiście, ale nauczyciel wiedzy o społeczeństwie ma co roku 270 uczniów i stara się ich wszystkich poznać. Szkoła ma coraz lepsze wyniki w nauce, co jest zasługą obecnego kierownictwa. Pani dyrektor jest zwolenniczką OK, napisała kilka książek na ten temat i z zapałem wraz z nauczycielami wprowadza assessment for learning (Alf) do pracy szkoły.

W szkole panuje przyjazna atmosfera, uczniowie są uśmiechnięci, nie widać żadnych oznak agresji. W poprzednim roku dyrektorka zmuszona była wyrzucić ze szkoły 3 uczennice, ale w tym roku nikt z uczniów nie odszedł. Pani dyrektor jest niezwykle energiczną osobą, ma w każdym budynku swój gabinet i przemieszcza się między nimi kilka razy dziennie.

Zostaliśmy zaproszeni na lunch (bardzo smaczny!) do szkolnej stołówki. Pomieszczenie ogromne,więc mimo pory lunchu nie było tłoku i przepychania. Pani dyrektor czuwała nad wydawaniem posiłków osobiście, ustawiała kolejkę i... zbierała pozostawione naczynia.

Byliśmy na wycieczce po nowszym budynku szkoły, oprowadzała nas dwójka uczniów. Prawie wszystkie klasy mają okna w drzwiach, tak, że widać co się dzieje w środku. Często też drzwi do klasy są otwarte podczas lekcji. Wchodziliśmy do klas nawet wtedy, gdy trwała lekcja, trochę się krępowaliśmy, ale nauczyciele nas zapraszali. Było to dość dziwne w porównaniu z naszymi szkołami w Polsce, gdzie nie jest praktykowane przerywanie lekcji.

Zobaczyliśmy kilka pokoi do rozmów z rodzicami - są one odizolowane i jest ich sporo. Mogą być też użyte na konsultacje z uczniami. W bibliotece szkolnej jest dużo komputerów do użytku uczniów na przerwach i po lekcjach. Każdy z uczniów ma specjalną kartę, którą płaci za kopie ksero, które są mu potrzebne.

W każdym trymestrze uczniowie muszą wykonać projekt indywidualny lub grupowy, mają na to 3 tygodnie.

Szkoła współpracuje w ramach Comeniusa ze szkołą w Polsce w Nowym Sączu.

W klasach uczniowie siedzą w parach w ławkach, ale zadbano o to, aby dziewczyna siedziała z chłopcem i aby rasy były wymieszane. Nawet po szkole oprowadzała nas dziewczynka Hinduska i chłopak Brytyjczyk.

Lekcja matematyki
Ze względu na to, że jestem matematyczką, zaproszono mnie na lekcję matematyki. Dotyczyła ona rozwiązywania układów równań i odbywała się w klasie 8. Uczniowie mieli 13-14 lat, było ich w klasie 28. Nauczycielka pochodząca z Południowej Afryki posługiwała się dwiema tablicami: białą tablicą z pisakami i drugą połączoną z komputerem. Cała lekcja przygotowana została wcześnie na komputerze.

Nauczycielka zapytała uczniów o znaczenie współczynnika kierunkowego prostej. Po przypomnieniu, poprosiła o wskazanie kciukami, czy może przejść dalej. Uczniowie wskazywali kciukami do góry, gdy się zgadzali, kciukami w poziomie – nie są pewni, a kciukami do dołu, gdy mieli przeciwne zdanie. Wszyscy pokazali kciuki do góry i nauczycielka wyświetliła kilka wykresów funkcji liniowych w układzie współrzędnych i poprosiła o wyznaczenie punktu przecięcia dwóch prostych, czyli odczytanie rozwiązania układu równań.

Każdy z uczniów miał na ławce notes z białą plastikową kartką z tyłu, na której można pisać flamastrem. Uczniowie wpisali swoje propozycje rozwiązania i podnieśli notesy do góry. Nauczycielka poprosiła, aby pisali dużymi literami, aby mogła dobrze widzieć nie podchodząc do każdej ławki. Określiła również czas – 6 sekund na podanie rozwiązania. Jednocześnie uspokoiła osoby, które nie wiedziały, jak rozwiązać zadanie, że za chwilę wytłumaczy, jak je wykonać. Policzyła liczbę prawidłowych odpowiedzi, napisała na tablicy właściwe rozwiązanie i zapytała jednego z uczniów, dlaczego właśnie to jest dobre. Uczeń wyjaśnił tok swojego rozumowania.

Uczniowie w zasadzie byli skupieni na lekcji, ale jeśli tylko uwaga ich zaczynała odpływać, nauczycielka przypominała, że matematyka wymaga skupienia, a szczególnie ta na wyższym poziomie. Również przypomniała o zasadzie niepodnoszenia rąk. Widać było, że zasada ta jest znana uczniom, jeden z nich podniósł dla żartu łokieć, ale nauczycielka z uśmiechem opuściła jego ramię.

Następne polecenia było do wykonania w parach. Potem odbyło się sprawdzanie rozwiązań w parach i określanie kciukami, kto ma rozwiązanie prawidłowe.


Dalsza część lekcji odbywała się przy użyciu kalkulatorów. Część uczniów miała własne, a część dostała od nauczycielki. Polecenie – instrukcja podana została na kartce – jedna dla pary. Nauczycielka poprosiła, aby przed wyjaśnieniem zadania nikt nie otwierał kalkulatora.

Można powiedzieć, że nauczycielka bardzo dobrze „panowała” nad klasą, wszystko widziała. Mówiła instrukcje i jednocześnie (bez słowa) wyjmowała uczniowi z ręki papierek, którym się bawił.

Na dany sygnał uczniowie rozpoczęli pracę z kalkulatorem. Nauczycielka prosiła w trakcie pracy, aby pary, którym udało się już dojść do pewnego punktu, wystawiły zielone światło. Okazało się, że kartki ze światłami mają uczniowie również we wspomnianym wcześniej notesie. Widać, że był on bardzo użyteczny, to świetny pomysł, który moglibyśmy w Polsce naśladować. Nauczycielka przeliczyła zielone światła i podeszła do uczniów, którzy ich nie wystawili, aby im pomóc.

Na końcu lekcji nauczycielka zapytała: "Po co się tego uczyliśmy?". To był punkt wyjścia do wspólnego określenia kryteriów sukcesu. Pierwszym z nich było: znalezienie rozwiązań układu równań. Nauczycielka poprosiła o wskazanie kciukami, kto te kryterium sukcesu osiągnął. Drugie kryterium: wprawienie się w używanie kalkulatora do rysowania wykresów funkcji. I znowu samoocena kciukami. Przy okazji powtórzono instrukcję rysowania wykresu.

Nikt nigdzie niczego nie zapisywał. To dziwne, bo u nas w Polsce przykłada się dużą wagę do zeszytu, tematu, zapisania celów, kryteriów i rozwiązywanych zadań. Pracy domowej też nie było.

Nie jestem pewna, czy moja relacja pokazuje w pełni jak wykorzystywano OK na tej lekcji. Może podsumuję, że wymiany w parach, samooceny (światłami i kciukami), technik pozyskiwania odpowiedzi (białe tablice, zasada niepodnoszenia rąk) było bardzo dużo. Ale też nacobezu, choć na końcu lekcji, było obecne i nauczycielka stale sprawdzała, czy może iść dalej. Chciałabym też zapamiętać, że powinno się uczniów pytać nie tylko o wynik, ale przede wszystkim o uzasadnienie.

Danuta Sterna (prowadząca ciekawego bloga moja oś świata) przez kilka dni obserwowała, jak brytyjscy nauczyciele stosują OK w szkołach w Londynie. Prezentujemy w Edunews.pl, za zgodą Centrum Edukacji Obywatelskiej, fragmenty jej obserwacji zebrane podczas wizyty studyjnej w Wielkiej Brytanii.

więcej na:

http://www.edunews.pl/index.php?option=com_content&task=view&id= 1227&Itemid=1 2010-09-21

Aby nie widzieć poniższej reklamy:
zaloguj się jako lektor, jeżeli nie masz konta zarejestruj się.